Jak to jest z samodzielnością młodych?

Wybrałem list przysłany przez dorosłych, ale dotyczący zagadnień związanych z młodzieżą. Autorzy są zatroskani przyszłością młodego pokolenia i pytają o bardzo ważne sprawy…

 

Jestem nauczycielem i wychowawcą, moja żona jest lekarzem. Od kiedy nasze dzieci założyły własne rodziny, spędzamy ze sobą coraz więcej czasu, staramy się pomagać rodzinom dysfunkcyjnym, pomagamy charytatywnie. Zauważamy w wielu okolicznościach przerażający proces – rodzice nie pozwalają dziś własnym dzieciom dorastać – podejmują za nie decyzje, nie informują o własnych planach, potem je narzucając… Na przykład trudno się umówić z licealistą, bo nagle okazuje się, że mama zaplanowała coś innego… Jak tłumaczyć, że młodzież musi się uczyć odpowiedzialności, słowności, punktualności?

                                                                                     Jerzy i Halina

 

Nie dysponuję wynikami badań, które pozwoliłyby na jakieś odpowiedzialne uogólnienia, ale z moich obserwacji wynikają następujące wnioski:

 

Po pierwsze (na szczęście) sporo jest rodzin, które wychowują odpowiedzialnie, to znaczy dość wcześnie pozwalają dzieciom podejmować własne decyzje, a potem spokojnie i życzliwie asystują im ucząc konsekwencji i odpowiedzialności;

 

Rodzice bez wyobraźni, albo nieodpowiedzialni, za wcześnie pozostawiają młodych ich własnej inicjatywie, nie wspierając duchowo ani intelektualnie ich psychospołecznego dorastania – młodzież z tej grupy wiele decyzji podejmuje zbyt emocjonalnie, bo najczęściej nie potrafią odróżnić przemyśleń od nastrojów;

 

Rodzice z nazbyt rozbudzoną wyobraźnią często wszędzie widzą zagrożenie, a u swoich dzieci tylko naiwność i brak doświadczenia – często wtedy podejmują większość decyzji za córki i synów, może to dotyczyć zarówno doboru koleżanek i kolegów, jak i wyboru szkoły czy nawet kierunku studiów – wtedy pojawiają się w społeczeństwie osoby właściwie niezdatne do podjęcia własnych decyzji.

 

W liście czytamy o pewnym połączeniu błędów, które też pojawia się dość często – wynika to z niesprawiedliwego, czyli nierównego traktowania młodych, którzy mają takie same prawo umawiać się jak i starsi. Bywa, że rodzice pozwolą dziecku zapisać się do harcerstwa, do chóru albo służby liturgicznej, a potem nie pomogą pilnować zbiórek, albo sami utrudniają w nich udział, „bo zaplanowali wyjazd na działkę albo zakupy”. Bywa, że nie informują o swoich planach, a potem nie pozwalają się spotkać z kolegą, „bo przecież idziemy do cioci”.

 

I młodzi i starsi powinni mówić rodzinie, jakie mają zamiary, nie tylko po to, aby dało się żyć wspólnie, również, aby oni potem umieli żyć sami…

 

Złoty środek: Tym razem to raczej apel: i do starszych i do młodszych – by starsi pomagali młodym podejmować własne decyzje, żyć własnym życiem i rozwijać własne pasje, również zachęcam młodych, by pomagali starszym uwierzyć w ich samodzielność i odpowiedzialność, by starali się być słowni i pełni inicjatywy. Aby świat, który stoi przed młodymi, był piękny i pełen nadziei i wolności.

 

Ks. Zbigniew Kapłański,

mail: x.zbigniew@wp.pl

 

 

Artykuł ukazał się w marcowo-kwietniowym numerze „Któż jak Bóg” 2-2016. Zapraszamy do lektury!