Wiara nie jest sprawą prywatną. To jedno z kłamstw, jaki wpaja nam świat. Jednakże między nawracaniem a głoszeniem Dobrej Nowiny jest zasadnicza różnica.
Wiara, choć dotyczy jednej z najbardziej intymnych sfer, nie jest sprawą prywatną. Jest osobistą, ale nie prywatną. Mamy powiedziane:
I rzekł do nich: «Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu! (Mk 16,15)
Zatem wiara ma charakter misyjny. Jednak czym innym jest chęć nawracania, często niestety w stylu „Modlitwy Polaka” z filmu „Dzień Świra” lub z pozycji „wszystkowiedzącego”, tego bardziej „oświeconego”, z piedestału, a czym innym głoszenie Ewangelii – czyli dobrej nowiny – wszelkiemu stworzeniu.
Słuchaj, przyjmij, kochaj
Jakie jest pierwsze przykazanie? – zapewne odpowiemy, że to przykazanie miłości. Tymczasem pierwsze przykazanie to „Słuchaj”.
Pierwsze jest: ’Słuchaj, Izraelu, Pan, Bóg nasz, Pan jest jedyny. Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą‘. Drugie jest to: ’Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego‘. Nie ma innego przykazania większego od tych».
Zanim mamy „kochać Boga, bliźniego i siebie samego” – mamy słuchać.
Aby słuchać Boga, trzeba się zatrzymać. Modlić się. Nie przebłagiwać, przegadywać. Milczeć. Tak często bagatelizujemy modlitwę. Bóg chce, byśmy Go słuchali. Tylko z słuchania rodzi się wiara, siła, moc. Co więcej, dopiero po tym, jak zaczniemy Go słuchać, możemy Go kochać, kochać siebie i kochać innych. Moje zaprzyjaźnione Zgromadzenie Sacre Coeur żyje hasłem: „Wejść do Serca Boga, by wyjść do świata z miłością”. Bez wejścia do Serca Boga, czyli słuchania i przyjmowania Go, nie jest się w stanie wyjść do świata z miłością.
Słuchaj, przyjmuj i idź.
Podobna zasada dotyczy ewangelizacji.
Ewangelizować, czyli co?
Przyszliśmy tutaj, bo chcemy ewangelizować – mówią pewnym siebie głosem świeżo upieczeni członkowie jednej ze wspólnot. Wyślę na ten chrześcijański koncert do zrobienia materiału wideo niewierzącego operatora filmowego, żeby też się zewangelizował. Spotkam się z tą niewierzącą osobą, wyciągnę ją na łyżwy – to ją zewangelizuję. Ile takich postaw kryje się w wielu katolikach. Ale czy sami chcielibyśmy, by inni w taki sposób z nami postępowali? By spotykali się z nami, dlatego, żeby nas przekonywać „do swojej racji”. By oferowali nam zlecenie z pracy, tylko po to, byśmy się zmienili na „ich modłę”. Czy w takiej postawie nie ma jednak zbyt dużej pychy? Czy naprawdę mam czystą intencję? Czy naprawdę jest to miłość bliźniego?
Św. Franciszek z Asyżu mówił: „Głoście Ewangelię zawsze. A gdyby to było konieczne, za pomocą słów”.
Głoszenie Ewangelii to wejście w błoto drugiego człowieka, by go z tego błota wyciągnąć, ale nie swoimi siłami. Głoszenie Ewangelii to wyjście ku Innemu, takim jaki jest. Tak jak Chrystus stał się człowiekiem – wszedł w nasze błoto, by przejść przez to, co my i wejść z nami w relację, byśmy poznali, jak nas bardzo mocno kocha, tak i my, mamy w taki sposób żyć. Bóg szanuje naszą wolność. My też mamy szanować wolność innych, nawet jeśli są to niewierzący współmałżonkowie, nasze dorastające dzieci, osoby, których wybory nie pochwalamy. Słuchać. Przyjmować. I iść.
Nawracanie trzeba zacząć od siebie. Każdego dnia, w każdej chwili. W pierwszej kolejności „ja”. Bł. ks. Bronisław Markiewicz powtarzał, że musimy rozpocząć wewnętrzną przemianę od siebie.
Nie chodzi o pochwałę grzechu. Ale rady w stylu – nie zapraszaj konkubenta swojej córki do stołu, bo pochwalasz w ten sposób grzech, są niezwykle szkodliwe. Cel nigdy nie uświęca środków.
„Trudno jest formować ludzi moralnie, jeśli nie są wpierw uformowani w wierze” – mówił ks. Thomas J. Olmsted, biskup Phoenix.
Aby wejść w relację, należy się pochylić. Nie dlatego, że jesteśmy na piedestale, czy że mamy „rację”. Nie o rację chodzi. Chodzi o miłość. Pochylenie się ku drugiemu i słuchanie drugiej osoby wymaga wiele pokory, ogromnej miłości i cierpliwości. Ewangelizacja to pytanie „jak się czujesz?”. Zwykłe zainteresowanie „co słychać”. Wejście w świat tej drugiej osoby. Współczucie. Empatia. Cieszenie się z czyjegoś sukcesu. Przyjęcie tej osoby taką jaka jest. Ewangelizować to kochać, choć często to bolesne i trudne.
Chcesz ewangelizować? Po prostu słuchaj, przyjmuj, kochaj i idź. Nie zamykając się w swoim gettcie „myślenia prawem” i posiadanej racji.
„Zwykle Pan prosi nas o danie chrześcijańskiego świadectwa poprzez nasze codzienne życie, zaangażowanie, tak jak innych, w zarabianie na życie i zmaganie się z trudnymi sprawami. Musimy działać w taki sposób, żeby inni mogli powiedzieć, kiedy nas spotkają: Ten człowiek jest chrześcijaninem, ponieważ nie żywi nienawiści, ponieważ jest gotowy zrozumieć, ponieważ nie jest fanatykiem, ponieważ jest chętny ponosić ofiary, ponieważ wie, jak kochać.” – pisze Francis Fernandez w „Rozmowach z Bogiem”
Bóg dał nam misję, więc nie jest to tylko prywatna sprawa. Gdyby apostołowie uznali, że to ich własna sprawa – nie byłoby dzisiaj chrześcijaństwa.
Jednocześnie należy zawsze pamiętać, że wszystko pochodzi od Boga i do Niego należy. Nie my jesteśmy zbawicielami świata.
Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili (J 15,16)
Odwrócić akcentowanie. To Bóg jest pierwszy. To On nas wybrał – takich, jacy jesteśmy, bo tak nam ufa.
Nieśmy nadzieję, bo jako chrześcijanie jesteśmy ludźmi nadziei.
Nieśmy światło, gdzie panuje ciemność.
Spróbujmy wejść w buty drugiego człowieka, aby go zrozumieć.
A gdy to się uda, dopiero wtedy ewangelizujemy. Najpierw jednak zawsze słuchając i sami przyjmując Tego, który nas wybrał.
„Nie mów ludziom o Bogu kiedy nie pytają, ale żyj tak, by pytać zaczęli.” (Św. Jan Maria Vianney)
To jest ewangelizacja.
Karolina Zaremba