Męczennicy II wojny światowej

Błogosławieni jesteście, gdy Wam urągają (Mt 5, 11). Michalici – męczennicy II wojny światowej

Czy wiecie, że rodzina michalicka może poszczycić się dwoma męczennikami? Teraz z pewnością modlą się za nas razem ze św. Michałem.

Św. Jan Paweł II pisał: „Kościół pierwszych wieków, chociaż natrafiał na tyle trudności organizacyjnych, bardzo zabiegał o to, ażeby utrwalić świadectwo męczenników w specjalnych martyrologiach. Poprzez wieki martyrologię te stale były uzupełniane, a w poczet świętych i błogosławionych Kościoła wchodzili już nie tylko ci, którzy przelali krew dla Chrystusa, ale także nauczyciele wiary, misjonarze, wyznawcy, biskupi, kapłani, dziewice, małżonkowie, wdowy, dzieci.

W naszym stuleciu wrócili męczennicy. A są to często męczennicy nieznani, jak gdyby „nieznani żołnierze” wielkiej sprawy Bożej. Jeśli to możliwe, ich świadectwa nie powinny zostać zapomniane w Kościele. Głosząc i wielbiąc świętość swoich synów i córek, Kościół oddawał najwyższą cześć Bogu samemu. Czcił w męczennikach Chrystusa, który obdarzył ich łaską męczeństwa i świętości” (List Apostolski „Tertio Milennio Adveniente”, 1994 r.). 

Sklep Któż jak Bóg

Męczennicy II wojny światowej

13 czerwca 1999 r. papież Jan Paweł II beatyfikował 108 męczenników, którzy ponieśli śmierć w czasie II wojny światowej. Wśród nich jest 3 biskupów, 52 kapłanów diecezjalnych, 26 kapłanów zakonnych, 3 kleryków, 7 braci zakonnych, 8 sióstr zakonnych i 9 osób świeckich.

Dla nas są to rzeczywiście męczennicy mało znani. Nie da rady spamiętać nazwisk i historii życia wszystkich tych osób. Jednak warto przypomnieć dwóch księży ze Zgromadzenia św. Michała Archanioła, zaliczonych do grona błogosławionych: ks. Władysława Błądzińskiego CSMA (1908-1944) i ks. Wojciecha Nierychlewskiego CSMA (1903-1942).

Dwa zalążki naraz

Władek urodził się w 1908 r. w Myślatyczach (dziś Ukraina). Jego ojciec wkrótce zmarł, matka sama zajmowała się wychowaniem trojga dzieci. Tuż po I wojnie światowej 11-letni wówczas Władek został wysłany do zakładu wychowawczego dla sierot w Miejscu Piastowym.

Dom ten założył osobiście bł. ks. Bronisław Markiewicz. Zalążek powołania kapłańskiego dojrzewał w młodzieńczym sercu Władka, podobnie jak zalążek nowego zgromadzenia św. Michała Archanioła, oficjalnie zatwierdzonego w 1921 r. Władek był jednym z pierwszych księży michalitów, nowicjat rozpoczął w r. 1924, śluby zakonne złożył w r. 1929. Odtąd przy nazwisku mógł dopisywać CSMA, skrót macierzystego zakonu. W 1933 r. br. Błądziński rozpoczął studia w Wyższym Seminarium Duchownym w Przemyślu. W czerwcu 1938 r. przyjął święcenia kapłańskie.

Męczennicy II wojny światowej: bł. ks. Władysław Błądziński CSMA
bł. ks. Władysław Błądziński CSMA

Pierwszym i, jak się okazało, ostatnim miejscem jego posługi był michalicki zakład wychowawczy w Pawlikowicach koło Wieliczki. Ks. Władysław opiekował się opuszczonymi chłopcami, w gimnazjum i szkole zawodowej oprócz religii uczył m.in. przyrody. Założył nawet hodowlę jedwabników. Pomagał także w miejscowej parafii pw. św. Michała Archanioła. Jeden ze współbraci tak wspominał ks. Władka: „Codziennie zasiadał do konfesjonału. Widać było, że to kapłan przejawiający prawdziwe powołanie. Mszę św. odprawiał z religijnym namaszczeniem. Głos miał piękny, opanowany. Czuło się, że śpiewem głosi chwałę Bożą i pomaga wiernym w przeżywaniu modlitwy liturgicznej”.

Inny michalita zapamiętał go tak: „Jako profesor był bardzo poważny, sumienny, zawsze na lekcję przygotowany, sprawiedliwy i bardzo lubiany. Sumiennie przygotowywał sobie kazania i przemówienia. Był wzorowym zakonnikiem zachowującym wszelkie przepisy i wymagającym tego od innych”.

Wierność mimo zakazu

Po wybuchu II wojny światowej Pawlikowice znalazły się pod okupacją niemiecką. Naziści od razu wydali Polakom zakaz nauczania na poziomie wyższym niż zawodowe, co uderzyło w zakład wychowawczy. Ks. Władysław wraz z innym nauczycielami zorganizował tzw. tajne komplety. W zakładzie rozpowszechniano konspiracyjną prasę polską, ukrywano broń oraz udzielano pomocy uciekinierom.

W kwietniu 1941 r. tajne komplety przerwano, ponieważ michalici otrzymali sygnał o zainteresowaniu okupantów ich działalnością. Gdy Niemcy przeprowadzali rewizję, ks. Władysława i pięciu innych kapłanów przewieziono na przesłuchanie do siedziby gestapo. Ponieważ Niemcy nic nie znaleźli, tym razem księży zwolniono.

Jeszcze na jesieni tego samego roku tajne komplety wznowiono, lecz przyjmowano już tylko kandydatów do kapłaństwa. Przeprowadzane od czasu do czasu rewizje nadal niczego nie wykazywały. W kwietniu 1944 r. wskutek denuncjacji Niemcy przeprowadzili kolejne przeszukanie na terenie zakładu. Ks. Władysław wracał właśnie z Wieliczki, gdy napotkani sąsiedzi uprzedzili go o sytuacji w Pawlikowicach. Doradzali, by się ukrył i przeczekał, jednak kapłan nie posłuchał. Prawdopodobnie wtedy w jego sercu rozegrała się najważniejsza bitwa, po której powziął decyzję, by zdać się całkowicie na wolę Bożą i powrócić do obowiązków.

Światło w ciemności

Wraz z trzema innymi księżmi ks. Władysław trafił do krakowskiego więzienia przy ul. Montelupich. Tam przesłuchania przybrały formę: pytanie-cios, pytanie-cios, pytanie-cios… Trzy długie miesiące: ciasnota, smród, ciemność, tortury, krzyki, jęki, choroby, głód, beznadzieja, rozpacz… Jak ks. Władysław to przetrwał? Dlaczego się nie złamał i nie podpisał dokumentów obciążających przełożonych zgromadzenia? Wiara, modlitwa, wstawiennictwo św. Michała – tego możemy się jedynie domyślać.

Podczas gdy pozostałych kapłanów zwolniono z aresztu, ks. Władysława przewieziono do Gross-Rosen (niedaleko dzisiejszej Rogoźnicy, ok. 35 km od Legnicy), najcięższego obozu koncentracyjnego, zwanego „wykańczalnią”. Więźniowie pracowali tam w kamieniołomach po 12 godzin na dobę. Praca ponad siły, skąpe racje żywnościowe i choroby dziesiątkowały skazanych. Do tego załoga prześcigała się w wymyślaniu brutalnych tortur, na co zwierzchnicy patrzyli przez palce.

Ks. Władysławowi odebrano wszelką godność: ogolono głowę, ubrano w pasiak, nadano numer 58471 zamiast imienia. Ale nie zdołano odebrać mu łaski Bożej, która nosił w sercu: „Miał zawsze słowo pociechy wobec współwięźniów, pomagał im, dzielił się zawsze swoją bardzo skromną porcją chleba i niósł im posługę duszpasterską, choć było to bardzo surowo zabronione. Był gotowy nieść wszelką pomoc. Był zawsze spokojny, pełen ufności Bogu i Matce Najświętszej. Modlił się i do tego zachęcał innych” – wspominał współwięzień.

Z upodlenia do chwały

Według relacji michalita zginął we wrześniu 1944 r. Gdy upadł pod ciężkim głazem, jeden z SS-manów skopał go, a potem zepchnął w przepaść. Ciało prawdopodobnie spalono w obozowym krematorium.

Św. Jan Paweł II powiedział w Legnicy w 1997 r.: „Pozdrawiam również byłych więźniów obozu koncentracyjnego Gross-Rosen (Rogoźnica). W ciężkich warunkach, zwłaszcza w kamieniołomach przy wydobywaniu granitu, pracowali w obozie ludzie różnych narodowości, wśród nich Polacy, kapłani i świeccy. Wielu zginęło. Dobrze, że pamiętacie o tym miejscu wielkiego poniżenia człowieka, ale i miejscu, gdzie się okazywała moc ducha ludzkiego”.

Ks. Władysław Błądziński wstawia się za nami w niebie. Niech jego historia przypomina nam, że Chrystus jest z nami w najtrudniejszych momentach i w najcięższych warunkach nadal pozostajemy dziećmi Boga, ubranymi w Jego łaskę, piękno i godność.

Agata Pawłowska

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (5/2019)