Kochać i nie zawłaszczać. Oto trudna sztuka, którą trzeba posiąść zarówno wobec współmałżonka, jak i swoich dzieci. Przyglądając się Marii i Alojzemu Quattrocchi, szukamy inspiracji do ufnego przechodzenia przez trudne doświadczenia życiowe.
Życie małżonków Quattrocchi naznaczone było krzyżami od początku ich relacji. Trudne doświadczenia można określić mianem sytuacji granicznych, w ogniu cierpienia których następowała próba wiary. Rok po śmierci przybranych rodziców Alojzy (mając 23 lata) został zaproszony przez rodzinę Marii do spędzenia wspólnych wakacji. Był to początek ich wielkiej przyjaźni. W tym samym roku dotknęła go poważna choroba zagrażająca życiu. Był to moment, kiedy młodzi uświadomili sobie jak bardzo są sobie bliscy i odważyli się na pierwsze gesty religijne. Maria przesłała przyjacielowi obrazek Matki Bożej z Pompei, zapewniając o swojej modlitwie. Uzdrowienie Alojzego wykrystalizowało w Marii jeszcze mocniejszą wiarę i przekonanie o miłości do niego. A dla Alojzego gest ten stał się tak ważny, że przez całe życie nosił on obrazek Matki Bożej w portfelu.
Oddać życie za życie
Jako rodzice trójki dzieci Małżonkowie postawieni zostali przed jeszcze większym wyzwaniem, gdy w cierpieniu musieli podejmować najcięższe decyzje. Kiedy Maria była w czwartej ciąży, życie jej i dziecka było zagrożone. Lekarze proponowali aborcję, jednak Quattrocchi powierzyli całą sytuację Bogu, zdając się na Jego wolę i zgadzając się na przyjęcie nawet najtrudniejszego scenariusza – osierocenia przez Marię dzieci i pozostawienia Alojzego samego na tym świecie, za cenę życia czwartego dziecka, rozwijającego się pod sercem matki. Głęboka wiara pozwoliła im świadomie podjąć tę decyzję, w której Maria wykazała gotowość złożenia ofiary ze swojego życia, a Alojzy całkowicie ofiarował się Bogu, uczestnicząc w codziennej Mszy Świętej. Maria i jej córeczka zostały ocalone, a doświadczenie to umocniło Małżonków w oddaniu Bogu siebie samych oraz siebie nawzajem bez stawiania Mu jakichkolwiek warunków.
Bóg troszczy się najlepiej
Taką samą drogę zawierzenia Quattrocchi przeszli jako rodzice. Żyjąc w czasie II wojny światowej zmagali się z lękiem o dorosłe już dzieci. Wielokrotnie ufna modlitwa rodziców pomagała ich dzieciom wyjść z niebezpiecznych sytuacji. Małżonkowie posiedli trudną sztukę traktowania drugiej osoby w kategorii daru i własności samego Boga. Dzięki temu w ich domu nie budowano relacji na kontroli, ale na zaufaniu.
W drugiej inspiracji danej nam w życiu Marii i Alojzego, spójrzmy, w jaki sposób traktujemy naszego współmałżonka i dzieci. Czy pozwalamy im na własne zdanie? Czy zgadzamy się na różnice temperamentu, zainteresowań, pragnień? Czy nie zamartwiamy się o nich, ale staramy się oddawać ich Bogu, pamiętając, że On kocha nas i naszych najbliższych najbardziej?
Dorota Szumotalska
Artykuł ukazał się w marcowo-kwietniowym numerze „Któż jak Bóg” 2-2019. Zapraszamy do lektury!