Przejmij kontrolę nad stresem

Może być motywujący i twórczy, ale może też być destrukcyjny i szkodliwy. Stres. Towarzyszy nam od zarania dziejów i nie ma mowy, by ktoś choć jeden dzień przeżył bez jego wpływu na organizm. Jak się bronić przed zbytnim stresem, a ten, który trzeba przeżywać, oswoić i wykorzystać jako inspirację?

Ostatnie lata obfitują w wydarzenia, które sprawiają, że czujemy się obciążeni nadmiernym stresem. Także paradoks naszych czasów polega na tym, że nasze życie staje się coraz bardziej komfortowe, ale coraz częściej nie radzimy sobie z napięciem psychicznym, ze stresem, który niszczy nasze zdrowie. I zamiast długie lata cieszyć się ze zgromadzonych dóbr i kompetencji, zaczynamy chorować, stając się niezdolnymi do przekazania radości życia młodszemu pokoleniu. Czym jest stres, że nie rozbrojony w porę może zaburzyć funkcjonowanie całego organizmu?

Kilka słów o fizjologii stresu

Na początku trzeba uświadomić sobie, że stres to nie tylko emocje, nie tylko sposób postrzegania danej sytuacji, ale lawina reakcji naszego organizmu. Coś, co wywołuje szybsze bicie serca, umownie nazywane bywa stresorem. Nie jest ważne, czy jest to stłuczka samochodowa w drodze do pracy, czy przykra wymiana zdań z małżonkiem. Oba te zdarzenia wywołują określoną, biologiczną reakcję w naszym ciele.

Nasz autonomiczny układ nerwowy produkuje szereg neurohormonów, które mają za zadanie pobudzić odpowiednie gruczoły do wzmożonej produkcji substancji mobilizujących nasz organizm do walki z przeciwnościami. Nasze ciało w stresie przechodzi na „wyższe obroty”. Przyspiesza czynność serca, wzrasta liczba oddechów, ciśnienie tętnicze i poziom glukozy we krwi. Poprawia się ukrwienie mózgu i mięśni szkieletowych, a jednocześnie pogarsza przepływ krwi przez skórę i przewód pokarmowy. Wszystko po to, by przygotować nas do szybkiego działania i aktywności narządów strategicznych (mózg, mięśnie), kosztem innych, które mają mniejsze znaczenie w sytuacji alarmowej.

Jakie zagrożenie wynika z przedłużającego się stresu?

Wszystko dobrze się kończy, jeśli zmobilizowani do działania uporamy się z wyzwaniem, a napięcie opada i organizm wraca do fizjologicznej normy. Dobrze, jeśli mamy też satysfakcję z wygranej w danej sytuacji stresowej, a w miejsce „hormonów walki” nasz organizm wyprodukowuje „hormony satysfakcji”, które zadziałają wyciszająco.

W życiu jednak coraz częściej bywa tak, że jakiś stresor zaczyna być stałym elementem naszej rzeczywistości. I czy jest to nielubiana praca, narastające latami nieporozumienia małżeńskie, czy lęk odczuwany przed pandemią, reakcja biologiczna naszego ustroju jest podobna i zaczyna doprowadzać do destrukcji naszego organizmu.

Wydłużające się okresy wzrostu ciśnienia, poziomu glukozy i lipidów we krwi, to nic innego jak czynniki ryzyka rozwoju chorób serca, cukrzycy czy zmian miażdżycowych, doprowadzających do udarów i zawałów. Według różnych badań przedłużający się stres może przyspieszać rozwój chorób otępiennych (np. choroby Alzheimera), a nawet przyczyniać się do obniżenia płodności u zdrowych, młodych osób.

Atakują nas choroby psychosomatyczne

Podwyższone tętno, wzmożone napięcie mięśni: tych z górnych partii naszego ciała – wywołujących bóle głowy, tych tułowia – nasilających bóle kręgosłupa, uczucie wyczerpania i ściskania w żołądku. Z czasem problemy ze snem, rozdrażnienie. Znamy ten stan, towarzyszący wrażeniu, że nagle mamy jakby za dużo na głowie, a coraz mniej energii i chęci do działania. Zamieszkał w naszym otoczeniu stresor, a my nie jesteśmy w stanie wyłączyć reagowania na niego, doświadczając biologicznych konsekwencji przedłużającego się napięcia.

Warto także wspomnieć, że ta biologiczna kaskada naszego organizmu z czasem doprowadza do obniżenia odporności, do osłabienia naszej bariery immunologicznej. Łapiemy kolejne infekcje. Pogarszająca się jakość snu, bóle brzucha, głowy, kręgosłupa, zmuszają nas do łykania kolejnych tabletek na ból, na sen, na nadkwasotę, a trochę później na nadciśnienie, cukrzycę i zapalenie jelit. Spirala rozwoju chorób psychosomatycznych ruszyła. Przeciążona psychika, przedłużający się stres, wywołując wspomniane kaskady reakcji naszego ciała, doprowadza do pęknięcia słabego ogniwa. Choroba wrzodowa żołądka, nadciśnienie tętnicze, astma oskrzelowa, zespół jelita nadwrażliwego, choroby autoimmunologiczne – to początek długiej listy schorzeń, gdzie podłożem bywa w porę nieprzerwana spirala tłumionego latami stresu.

Czy każdy stres jest szkodliwy?

Nie. Nasze życie bez stresu, bez tego „pozytywnego” stresu, który motywuje do działania i sprawia, że musimy codziennie rozwijać nasze umiejętności, byłoby mało kreatywne. To stres przed egzaminem pobudza nas do wysiłku, a potem mobilizuje nasz organizm, poprawiając koncentrację (dobrze ukrwiony mózg, któremu dostarczono ulubioną glukozę i odpowiednią ilość tlenu) i przekierowując całą energię na walkę o pomyślne zakończenie. Każdy z nas zna to uczucie powodzenia, kiedy w jednej chwili zapominamy o nieprzyjemnych przejawach stresu, bo ich miejsce zajęło radosne rozładowanie napięcia i przyjemna relaksacja mięśni.

To sytuacje twórcze i nieszkodliwe. Organizm zmobilizował do działania, organizm wywalczył nagrodę, organizm odczuwa ulgę i zadowolenie. Szkodliwość narasta wtedy, jeśli stan napięcia zaczyna się przedłużać, nie pozwalając na rozładowanie, a my nie staramy się w porę temu przeciwdziałać.

Jak przeciwdziałać destrukcyjnemu wpływowi stresu?

Po pierwsze: dystans i pozytywne myślenie. Trudne? Raczej tak, ale konieczne. Nasz mózg, ciągle do końca nieodgadniony, ma zdolność rejestracji przykrych wrażeń z przeszłości i projektowania tych doświadczeń na przyszłość. Jeśli zatem nie nauczymy się spodziewać w przyszłości dobrych rzeczy, popadniemy w skłonność do spodziewania się rzeczy złych. Jednym słowem: zareagujemy profilaktycznie nadmiernym stresem. Kaskada biologicznych konsekwencji ruszy. Czy potrzebnie? Często okazuje się później, że nie. Ale nawyk pozostaje. Napięcia utrzymują się i kumulują.

Czy znamy to uczucie, że wolimy przebywać w towarzystwie osób, które zarażają nas swoim spokojem i optymizmem, nawet w trudnych chwilach? Stańmy się takimi osobami. Dla dobra swojego organizmu i innych.

Po drugie: konieczna jest stała dbałość o rozładowywanie napięcia w życiu. Nic nie jest tak skuteczne w rozluźnianiu nadmiernie napiętych mięśni, jak aktywność fizyczna. Najlepiej taka, którą lubimy: spacer, wyprawa do lasu, bieganie, pływanie, jazda na rowerze. Najlepiej na świeżym powietrzu i w kontakcie z naturą. Zieleń uspokaja.

Po trzecie: nie pozostawajmy w napięciach życiowych sami. Dzielmy nasze frustracje z bliską osobą, wypowiedzenie ich zmniejszy stres. Nie żałujmy czasu na rodzinne spotkanie przy kawie, odwiedzenie ulubionego przyjaciela, czy choćby rozmowę telefoniczną z odległym, zaufania godnym krewnym. Dbajmy o relacje międzyludzkie. Szczególnie te, które niosą cenne dla nas wartości.

Czy duchowość chrześcijańska jest pomocą w stresie?

Kilka razy Chrystus wypowiada znamienne: „Nie lękajcie się”. Jakby chciał uchronić swoich uczniów przed nadmiernym przeżywaniem tego, co spotykają na swojej drodze. Człowiek pozbawiony zalęknienia postrzega rzeczywistość jako przyjaźniejszą i jest zdolny do konstruktywnego działania. Choćby szedł ciemną doliną.

Zagadnienia do przemyślenia:

1. Czy budząc się rano staram się z optymizmem podejmować postawione przede mną zadania?

2. Czy doceniam osobę, z którą mogę na co dzień dzielić swoje stresy?

3. Czy w moim życiu jest stały czas na rozładowywanie stresu (spacer, rozmowa, hobby)?

4. Czy jako osoba wierząca oddaję moje stresy Opatrzności?

dr n. med. Beata Brożek

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (1/2023)