Oswajanie z brzydotą

Jeszcze 30 lat temu zwyczaj tatuowania się był w naszym kręgu kulturowym ograniczony do wąskich środowisk utożsamianych z tzw. marginesem społecznym. Tatuaże nosili wówczas głównie przestępcy, narkomani i członkowie różnych subkultur młodzieżowych.

 

Na przełomie XX i XXI wieku tatuaże stały się „cool” i „trendy”, a fakt ich posiadania coraz mniej kojarzy się z byciem kryminalistą czy innym wyrzutkiem społeczeństwa, a staje się sposobem naśladowania podziwianych i oklaskiwanych przez media celebrytów. Warto zatem zastanowić sie nad tym, czy popularność tatuaży jest pozytywnym, czy może negatywnym znakiem naszych czasów? Czy modę na tatuaże zaliczyć należy do tego rodzaju mód, które są stosunkowo niegroźne i nieszkodliwe, czy może kryje się za nią coś więcej?

 

Pogańskie malunki

By odpowiedzieć sobie na te pytania, należy w tym miejscu przyjrzeć się z bliska historycznemu rodowodowi tatuaży. Otóż zwyczaj robienia sobie różnorodnych malunków i znaków na ciele był przez tysiące lat popularny wśród społeczności o charakterze pogańskim, zaś pośród chrześcijan, jeśli występował, to bardziej na zasadzie wyjątku niż ogólnie przyjętej normy. Tatuowanie wśród pogan było czynnością naznaczoną w bardzo silny sposób piętnem pogańskich wierzeń i przesądów. W prymitywnych kulturach wykonywanie tatuażu należało do szamanów oraz innych pogańskich kapłanów i kapłanek, zaś sama ta praktyka uważana była za akt magiczny, mający na celu: wywoływanie lub wypędzenie duchów, prośba o ochronę skierowaną do zwierząt, bożków, sił przyrody i kosmosu, ochronę przed czarami i urokami, zachowanie młodości bądź uzyskanie nadludzkiej siły. Tatuaże były też traktowane jako symbol oddania się poszczególnym bóstwom czy swoisty znak, pozwalający na identyfikację danej osoby w zaświatach. Hindusi wierzyli, że dzieci pozbawione tatuaży nie będą mogły być rozpoznane po śmierci przez swoich rodziców.

Trudno się zatem dziwić, iż Pismo Święte zawiera jasny zakaz tatuowania się: „Nie będziecie się tatuować” (Kapł. 19,28). W Nowym Testamencie temat tatuażu w ogóle się nie pojawia właśnie dlatego, że w sposób absolutnie oczywisty wykonanie tej pogańskiej praktyki przez kogokolwiek z uczniów było nie do pomyślenia. W tym kontekście mocno brzmią słowa św. Pawła: „Bądźcie naśladowcami moimi, tak jak ja jestem naśladowcą Chrystusa” (1 Kor 11,1). Warto zadać sobie pytanie o to, kogo naśladujemy kiedy chcemy umieścić nieusuwalny tatuaż na swoim ciele? Czyż nie robią tego popularne „gwiazdy”, żyjące z dala od Pana Boga. Czy rzeczywiście te „modele” w prasie i telewizji, które szpanują tatuażami, są postaciami godnymi naśladowania, a ich tatuaż świadczy o moralności lub o wierze? Raczej nie. Dlatego też za św. Janem apeluję do każdego: „Umiłowany, nie naśladuj zła, lecz dobro! Ten, kto czyni dobrze, jest z Boga: ten zaś, kto czyni źle, Boga nie widział” (3J10,11).

 

Mania tatuowania

Antoni Kempiński, znany polski psychiatra, twierdził, że wygląd zewnętrzny jest niezwykle cennym i ważnym źródłem wiedzy o życiu wewnętrznym człowieka, o jego osobowości, a także o aktualnym samopoczuciu czy nastroju. Ludzie od zawsze informowali się wzajemnie o sobie poprzez swój strój, rodzaj fryzury czy makijażu. Inaczej wygląda strój weselny, żałobny, codzienny, sportowy. Inaczej ubierają się ludzie wykonujący określone zawody: strażaka, policjanta, lekarza czy górnika. Bywają także pewne szczegóły stroju, czy wyglądu, takie umowne kody, dzięki którym można poznać status społeczny danej osoby, jej przynależność czy jej utożsamianie się z określoną grupą. Zawodnicy poszczególnych klubów sportowych zakładają specjalne kostiumy, a ich kibice, zwłaszcza piłkarscy – szaliki. Członkowie subkultur młodzieżowych sygnalizują swoją przynależność do jednej z nich szczególnego rodzaju fryzurą, ubiorem, kolczykami czy właśnie tatuażami. Te ostatnie stają się bardzo modne u coraz młodszych odbiorców. Mania tatuowania zaczyna ogarniać nie tylko nastolatków, którzy są skłonni do ślepego naśladowania swoich piosenkarskich, aktorskich czy sportowych idoli, ale również małe dzieci. Najmłodsi naśladowcy nie wiedzą i nie rozumieją znaczenia sygnału, jaki poprzez swój tatuaż dają innym. Na razie jest to kalkomania, która była dołączona do opakowania produktów spożywczych, przemysłowych oraz, coraz częściej, do gazetki dla dzieci czy też zabawek; chociażby wytatuowanych lalek Barbie czy ostatnio bardzo popularnych lalek z serii Monster High. Następnie w czasie wakacji dzieci mają robione tatuaże z henny, aż kiedyś przyjdzie czas na prawdziwy tatuaż, gdy już będą z nim oswojone. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Należy się zastanowić, komu i dlaczego zależy na tego rodzaju – tylko pozornie niewinnej zabawie w tatuaż, a naprawdę w przygotowaniu do prawdziwego tatuażu. Może na tym zależeć być może członkom destrukcyjnej subkultury, sekty czy nawet narkotykowej mafii. Małe dziecko z wytatuowaną rączka sygnalizuje: mam bardzo tolerancyjnych rodziców, wychowuję się w domu, gdzie obowiązują nader liberalne zasady wychowania, moje kaprysy i zachcianki są z reguły zaspokajane, umiem przeforsować swoją wolę. Ponadto – łatwo ulegam presji kolegów i otoczeniu rówieśniczemu, jestem otwarty na nowości i eksperymenty. Dlatego nie bagatelizujmy mody na coś, co może oswajać nasze dzieci z brzydotą i śmiercią oraz prowadzić je do zainteresowania się subkulturą, sektą czy okultyzmem.

Podsumowując powyższe rozważania, stwierdzić należy, że w dzisiejszym świecie tatuaże stanowią kolejny sposób przekazywania wiedzy z zakresu okultyzmu, są formą bluźnierstwa oraz oswajania z brzydotą i wulgaryzmem. Nawet jeżeli tatuaż nie ukazuje żadnych antychrześcijańskich symboli, to i tak pozostaje formą szpecenia ciała i zniekształcania piękna Bożego dzieła. Jak więc widać, jest wiele ważnych powodów, aby powtórzyć za św. Pawłem: „Unikajcie wszystkiego, co ma choćby pozór zła”. Św. Paweł zachęca nas do czujności i roztropności oraz do duchowego rozeznawania duchów czy pochodzą od Boga czy też od Szatana. Dlatego od tatuaży należy trzymać się z daleka.

 

Małgorzata Więczkowska

Tekst ukazał się w Któż jak Bóg 2/2015