Powoli dobiega końca rocznica dziesięciolecia peregrynacji św. Michała Archanioła w znaku figury po Polsce. To okazja do wdzięczności, ale także do podsumowania tego, co zadziało się w sercach tak wielu ludzi uczestników czasu Mocy i Łaski.
Z perspektywy upływającego czasu wyraźnie można dostrzec niesamowitą prawidłowość dojrzewania w relacji przyjaźni z Księciem Aniołów. Gdy przed dekadą rozpoczynał się czas nawiedzenia, nikt chyba nie podejrzewał, że tak spektakularne i trwałe będą jego owoce. Tysiące wspólnot, miliony uczestników peregrynacji, setki tysięcy osób przywdzianych znakiem szkaplerza – jest z czego się cieszyć i za co Panu Bogu dziękować. To, co da się zauważyć, spotykając czcicieli świętego Archanioła, to piękno osobistego odkrywania niesamowitej przyjaźni ludzko-anielskiej.
Niektórzy, jak sami o tym wielokrotnie mówią, odkryli św. Michała „ot tak”, tzn. nie planowali tego, nie marzyli o tym. A tu niespodzianka: przychodzą do kościoła, a tam znak – figura i przeżywana przez parafialną wspólnotę peregrynacja. Wystarczył moment, chwila spędzona w bliskości Księcia Aniołów i coś „zaiskrzyło”. Zrodziło się nieopanowane pragnienie bliskiej relacji, przypieczętowane niejednokrotnie przyjęciem znaku szkaplerza i codzienne potwierdzenie w postaci odmawianej modlitwy papieża Leona XIII.
Byli też i tacy, którzy spotkanie ze Świętym Archaniołem przeżywali jako konsekwencję wcześniejszej z nim zażyłej relacji. Odkryli Go w dzieciństwie, młodości czy wczesnej dorosłości, a teraz przyszedł moment, aby to, co trwało już tyle lat, na nowo przeżyć, wzmocnić, skonkretyzować.
Zdarzały się (i to niejednokrotnie) i takie sytuacje, że przyprowadzeni wcześniej „na sposób duchowy” (bo innej, z różnych powodów, możliwości nie było) ludzie, później sami trafiali przed oblecze widocznego na ziemi znaku Świętego Archanioła, by przeżyć osobiste z Nim spotkanie. Przemienił serce, przyprowadził do Boga, pokazał na nowo drogę ku Stwórcy, zaprowadził do kratek konfesjonału i stał się cud – cud przemiany serca i życia. Tyle razy podczas tych dziesięciu lat miało to miejsce i ciągle ma – Bogu niech będą dzięki za Archanioła Przyjaciela tak wielu.
Różnorakie są sposoby działania Opatrzności Bożej; jedno co uskrzydla, to stwierdzenie tak często wypowiadane: „Mój Archanioł, mój Święty Michał, mój Niebiański Przyjaciel”. Przychodzi na myśl obraz dziecka z ulubioną zabawką w dłoni, ściskaną i przytulaną. To ta jedyna wyjątkowa i niepowtarzalna. Ach, strach pomyśleć, co by się stało, gdyby zginęła.
Niech się radują serca, niech wypływa z nich wdzięczność skierowana do kochającego nas Stwórcy za dar obecności i działanie w naszym życiu wysłannika nieba – Świętego Archanioła Michała – naszego i mojego osobistego PRZYJACIELA.
Dobiega powoli końca czas kolejnego roku naszego życia. Co przyniesie przyszłość? Tego nie jesteśmy w stanie odgadnąć i przewidzieć. Jedno jest jednak pewne: w tym, co przyjdzie nam przeżywać, nie będziemy osamotnieni. Będzie z nami, będzie czuwał i nas wspomagał największy i najpotężniejszy spośród aniołów w niebie – Archanioł Michał, nasz najwierniejszy Przyjaciel. Powierzajmy mu teraźniejszość i naszą przyszłość – bo któż jak Bóg!
Z darem pamięci w modlitwieks. Robert Ryndak CSMA
Świętego Michała Archanioła
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” 6/2023