Kryzysy, załamania, zwątpienie w dotychczasowej drodze – stany te są świetnymi okazjami do dostrzeżenia, co jest właściwą drogą naszego życia. To właśnie krańcowe okoliczności są często pomocą w odkrywaniu swojego powołania, przeznaczenia, a także okazją do odkrywania Słowa Bożego. Ludzie, którzy nie doświadczają kryzysów są bowiem na Głos Boga zwyczajnie głusi.
Bóg ma dla nas przeznaczenie nawet wtedy, gdy jesteśmy na krańcu wytrzymałości, na krańcu sensu, u kresu sił i kiedy wydaje nam się, że On sam jest nam najdalszy, prawie nieobecny. Bóg bowiem nigdy o nas nie zapomina.
Dlaczego wymarli Neandertalczycy?
Dlaczego Neandertalczycy wymarli 40 tysięcy lat temu? Bo ulegli kurczowemu trzymaniu się jednego sposobu życia, co doprowadziło do stagnacji. Mamuty i pożeranie, mamuty i pożeranie, mamuty i pożeranie. Gdy skończyły się mamuty, oni nie umieli już inaczej żyć! Nie potrafili przemieszczać się tak swobodnie jak człowiek współczesny, który jakieś 90 tysięcy lat temu przybył do Europy z Afryki. Ten ciągle coś zmieniał, modyfikował, wędrował i dlatego mamy dziś cywilizację! Życie jest ciągłym wkraczaniem w to, co nieznane, albo zamieraniem w tym, co już się doskonale zna! Lepiej być myszą na polu szukającą ciągle nowych przestrzeni, niż laboratoryjnym szczurem, który biega w kołowrotku. Lepiej mieć żywe pragnienia niż pocieszać się martwymi zdjęciami. Lepiej żyć TU I TERAZ niż KIEDYŚ I GDZIEŚ.
Zdarza się czasem, że nie wiedząc co jest naszym przeznaczeniem wybieramy błędną drogę zwiedzeni iluzjami czy marzeniami. Wskutek tego po jakimś czasie, nawet po kilku latach, dochodzi do załamania, narasta poczucie bezsensu i zniechęcenia a to, dlatego, że zbyt kurczowo trzymaliśmy się iluzji biorąc ją za rzeczywistość. Często właśnie wtedy wkracza w nasze życie Anioł Boży zamykając ścieżki po których idziemy i sprowadzając nas na właściwą drogę. Może on jednak oczekiwać od nas elastyczności, zdolności do zmiany. Z życiem bywa bowiem jak z muzyką – to co przez jakiś czas mogło wydawać nam się banalne, nie warte uwagi, nagle zaczyna nas pociągać i skupia naszą uwagę. Trzeba dać się pociągnąć, a nie tkwić w schemacie, który nie pozwala na odkrycie nowych horyzontów. Twarde drzewo, którego nie można zgiąć, pęka przy wichurze, a takie, które jest elastyczne, potrafi ją przetrwać.
Motylem jesteś!
Przez całe życie coś w nas umiera i coś zupełnie nowego się rodzi. Być może jesteś właśnie na takim etapie, w którym wydaje ci się, że jesteś beznadziejny i wolałbyś umrzeć. Przeczekaj i módl się do anioła, by pozwolił Ci przetrwać, a w końcu znowu pojawi się w Tobie ożywienie. Stary Tobiasz też był kaleką i nagle, gdy został okaleczony, uruchomił się młody, przebiegający ogromne przestrzenie! Tych dwóch Tobiaszów może być bowiem „dwoma wersjami” tego samego człowieka.
Wspomniany przez mnie w pierwszej części Milton Erickson był wspaniałym terapeutą, ale jego wielkość, głębia i mądrość wzięły się w dużej mierze z tego, że był sparaliżowany i wiele lat spędził na wózku inwalidzkim. Nie mogąc być fizycznie sprawnym, stał się niezwykle sprawnym duchowo, emocjonalnie i intelektualnie! Jakiś Milton w nim zmarł, ale jednocześnie pojawił się inny, wspanialszy! Erickson żył jak kokon, ale tak naprawdę był motylem. Wyglądał jak stary Tobiasz, ale w rzeczywistości był tym młodym.
Dobrym przykładem jest w tym miejscu piękny, migrujący motyl nazywany danaidem wędrownym lub monarchą (ale zanim zostanie MONARCHĄ, najpierw musi być wstrętną poczwarą!). Występuje on na obszarze od Kanady po Argentynę; jego długość życia wynosi 3-4 tygodnie, a dla pokolenia zimującego – 7-8 miesięcy. Dzięki pokoleniom, które nie są zdolne latać tak daleko i zamierają szybko, powstają inne, które wędrują prawie 3 tysiące kilometrów! Gdyby któraś z gąsienic popatrzyła jednak pewnego dnia w lustro i powiedziała sobie: jestem odrażająca i taka już pozostanę, więc nie ma po co żyć, to nigdy nie przemieniłaby się w pięknego motyla, nie odbyłaby podróży swojego życia!
Trzeba jednak często dużo cierpliwości, by przejść to larwalne stadium z wiarą, a nie załamaniem – na razie jesteś „poczwarką”, a nie motylem, ale w końcu się nim staniesz. Nawet jeśli trwa to długo. Naród wybrany szedł 40 lat do Ziemi Obiecanej. Chrześcijanin musi wierzyć, że ta Ziemia Obiecana istnieje. Ona została człowiekowi obiecana przez Boga. Jeśli Mu zawierzamy, on nas do niej w końcu doprowadzi.
Pamiętaj o kwarantannie
Nawet przyroda dowodzi, że życie ulega ciągłym przemianom. Tylko przez jakiś czas będzie Ci tak trudno, jak jest Ci trudno teraz, ale ten najtrudniejszy okres możesz skrócić albo wydłużyć, nawet w nieskończoność:
Wydłużasz go albo utrwalasz, gdy zrezygnujesz z pomocy anioła, gdy odrzucisz wszystkie jego propozycje, gdy zamkniesz się w beznadziei i codziennie będziesz mówił: nie wierze, że się coś zmieni, będzie tylko coraz gorzej! Nie chcę pomocy, nie chcę żeby było lepiej! Przypominasz wtedy gąsienicę, która nie wierzy, że przeobrazi się w motyla!
Skracasz ten etap „gąsienicy”, gdy zwracasz się do swego anioła o wsparcie i zaczynasz szukać pierwszych oznak przemiany twojej sytuacji. Jeszcze bardziej, gdy szukasz potwierdzenia w znakach, przewodniku duchowym, w modlitwie, w uświadomieniu pragnienia, które daje ci pokój i szczęście oraz gdy co jakiś czas szukasz światła w Biblii. Każde jednak pragnienie poddaj „kwarantannie” czasu.
Kiedy we wszystkim doznasz potwierdzenia swego powołania, nie zwlekaj. Przypomnij sobie słowa Rafała, które wypowiedział do młodego Tobiasza: Ja poczekam, tylko nie bądź tam długo (Tb.5,8). Wypowiedział je, by młody Tobiasz nie zatrzymywał się w domu, ale otworzył na łaskę, która przychodzi i…. szybko z niego wyszedł. Twoim bogactwem jest czas oraz uwaga i skupienie, w których odkrywasz pokój Ducha i poczucie bezpieczeństwa wypływające z zaufania Bogu Ojcu we wszystkim…
o. Augustyn Pelanowski OSPPE
Fragmenty książki
„Tobiasz – uzdrawianie miłością”
Artykuł ukazał się w majowo-czerwcowym numerze „Któż jak Bóg” 3-2012. Zapraszamy do lektury!