Jan Victors: "Rut deklaruje swoją lojalność wobec Noemi" (1653)

Noemi. Bo nie żyjemy tylko dla siebie…

„Bądźcie dobrotliwi i miłosierni. Niech każdy, kto do was przychodzi, odchodzi lepszy i szczęśliwszy. Bądźcie żywym wyrazem dobroci Bożej: dobroć na waszych twarzach, dobroć w waszych oczach, dobroć w waszym uśmiechu, dobroć w serdecznym pozdrowieniu”. / św. Matka Teresa z Kalkuty /

Noemi. Wdowa po Elimeleku. Kobieta, która wiele w życiu wycierpiała: głód, migracje, poczucie wyobcowania, ból i smutek spowodowany śmiercią tych, których kochała (por. Rt 1, 1-5). Niejedna z nas na jej miejscu stałaby się zgorzkniała, a winą za zaistniałą sytuację obwiniałaby tych, którzy pozostali przy życiu. 

Noemi – odrzucona przez Pana?

Panie, Ty wiesz, że się nie skarżę. Mimo iż to wszystko jest ponad moje siły. W chwilach smutku wracam myślą do tego, co było w moim życiu dobre. Dałeś mi wspaniałego męża, który potrafił zatroszczyć się o mnie i o naszych synów. Kiedy w Betlejem nastał czas głodu, Elimelek podjął decyzję, która zaważyła na życiu całej naszej rodziny (por. Rt 1, 1-2). Po osiedleniu się w Moabie nasze życie zaczęło płynąć spokojnie – kiedy dobre wspomnienia wypełniają jej umysł, na twarzy Noemi pojawia się uśmiech.

Jednak później wszystko zaczęło się zmieniać… i to na gorsze. W obcej ziemi, po latach spokoju, moi synowie umierają nie doczekawszy się potomstwa (por. Rt 1, 3-5). Chyba właśnie wtedy – po raz pierwszy – pomyślałam, że Bóg nas opuścił. Bo przecież dzieci są Twoim błogosławieństwem Panie, a ich brak znakiem Twego sądu nad człowiekiem – wzdycha kobieta.

Noemi cierpi zarówno duchowo, jak i fizycznie. Nie stać jej na utrzymanie siebie i swoich synowych, a będąc bezdzietną wdową, postrzegana jest jako człowiek odrzucony przez Boga i przeklęty. „Noemi, ogołocona ze wszystkiego, pozbawiona potomstwa, w obcej ziemi, czuje się przybita i jakby pozbawiona korzeni: nie ma powodu, by dalej żyć” (A.M. Canopi). Jedyne wyjście stanowi dla niej powrót do ojczystej ziemi, zwłaszcza że tam, skąd pochodzi skończył się czas głodu.

„Twój Bóg będzie moim Bogiem”

– Boże, podobno w Betlejem klęska głodu dobiegła końca, a Ty, Panie, pobłogosławiłeś swój lud obfitymi plonami (por. Rt 1, 6 ). Ten cud tylko potwierdza moje przypuszczenia, że był on skutkiem Twojego gniewu, ostrzeżeniem dla nieposłusznego ludu – Noemi komentuje wydarzenia z niedalekiej przeszłości.

Kobieta już od dawna wiedziała, że opuszczenie Betlejem z powodu klęski głodu było równocześnie opuszczeniem Boga. Ponownym odejściem od Niego były małżeństwa jej synów, bowiem Izraelitom nie wolno było poślubić nikogo spoza Narodu Wybranego, aby nie dać się zwieść pogańskim bożkom.

– Muszę wrócić – myślała Noemi – tutaj, w obcym kraju, nie mogę i nie chcę już dłużej zostać, bowiem moje miejsce jest w Betlejem. Tutaj, na obczyźnie, moją jedyną radością są synowe. Mimo iż one nie znają Cię, Boże, są dobrymi kobietami, a ja staram się zaszczepić w nich wiarę w Ciebie. Może Rut i Orpa zechcą mi towarzyszyć w podróży do domu?

O ile dla Noemi życie w Moabie dobiega końca, o tyle rozpoczyna się ono dla jednej z jej synowych, bowiem to właśnie Rut postanawia towarzyszyć teściowej w drodze do Betlejem (por. Rt 1, 14).

Jednak w czasie drogi Noemi dopadają wątpliwości. Zdaje sobie ona sprawę z tego, że żaden Izraelita nie poślubi kobiety spoza swego ludu, więc dla Rut nie ma przyszłości w ojczyźnie Noemi.

Zawróć, kochana Rut, to nie był dobry pomysł, abyś towarzyszyła mi w drodze, nie chcę skazywać Cię na samotność – wyjaśnia Noemi zmianę swej decyzji. Jednak odpowiedź, jakiej udziela jej synowa, zaskakuje kobietę, bowiem Rut pragnie nie tylko jej towarzyszyć, ale również z nią zamieszkać i przyjąć wiarę w Boga Narodu Wybranego.

– „Twój Bóg będzie moim Bogiem”, czyż od kogokolwiek mogłam usłyszeć piękniejsze słowa niż te, które powiedziała do mnie Rut (por. Rt 1, 16)? Ogarnęło mnie tak wielkie wzruszenie, że przez chwilę nie mogłam wydobyć z siebie głosu, więc tylko przytuliłam ją mocno do swego serca – wspomina wzruszona kobieta.

Słowa wypowiedziane przez Rut głęboko poruszyły Noemi. Jej synowa nie tylko chciała z nią pozostać na dobre i na złe, ale również przyjąć Boga Izraela, którego nie znała, jako swojego Pana. W ten sposób świadectwo życia Noemi wydało owoc w postawie jej synowej. Jak często, gdy nasze życie i działanie nie przynoszą pożądanych przez nas rezultatów, rezygnujemy z wybranej drogi? A Bóg, pomimo naszych upadków, nigdy z nas nie rezygnuje, tylko wciąż od nowa powtarza: „Wystarczy ci mojej łaski, moc bowiem w słabości się doskonali” (2 Kor 12, 9). Dlatego, jeśli nie dla siebie i tych, którzy są wokół nas, to warto próbować dla Niego i ze względu na Niego powstawać wciąż od nowa.

Bolesne rozczarowanie

Po tym radosnym przeżyciu przybycie do Betlejem przyniosło rozczarowanie. Noemi nie była nieznana, jednak jej pojawienie się wzbudziło nie tyle zaskoczenie, co raczej wyraz goryczy malujący się na twarzach tych, którzy mijali wędrujące kobiety. Ta, która wracała, nie była już tą samą osobą, która dziesięć lat wcześniej opuściła Betlejem. Życie i bolesne doświadczenia odcisnęły na jej twarzy swoje piętno. Nawet jej imię: Noemi (miła), nie było dla niej odpowiednie (Rt 1, 20-21) i dlatego kazała mówić do siebie: „Mara”, czyli zgorzkniała. Przyszedł jednak moment, w którym kobieta zaczęła dostrzegać coś więcej niż własne nieszczęście.

– Panie – myślała Noemi – byłam wobec Ciebie bardzo niesprawiedliwa, natomiast dla siebie nieustannie znajdowałam usprawiedliwienie. Zapatrzona w swoje życie nie zauważyłam, jak Ty na nowo obdarzasz mnie swoim błogosławieństwem. Błogosławisz mi poprzez Rut, która, mimo iż nie jest moją rodzoną córką, troszczy się o mnie i darzy miłością, jakby nią była. Dałeś jej męża najlepszego z najlepszych (por. Rt 4, 15). A mnie – mimo iż Cię opuściłam – nie odrzuciłeś kiedy wróciłam, i na nowo obdarzyłeś radością. Dziękuję, Panie – uśmiechnęła się kobieta, a w jej uśmiechu było zawarte nieme dziękczynienie za wszystko, czym do tej pory obdarował ją Bóg Izraela.

Noemi zaczęła przyjmować życie takim, jakim było. Przestała skarżyć się na to, czego jej brakowało, a nauczyła dziękować za to, co miała. Przyszłość Noemi, przedtem spowita ciemnym kirem smutku, zajaśniała blaskiem. Jej samotność i gorycz zniknęły jak śnieg w promieniach wiosennego słońca. „Niech Pan będzie błogosławiony” (Rt 4, 14) – mówiły kobiety, które widziały zmianę w oczach swej sąsiadki. A przecież Bóg jest jeszcze lepszy, niż Noemi, Rut, Ty czy ja możemy sobie wyobrazić. Narodzenie syna Rut związało życie Noemi z życiem Mesjasza, Zbawiciela świata, który przyszedł na świat ponad tysiąc lat później, by tak, jak zmieniło się życie bohaterki dzisiejszego tekstu, zmienić życie Twoje i moje.

Anna Gładkowska

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (5/2019)