Jezus uchodźcą?

Jakiś czas temu kard. Luis Antonio Tagle z Filipin w przesłaniu na Adwent napisać miał m.in.: „Jezus urodził się jako uchodźca”. Tłumaczenie okazało się być nie do końca poprawne, bo w oryginale, filipiński duchowny powiedział, że Jezus nie urodził się, ale stał się uchodźcą i urodził się biedny jak uchodźcy („(…) Jesus who himself became a refugee. Jesus was born poor, like these refugees (…)”).

Porównanie losu Jezusa do losów uchodźców nie jest jednak nowe i zostało użyte również przez papieża Franciszka, który za podstawę wziął ucieczkę Świętej Rodziny do Egiptu. Również wielu innych biskupów, kaznodziei czy publicystów lubi mówić o Jezusie jako uchodźcy, stąd nie ma wątpliwości, że jest to jeden z dominujących sposobów odczytywania Ewangelii Dzieciństwa Jezusa.

Apokryfy a dzieciństwo Jezusa

Nie jest to jednak jedyna narracja. W ciągu przeszło 2000 lat pojawiło się wiele innych. W starożytnych apokryfach dominuje narracja Jezusa jako cudownego dziecka. „Ewangelia Dzieciństwa Ormiańska” opowiada np., że Jezus w czasie ucieczki do Egiptu miał 18 miesięcy i był ścigany przez milionową armię Heroda. Po przekroczeniu granicy z Egiptem, Święta Rodzina zamieszkać miała na 6 miesięcy w pewnej miejscowości, a potem przenieść się do Kairu, gdzie Jezus spędził 4 miesiące spędził w wielkiej królewskiej rezydencji. Tam bawił się z dziećmi, m.in. zjeżdżał z dachu zamku po promieniach słońca, tak że wszyscy się dziwili. Kiedy Święta Rodzina przeprowadziła się do Mesrin, posągi zwierząt w świątyni i w mieście miały zacząć krzyczeć, że oto monarcha, syn wielkiego króla, zbliża się do miasta z liczną armią. W jeszcze innym egipskim mieście zawalić się miała świątynia bożka Apollina, Jezus rozgniewał się bowiem widząc posąg podpisany: „Apollo, bóg stwórca nieba i ziemi” („Apokryfy Nowego Testamentu” t. 1, cz. 1, Kraków 2017, rozdz. XV, s. 488-496).

Apokryfy mówią też m.in. o tym, jak palma daktylowa schylić się miała na rozkaz Jezusa, gdy Maryja nie mogła dosięgnąć owocu. W nagrodę anioł zabrał jedną z gałązek tej palmy do raju i tam ją zasadził (scena ta przedstawiona została na rzeźbie w chórze paryskiej Notre-Dame, a także na witrażach w Lyonie i Tours). W apokryfach czytamy także np. o dwóch rabusiach, którzy ulitowali się na nędzą Józefa i Maryi i dostarczali im żywność: jeden z nich to dobry łotr (scenę tę wyobraża emalia w paryskim Muzeum Cluny) (D. Rops, „Dzieje Chrystusa”, Warszawa 1968, s. 129).

Generalnie w starożytnych narracjach chodziło to, by pokazać, że mały Jezus jest Bogiem, wszyscy Mu służą i nie ma się czego obawiać.

Polskie narracje o małym Jezusku

Inną narrację przestawił polski pisarz i biblista Roman Brandstaetter („Jezus z Nazarethu”, Kraków 2012, t. I, s. 182-187). Dla niego centralnym motywem pierwszego etapu życia Jezusa jest mądrość i stałość Józefa. Opiekun Jezusa oddać miał krnąbrnego osła pożyczonego z Nazaretu komuś, kto do Nazaretu z Betlejem wracał, a za złoto, kadzidło i mirrę kupił dwa nowe, rozważne osły o popielatosrebrnej sierści. Do tego nabył pieluchy i ciepłą chustę dla Dzieciątka, a Maryi kupił skórzane sandały, piękną szmaragdową suknię i gruby płaszcz z wielbłądziej sierści, bo zima była wówczas sroga. Resztę pieniędzy zachował na lepsze czasy, chociaż Maryja naciskała, aby i sobie kupił lepsze ubranie. Potem Józef udać się miał z Maryją i Jezusem do Materii w Egipcie, gdzie zamieszkał u kupca judejskiego, któremu kiedyś pomógł w chorobie, a który z wdzięczności zaprosił go już niegdyś do Egiptu.

Autorowi w jego narracji chodziło o to, by pokazać, że Opatrzność zawsze czuwa i dzięki cechom Józefa Boskiemu Dzieciątku nie stanie się krzywda.

Jeszcze inną narrację możemy spotkać w legendach góralskich. Nie mogę tego znaleźć u Tetmajera, ale gdzieś czytałem gawędę o kleryku, który został Janosikiem. Po trzecim roku formacji, gdy chciał przyjechać na Boże Narodzenie do domu, schwytali go zbójnicy. Gdy zaś dowiedzieli się, że młodzian uczy się na księdza, kazali mu mówić kazanie, zanim obedrą go ze skóry. On wtedy zaczął opowiadać, że zbójnicy są biedni i mieszkają w jaskiniach jak Pan Jezus, który urodził się w grocie. I tak pięknie mówił, i tak się im jakoś dobrze dogadywało, że zbójcy nie tylko go nie zabili, ale i nawet kleryk dołączył do nich, stając się słynnym Janosikiem.

W tej narracji chodziło o to, żeby ratować swoją skórę i powiedzieć cokolwiek takiego, co ułagodziłoby serca rozbójników.

Ciągle nowe narracje

Ciekawa też jest narracja, którą poznajemy w Grocie Mlecznej w Betlejem. Pielgrzymi słyszą tam, że biały kolor skał wziął się z tego, że Maryja w czasie ucieczki do Egiptu, karmiąc Jezusa, upuściła kilka kropel mleka, od którego zabieliły się skały. Wiele osób modli się w tamtym miejscu o potomstwo; o to, by matki mogły karmić zdrowym mlekiem własne dzieci. Tam również sprzedawany jest proszek z białej skały, polecany do picia karmiącym matkom.

Parę lat temu proponowałem żartem, abyśmy stworzyli nową narrację i mówili, że pomaga nie tylko proszek, ale również pocieranie piersi o białą skałę. Jest w grocie boczna kaplica i można by proponować taki zabieg, mówiąc, że są dwie tradycje: przez ubrania i bez ubrań. Słusznie „zjechali” mnie wszyscy, którzy o tym słyszeli, że „se jaja robię”, ale przecież intencje moje nie były chyba bardziej skandaliczne od tych, którzy wymyślili „cudowny” proszek. Ja przynajmniej bym na tym nie zarabiał. Chodziło tylko o to, żeby pokazać, że narracje można ciągle tworzyć nowe i to, co się ostatecznie liczy, to wiara a nie sposób je okazywania.

***

Na przestrzeni wieków było pewno jeszcze więcej narracji o ucieczce Jezusa do Egiptu. Która z nich jest prawdziwa? Żadna. Czy mamy zatem prawo do ich wymyślania? Mamy. Bo Ewangelia dana nam jest również po to, żeby oświetlać nasze aktualne życie. Ważne jednak, aby umieć odróżniać narracje od faktów historycznych, przynajmniej tak jak odróżniamy film fabularny od dokumentalnego. Na pytanie: „Jak było naprawdę?” próbują odpowiedzieć bibliści. Na to pytanie nie odpowiadają narracje. One odpowiadają na pytanie: „W jakim kluczu mogę przeczytać dany fragment, aby osiągnąć z góry zamierzony cel?”. Dlatego też nie można się kłócić o to, czy narracje są prawdziwe. Lepiej się zastanowić, czy dzięki nim świat staje się choć trochę lepszy.

ks. Wojciech Węgrzyniak

wegrzyniak.com

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (3/2022)