W poprzedniej części cyklu skupiliśmy się na próbie odpowiedzi na pytanie o to, czym Boża Miłość nie jest. Skoro więc wykluczyliśmy wszelkie „ziemskie” naleciałości na rozumieniu słowa „miłość”, spróbujmy dziś, wraz ze św. Pawłem i ks. prof. Edwardem Stańkiem, przedstawić „pozytywną” definicję Bożej Miłości.
Czy opisowa definicja miłości rozpoczyna się od słów „Miłość wszystko znosi”?
Tak, oto tekst, w którym zawarta jest odpowiedź na pytanie o to, jaka jest Boża Miłość:
Wszystko znosi,
wszystkiemu wierzy,
we wszystkim pokłada nadzieję,
wszystko przetrzyma.
Miłość nigdy nie ustaje (1 Kor 13, 7-8).
Jak rozumieć stwierdzenie, że „miłość wszystko znosi?”
To znaczy, że jest życiem, którego nie da się zniszczyć. Może być tylko opuszczenie przez miłość wrogiego jej środowiska. Opuszczając je i tak odnosi ona zwycięstwo. To właśnie to środowisko sparaliżowane jest duchową śmiercią. Innymi słowy, można zniszczyć człowieka odbierając mu życie doczesne, ale jeśli dobrowolnie się on na to zgadza, odpowiada miłością przebaczającą, która zostaje ocalona. Mamy z tym do czynienia na krzyżu stojącym na Golgocie oraz w śmierci każdego męczennika.
Niezrozumiałe są również słowa: „Miłość wszystkiemu wierzy”. Proszę o uchylenie rąbka tajemnicy, o której jest tu mowa.
Przypisując taką miłość osobie stwierdzilibyśmy, że mamy do czynienia z człowiekiem naiwnym, który wierzy każdemu. Św. Paweł pisze jednak „wszystkiemu”, a nie „każdemu”.
Co to znaczy wierzyć „wszystkiemu”?
Miłość Boża wierzy w realizację woli Ojca Niebieskiego w każdej sytuacji. Ona się odnajduje uczestnicząc w tej woli. Św. Pawłowi chodzi o to, by zaznaczyć, że ten, kto kocha tą miłością, wie komu może zaufać i wie, że to, co się dzieje, posiada sens znany Bogu.
Autor Listu do Koryntian ma przed oczami trzy dary Boga: wiarę, nadzieję i miłość. My nazywamy je cnotami teologicznymi, kiedyś były zwane cnotami boskimi. Św. Paweł wyraźnie zmierza do tego, że w trójcy tej najważniejsza jest miłość, która na ziemi posługuje się wiarą i nadzieją.
Jak w takim razie należy rozumieć stwierdzenie, że „miłość we wszystkim pokłada nadzieję”?
Miłość w czasie jest nastawiona na wzrost, jej dynamizm objawia się w procesie dorastania. Nic nie jest w stanie przeszkodzić jej w realizacji tego, co zostało zaplanowane przez Ojca i przekazane w formie obietnic, na realizację których czekamy z nadzieją. Ta Boska nadzieja jest pewna i tym się różni od ludzkiej nadziei.
Autor nieustannie ma na uwadze różnicę, jaka istnieje między ludzką miłością, która ma nadzieję, ale często przeżywa rozczarowanie, bo nie osiąga tego, co chce, a Boską miłością, której nadzieja jest pewna.
Idźmy dalej. Co oznaczają słowa: „miłość wszystko przetrzyma?”
Ponieważ Boża miłość to najdoskonalsza forma życia, umie ona przeżyć wszelkie kryzysy. Traktuje je jak tor przeszkód. Pokonując je bieg ukończy – to jeden jej obraz; drugi – wyda wszystkie owoce. Miłość jest przygotowana na kryzysy, one je mobilizują, a nie zniechęcają. Powtarzam: ludzką miłość kryzysy załamują, boską mobilizują. To ważny znak tego, z kim mamy do czynienia. Jeśli kogoś przeszkody podłamują to dowód, że nie umie on kochać miłością Bożą. Przykładowo: zdziwieniem dla innych jest człowiek, który wiedząc o bardzo złośliwym raku nie zniechęca się, lecz wypełniony pokojem spokojnie wykonuje to, co jeszcze może wykonać. On żyje Bożą miłością, a raka traktuje jako zadanie, które chce dobrze wykonać.
„Miłość nigdy nie ustaje” – czy to znaczy, że ciągle jest twórczym życiem?
To właściwe odczytanie. Ludzka miłość nie tylko doświadcza załamań, ale i umiera. Dla prawdziwie zakochanych ludzi godziny, dni, a czasem lata mogą być bardzo trudne, ale w nich miłość rośnie. Pewien mąż, żyjąc taką miłością, gdy żona go opuściła powiedział: „Żyję tylko w 50 procentach”. Miłość Boża żyje w 300 procentach, bo w niej jest obecny Chrystus. Jeśli Bożej miłości zabraknie w małżonku lub małżonce, człowiek wierny Chrystusowi dalej żyje miłością w 200 procentach – jego 100 i Chrystusa 100. Brakuje tych 100 procentów współmałżonka. Radość z dostrzeżenia różnicy pomiędzy ludzką a Boską miłością jest wielkim wydarzeniem.
Czy w kolejnych słowach św. Paweł powraca do charyzmatów, by jasno ukazać, że miłość jest wśród nich największym, bo wszystkie inne są ograniczone?
Dokładnie pisze tak:
[nie jest] jak proroctwa, które się skończą,
albo jak dar języków, który zniknie,
lub jak wiedza, której zabraknie.
Po części bowiem tylko poznajemy,
po części prorokujemy.
Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe,
zniknie to, co jest tylko częściowe (1 Kor 13, 8-10).
Charyzmaty są potrzebne na ziemi do wypełnienia w Kościele woli Ojca. Miłość Boża jest doskonałością w perspektywie nie tylko doczesnej, ale i wiecznej. Stąd wyraźne przypomnienie Pawła, że charyzmaty mają charakter przejściowy i twórczo mogą być wykorzystane przez tego, kto umie kochać miłością Bożą.
Dlaczego św. Paweł wpisuje w ten Hymn swoje życie? Co wyraża w następujących słowach?:
Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecinne (1 Kor 13, 11).
Życie Ewangelią to drugie życie. Dlatego św. Paweł nawiązuje do jego podobieństwa do życia doczesnego. Chrzest to nasze nowe narodziny. Dziś niewielu ludzi traktuje Ewangelię jako swoje drugie życie, za które trzeba wziąć pełną odpowiedzialność. To życie naszego ducha, które jest życiem dziecka Bożego jest tysiące razy bogatsze od naszego życia doczesnego. My mówimy, czujemy i myślimy jak dziecko, czyli mając na uwadze tylko doczesność. Niewielu natomiast mówi, czuje i myśli jak dziecko Boga.
Jak to się stało, że w Kościele katolickim tak wielu zrezygnowało z życia duchowego?
Paweł był świadomy tego, że przeżył proces dojrzewania i to, co było w nim na miarę dziecka, ma już za sobą. Żyje dojrzałością mężczyzny, który umie kochać miłością Bożą i tę miłość sławi w Hymnie. Dotykamy tu sprawy wyjątkowo aktualnej. Chrześcijaństwo dla wielu nie jest nowym życiem, które polega na dorastaniu.
Dlaczego w nauczaniu Kościoła rzadko się o tym procesie dojrzewania mówi?
Ludziom wystarcza doczesność, czyli życie tylko na ziemi. Ich wiara w życie wieczne nie interesuje. Oni nawet nie chcą o niej słyszeć. Założyli na swoje uszy słuchawki i nastawieni są tylko na to, co ich interesuje.
Jeszcze raz stajemy przed pytaniem o to, jaka jest różnica między człowiekiem, który wierzy, a niewierzącym. To pytanie uderzy w ludzi jak grom z jasnego nieba, a za nim uderzy drugi grom. Ludzie odkryją bowiem, czym się różni miłość ludzka od Boskiej, czyli życie człowieka od życia dziecka Bożego. Dziecko Boże nie traci życia ludzkiego, ale je ubogaca świętą wiecznością.
Dlaczego Ksiądz stawia te pytania tak ostro, że aż trudno nam słuchać?
One zostały postawione już dwa tysiące lat temu. Trzeba tylko osobiście na nie odpowiedzieć, bo nasze jutro od tej odpowiedzi zależy.
Czy Ksiądz też może powiedzieć za św. Pawłem?
Gdy byłem dzieckiem,
mówiłem jak dziecko,
czułem jak dziecko,
myślałem jak dziecko.
Kiedy zaś stałem się mężem,
wyzbyłem się tego, co dziecinne (1 Kor 13, 11)?
Tak, to moje świadome wyznanie, dlatego mnie nie interesuje Kościół katolicki traktowany jak przedszkole. W Kościele Chrystusa na „przedszkole” i „szkołę podstawową” na drodze ewangelicznego dorastania człowiekowi nawróconemu wystarczy 3-6 lat. W nich przechodzi się z wieku młodzieńczego do dojrzałości.
Dziś w naszym Kościele proces ten zabiera jednak dziesiątki lat. Niewielu kończy „szkołę podstawową” w ujęciu ewangelicznym, a bardzo niewielu zabiega o świadectwo dojrzałości, które otrzymuje odpowiedzialny mężczyzna. Bogu dziękuję za to stopniowe dojrzewanie, jakie przeżyłem, i cieszę się, że mogę dziękować wraz z tymi, których dorastanie do Bożej miłości interesuje.
Zostało nam jeszcze zakończenie Hymnu o Miłości:
Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno;
wtedy zaś [zobaczymy] twarzą w twarz:
Teraz poznaję po części,
wtedy zaś poznam tak, jak i zostałem poznany.
Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość – te trzy:
z nich zaś największa jest miłość (1 Kor 13, 12-13).
Św. Paweł w zakończeniu zestawia „teraz” przeżywane na ziemi, a więc wpisane w czas, z „teraz” wieczności, która nas czeka. Ponieważ na ziemi mamy dostęp do życia Bożego jako Prawdy Objawionej przez łaskę wiary, to poznanie to jest tylko odbiciem Bożej rzeczywistości w zwierciadle; nie daje nam ono bezpośredniego widzenia Bożego świata takiego, jakim jest.
Zwierciadło, o którym pisze św. Paweł, może zostać rozbite, ale Boża rzeczywistość nadal będzie istnieć. Wiara to droga do spojrzenia „twarzą w twarz” Bogu. Wtedy lustro wiary nie będzie już potrzebne. Św. Paweł czekał na poznanie prawdy o Bogu, Jego świecie, i prawdy o sobie. Dojrzewanie duchowe polega na odnalezieniu siebie w Bożym świecie, w którym On mnie potrzebuje. W tym świecie odnajduję zadania, które On mi zleca, dla których mnie stwarza i będzie stwarzał wiecznie.
Św. Paweł swój Hymn kończy słowami:
Tak więc trwają – wiara, nadzieja i miłość – te trzy,
a z nich największa jest miłość.
W słowach tych przypomina on, że wiara i nadzieja istnieją tylko w czasie, a miłość Boża – w czasie i w wieczności. Ona na ziemi idealnie wykorzystuje charyzmat wiary i nadziei, a po wejściu do nieba pozostaje jako jedyna z trzech. Miłość Boga jest największym skarbem, jaki można posiadać i pielęgnować, a skoro jest ona Życiem, będzie wzrastać i wydawać owoce w nieskończoność. Wszystko wtedy będzie „twarzą w twarz” z Ojcem, który nas stworzył, Synem Boga, który jest naszym Bratem i Duchem Świętym, który zamienia nas w Miłość, bo na jej obraz i podobieństwo jesteśmy stwarzani.
Czy omówiony Hymn św. Pawła to program życia ucznia Jezusa?
Jest to ujęty w inne słowa program, jaki Jezus zostawił w „Modlitwie Pańskiej”. Kto kocha miłością Bożą, ten nieustannie modli się w duchu „Ojcze nasz”. Ta bowiem miłość jest życiem dziecka Bożego.
Z ks. prof. Edwardem Stańkiem
rozmawiał
ks. Piotr Prusakiewicz CSMA
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (3/2022)