Istota Miłosierdzia
Miłosierdzie Boże to przymiot (cecha) naszego Stwórcy, który został objawiony na samym początku: zaraz po grzechu pierworodnym. Mówią o tym słowa nazywane przez biblistów protoewangelią, czyli wiadomością, która jednocześnie uprzedza i zapowiada Ewangelię, Dobrą Nowinę.
Po tragicznych wydarzeniach, jakie miały miejsce w Ogrodzie Eden, czyli po zlekceważeniu polecenia Bożego, słyszymy słowa wypowiedziane do szatana (przypomnijmy: dosłownie hebrajskie „sathan” to „przeciwnik, wróg”). Autor Księgi Rodzaju pisze: „Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje, a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę».” /Rdz 3, 15/.
Uważny czytelnik zauważy tu zapowiedź śmierci złego ducha, choć ten „uszkodzi człowiekowi piętę”, czyli zada ogromny, choć ostatecznie mało szkodliwy ból.
Jak napisał papież Franciszek w bulli Misericordiae vultus: „Miłosierdzie: to droga, która łączy Boga z człowiekiem, ponieważ otwiera serce na nadzieję bycia kochanym na zawsze, pomimo ograniczeń naszego grzechu.”
Wydarzenie z Ogrodu Eden ma charakter ponadczasowy, uniwersalny. Każdy grzech jest brakiem zaufania Bogu, ale po każdym grzechu mamy szansę tę ufność odnawiać, mamy szansę na odkrywanie Bożej Miłości.
Niezgłębione Miłosierdzie Boże zaprasza nas do wnętrza Serca Bożego, do współistnienia Trójcy Przenajświętszej, chce przywrócić nam jedność ze Stwórcą, powtórnie ofiarować przyjaźń Chrystusa. Pamiętamy jednak, że wyciągając dłoń Zbawiciel szanuje człowieka wraz z jego decyzjami. Wynika z tego konieczność odpokutowania zła, które sami zaprosiliśmy do naszego życia. Dlatego Miłosierdzie Boże niekiedy pozwala nam na ziemi choć po części odpokutować zło, jakiego się dopuściliśmy, po to jednak, by nasza miłość była oczyszczona.
Fenomen Bożego Miłosierdzia nigdy nie został zapomniany, ale mimo tego wciąż na nowo Pan Bóg przypomina, że jest źródłem nadziei. „Pierwsze prawo Bożej Opatrzności” ściśle związanej z Miłosierdziem mówi, że nie ma takiej sytuacji, z której nie ma dobrego wyjścia, że nigdy Pan Bóg o nas nie zapomina i choć Jego „myśli nie są myślami [naszymi], ani [Jego] drogi nie są drogami naszymi” /por Iz 55, 8/, to zawsze można znaleźć Bożą ścieżkę wyprowadzającą nas z nieszczęścia. Warto zatem zaufać i szukać Jego ścieżek.
Miłosierdzie odsłaniane przez świętego Jana Pawła II
W 2003 roku kard Joseph Ratzinger, późniejszy papież Benedykt XVI, opracował „Czternaście encyklik Jana Pawła II”. Zauważył w tym artykule, że „impulsem podjęcia przez Jana Pawła II tematu Boga Ojca była pobożność [polskiej] zakonnicy, siostry Faustyny Kowalskiej”, a potem określając drugą encyklikę polskiego papieża przypomniał, że „widzieć Chrystusa, to widzieć Boga Miłosiernego”.
Rzeczywiście, po bardzo osobistej encyklice Redemptor Hominis (Odkupiciel człowieka) Jan Paweł II ogłosił niemal programowy tekst swego pontyfikatu w drugiej encyklice Dives in misericordia ([Bóg] bogaty w miłosierdzie).
Punktem wyjścia do analizy Bożego Miłosierdzia jest powszechnie znana przypowieść o synu marnotrawnym, a właściwie o Miłosiernym Ojcu /por. Łk 15, 11-32/. Jan Paweł II, odwołując się do hebrajskiego słowa „rahamim”, tłumaczonego na polski jako „miłosierdzie”, przypomina, że pochodzi ono od słowa „rehem”, które oznacza matczyne łono, czyli w tajemniczy sposób przypisuje miłości Bożej cechy matczynej troski o swoje ukochane dziecko.
Bolejący ojciec zauważa powracającego syna, gdy ten jest jeszcze daleko – to znak, że o synu nigdy nie zapomniał, że nieustannie go wypatrywał. Warto tu przypomnieć, że w myśleniu izraelitów obowiązywał zwyczaj dzielenia dziedzictwa dopiero po śmierci ojca – w przypowieści ma to takie znaczenie, że ten, który zażądał „swojej części” już w swoim sercu uśmiercił ojca.
Bóg jest miłosierny, bo jest wierny Swoim obietnicom – jest wierny niezależnie od tego, jak Go potraktuje człowiek.
Jan Paweł II wskazuje, że w ofierze Chrystusa dokonuje się niemożliwe dla człowieka połączenie miłości ze sprawiedliwością: „krzyż Chrystusa, w którym Syn współistotny Ojcu oddaje pełną sprawiedliwość samemu Bogu, jest równocześnie radykalnym objawieniem miłosierdzia, czyli miłości wychodzącej na spotkanie tego, co stanowi sam korzeń zła w dziejach człowieka: na spotkanie grzechu i śmierci” /Dives in misericordia 8/. W swojej ofierze krzyżowej Chrystus uszanował dwa prawa dotyczące egzystencji człowieka, tj. sprawiedliwości i miłości /Dives in misericordia 7 i 8/.
Zaproszeni do miłosierdzia
Warto czytać o tym, co Pan Bóg nam objawił, warto słuchać naukowców, którzy ukazują prawdy dla nas, nie znających języków oryginalnych, niezauważalne.
Opisując Pana Boga natchnieni autorzy używają w Piśmie Świętym słowa „hesed”, które – jak mówią językoznawcy – jest „zwrotne”. Oznacza to, że człowiek poprzez swoje myślenie i działanie „robi miejsce” dla Bożej Miłości. Jeszcze inaczej mówiąc – Bóg hojnie daje temu, kto hojnie otwiera swoje serce wobec innych.
Słowo „hesed” uczy nas również pokory, bo człowiek nie dysponuje niczym, co byłoby choć w części porównywalne z Darem przygotowanym przez Pana Boga. Popatrzmy znów na syna z przypowieści o miłosiernym ojcu: rozpustnik daje, co ma – swoją przegraną, swoje upokorzenie, swoją bezradność. Tyle ma człowiek przegrany – to wszystko, co ma i daje to wszystko. Bogu to wystarczy i oddaje także wszystko co ma, czyli śmierć swojego Syna, z której płynie przebaczenie.
Jeślibyśmy spojrzeli na nasze pomysły, nasze słowa, inicjatywy, to moglibyśmy prawdziwie powiedzieć, że każde nasze działanie albo nas do Pana Boga przybliża albo nas od Niego oddala. Nie ma czynności moralnie neutralnych, albo coś jest dobre, albo złe, choć oczywiście nie zawsze to dobro i zło są od razu jaskrawo widoczne, trzeba niekiedy wprawy, wyobraźni, a czasem po prostu doświadczenia, dojrzałości, by umieć rozróżnić to, co w przyszłości obróci się na dobro, a co skieruje się przeciw nam.
W zaproszeniu do uczenia się postawy miłosierdzia jest jeszcze jeden aspekt – wychowawczy. Papież Franciszek mawia często: „Bóg nigdy się nie męczy przebaczaniem człowiekowi, to człowiek męczy się proszeniem o przebaczenie”, bo każdy pasterz widzi Boga tęskniącego za ludem. Ale pasterzem jest też każdy ojciec rodziny, każda matka, każdy wychowawca, w dalszej perspektywie każdy sąsiad, osoba spotkana na ulicy. Możemy zadbać o to, by dzieci, jakie wzrastają obok nas nauczyły się dobrze obrazu Pana Boga tęskniącego za człowiekiem.
Ks. Zbigniew Kapłański
Artykuł ukazał się w majowo-czerwcowym numerze „Któż jak Bóg” 3-2016. Zapraszamy do lektury!