Przedstawiwszy ostatnio pokrótce anielskie nauczanie benedyktyńskiego papieża, skupmy się dzisiaj na tym, co mówił on o duchach upadłych.
Homilie, a szczególnie Moralia to dzieła, w których Grzegorz Wielki umieścił dużo uwag o działaniu złych duchów, aczkolwiek są one bardzo rozproszone, często to zaledwie dygresje.
Diabeł w Homiliach i Moraliach
Kluczowy fragment z Księgi Hioba 1,6 o Szatanie stojącym wśród prawych synów Bożych (dobrych aniołów) i oskarżającym Hioba, Grzegorz Wielki komentuje szczególnie szeroko (por. Moralia II, 2, 8, 12, 15, 18, 31, 40). Z powodu oziębłości serca i braku miłości do Boga, Szatan w komentarzu Grzegorza jawi się jako narzędzie w ręku Boga, które mimo krnąbrności pozostaje posłuszne. Zdaniem Grzegorza celem dramatu Hioba jest wywyższenie człowieka, a zarazem skarcenie złego ducha, udowodnienie mu, że nie ma racji, kiedy namawiając Boga do dotknięcia cierpieniem Hioba, diabeł zapewnia, że Hiob będzie złorzeczył (Moralia XIV, 38). Szatan myli się srodze, bo Hiob nie złorzeczy Bogu, lecz odpowiada: „Pan dał, Pan zabrał”, a nie mówi: „Pan dał, diabeł zabrał” – podkreśla Grzegorz (Moralia II, 31). Ponadto Szatan wie doskonale, iż sam nie posiada mocy rażenia, dlatego wypowiada do Boga słowa: „Spuść na Hioba nieszczęście, na pewno będzie Ci złorzeczył” (Moralia II, 16-18). Sprawa podstawowa: diabeł musi otrzymać od Boga przyzwolenie na kuszenie, bez tego złe duchy pozostają całkowicie bezsilne (Moralia XVIII, 4). Grzegorz wskazuje także, iż Bóg rozprawia się tutaj z pychą Szatana, a upadek wyniosłego anioła jest czytelną przestrogą Bożą dla ludzi pysznych (Moralia XXIII 13).
Grzegorz Wielki omawia kuszenie Jezusa na pustyni (Homilia XVI, 1, s. 95), upokorzenie i przezwyciężenie mocy piekielnych przez Chrystusa Zmartwychwstałego (Homilia XXV, 7-9, s. 173-175), sposoby dręczenia i kuszenia ludzi przez złe duchy, wypominanie duszom po śmierci ich złych uczynków (Homilia XXXIX,4, s. 309). Pole rażenia złych duchów i ich moc zostały bardzo uszczuplone przez ofiarę Chrystusa. Bóg trzyma złe duchy na uwięzi i cały czas je kontroluje. Pozwala im działać tylko w ograniczonym zakresie, tak aby to działanie obróciło się na korzyść ludzką (Homilia XXXIX, 9, s. 314).
Aniołowie upadli pozostają pod władzą aniołów dobrych (Moralia IV, 16). Mimo różnicy natury anielskiej i ludzkiej, kara dotycząca tego samego występku jest jedna (Moralia IX, 103), w tym konkretnym przypadku występkiem jest pycha prowadzącą do odstępstwa od Boga.
Grzegorz Wielki poświęca sporo miejsca w Moraliach na opisanie strategii szatańskiej. I tak widząc dobre intencje serca ludzkiego, zły duch pragnie je przełamać mamiąc ludzi iluzją innych przejściowych korzyści (Moralia I, 52). Szatan działa na dwa sposoby: (1) dręcząc i doprowadzając ofiarę do bólu, cierpienia; (2) zwodząc na manowce pokusami i podszeptami (Moralia III, 12). Zwodzi przyjemnością lub zwycięża strachem (Moralia VI, 39). Bardzo typowe jest także dla złego ducha udawanie, że jest on aniołem światłości (Moralia IV, 6; V, 43). Nie mogąc zwyciężyć dobrego człowieka na jawie, zły duch atakuje go podczas snu (Moralia VIII, 43). Nie potrafiąc nic wskórać, zły duch czasem opuszcza na chwilę kuszonego człowieka, by zaatakować ponownie z „siedmioma innymi demonami” (Moralia VII, 20). Złe duchy to groźni przeciwnicy, maja niespożyte siły, nie męczą się. Grzegorz nazywa ich mocarzami, bo zostali stworzeni bez ciała, więc przymieszki słabości cielesnej nie stoją im na przeszkodzie (Moralia VII, 50). Człowiek trwający na straży zasadzek złych duchów z całą pewnością jest atletą duchowym, pełni jakby służbę wojskową, jest żołnierzem Chrystusa (Moralia VIII, 8).
Grzegorz zastanawia się, dlaczego aniołowie upadli z taką zapiekłością walczą z dobrem, dlaczego tak bardzo zależy im na potępieniu jak największej liczby ludzi? Nie mogąc odzyskać miejsca w niebie – wyjaśnia – złe duchy chcą zgromadzić jak najwięcej ludzi do swojego towarzystwa potępionych (Moralia XI, 71).
Interesujące uwagi dotyczące strategii działania złych duchów, stosowanych zasadzek, znajdziemy w Liście do pustelnika Sekundyna ((por. Listy…, t. 3, s. 176-177). Atakuje zły duch tym silniej, im większy czuje opór, uwielbia zwodzić, wieść dysputy, zaskakiwać niezwykłą pamięcią wydarzeń z odległej przeszłości.
Opętania i egzorcyzmy w Dialogach
Najwięcej opisów dotyczących działań „odwiecznego przeciwnika ludzkiego”, bo tak najczęściej Grzegorz nazywa anioła upadłego, znajdziemy w Moraliach oraz w Dialogach. To drugie dzieło nawiązuje do sławnych żywotów mnichów egipskich, słychać tu ślady lektury poczytnych Opowiadań dla Lausosa Palladiusza, ale geneza Dialogów jest inna. Wielu duchownych prosiło Grzegorza o spisanie historii „własnych” atletów duchowych, by Europa także posiadała swoje „historie mnichów”. W Dialogach odnajdziemy zatem około pięćdziesiąt portretów zakonników, nad którymi góruje majestatyczna postać wielkiego założyciela św. Benedykta z Nursji. Akcydentalnie tylko występują tu osoby świeckie lub kobiety. Dzieło jest interesującym dokumentem ówczesnych ludowych wyobrażeń z zakresu demonologii, folkloru i cudowności, spróbujmy zasygnalizować najważniejsze wątki (por. szerzej S. Boesch Gajano, Demoni e mira coli nei „Dialoghi” di Gregorio Magno [w:] Hagiographie, cultures et societés. IV-XII siecles, Paris 1981, s. 263-281).
Do Benedykta kusiciel przybył pod postacią kosa, był bardzo natarczywy i odleciał kiedy Benedykt uczynił znak krzyża. Natychmiast też mnich doznał silnej pokusy, którą przezwyciężył tarzając się w cierniach i pokrzywach, aby bólem okiełznać namiętność (Dialogi II 2, s. 135). Sławny klasztor Monte Cassino powstał na gruzach świątyni Apollina i przypadkowo mnisi wykopali posążek bóstwa. Kiedy porzucili go w kuchni, z przerażeniem ujrzeli, że pomieszczenie płonie i zaczęli zalewać je wodą. Benedykt nadszedłszy przerwał te czynności i ukazał mnichom, iż pożaru nie było, a zostali zwiedzeni i omamieni zwodniczym obrazem płomieni wywołanym przez złego ducha (Dialogi II 10, s. 153). Benedykt w samym centrum dawnej świątyni Apollina urządził kaplicę św. Marcina. Zły duch nie mogąc tego znieść, ukazał się oczom mnicha, krzyczał i skarżył się tak głośno, iż głos ten słyszeli nawet inni mnisi, aczkolwiek nikogo nie widzieli. Benedykt widział go: zły duch był szkaradny, cały w ogniu, z ust i z oczu buchały płomienie. Demon krzyczał: „…po co wtrącasz się do mnie? Dlaczego mnie prześladujesz?”, dając Benedyktowi kolejną okazję do zwycięstwa (Dialogi II 8).
Benedykt uwolnił pewnego duchownego bez święceń kapłańskich z więzów szatańskich i nakazał jako pokutę nie jeść nigdy mięsa i nie przyjmować święceń kapłańskich. Kiedy ów zlekceważył zakaz, diabeł przystąpił ponownie i dręczył go tak długo, aż w końcu pozbawił życia (Dialogi II, 16, s. 160). Pewien mnich z klasztoru Benedykta potajemnie chciał uciec z zakonu. Ledwo przeszedł bramę klasztorną, a natychmiast na jego drodze stanął smok chcący go pożreć. Słysząc rozpaczliwe wołania, przybiegli bracia, ale żadnego smoka nie ujrzeli. Mnich ów zrozumiał, że na jego drodze stanął zły duch i nigdy więcej klasztoru już nie opuścił (Dialogi II 25, s. 173-174). Benedykt uwolnił opętanego starego mnicha, diabeł przybył do niego kiedy ów czerpał wodę. Przechodzący akurat mnich wymierzył opętanemu siarczysty policzek, co wypędziło od razu złego ducha (Dialogi II, 30, s. 177-178).
Diabłów zwalczali także inni. Czytamy o dzielnej zakonnicy, która jednym stanowczym rozkazem: „Wyjdź z niego nieszczęsny” uwolniła opętanego, a złemu duchowi nakazała wejść w znajdującego się w pobliżu wieprza (Dialogi III, 21, s. 241). Czytamy o opacie Ekwicjuszu, który przybył do ogrodu, kiedy pracującą przy warzywach mniszkę opętał diabeł. Ekwicjusz zdecydowanie przegonił złego ducha, który tłumaczył się nieporadnie: „Co zrobiłem? Siedziałem sobie na sałacie, a ona przyszła i gryzła mnie” (Dialogi I, 4, s. 95.). Ów Ekwicjusz nawet po swojej śmierci obronił świątynię przed splądrowaniem przez Longobardów – sprawił, że na grabieżców zstąpiły demony i trzepały nimi póki, zrozumiawszy, że nie wolno bezcześcić miejsc świętych, nie uciekli (Dialogi I, 5, s. 101). Czytamy o biskupie Fortunacie, który uwolnił kobietę opętaną. Złego ducha usiłowali z nieszczęsnej wypędzić magowie, ale tyle tylko osiągnęli, że wygoniwszy jednego przywołali cały legion diabłów. Dopiero żarliwa modlitwa Fortunata uwolniła kobietę (Dialogi I, 10, s. 119). Czytamy także o pewnym bogobojnym Izaaku, który położywszy się na opętanym zakrystianinie sprawił, że duch zły uciekł wrzeszcząc: „Izaak mnie wypędza! Izaaka mnie wypędza!” (Dialogi III, 3, s. 219). Czytamy o złym duchu, który przybrawszy postać węża usiłował dręczyć mnicha Marcina, pustelnika zamieszkującego grotę u podnóża góry Marsicum. Trwało to trzy lata, aż w końcu zniechęcony i zniecierpliwiony demon rzucił się w przepaść, a w miejscu upadku spłonęła i zwiędła cała roślinność (Dialogi III, 16, s. 229-230). Czytamy wreszcie o pewnym kapłanie Stefanie z prowincji Waleria, który dla żartów zwrócił się do niewolnika: „Chodź diable, zdejmij mi buty!”. Natychmiast rzemyki zaczęły się same rozwiązywać. Przerażony kapłan natychmiast pojął swój błąd i zdołał diabła wygonić. Grzegorz Wielki przytacza takie i podobne zdarzenie, by uzmysłowić, jak czujnie śledzą nas i podsłuchują złe duchy (Dialogi III, 20, s. 239-240).
Antychryst
Grzegorz Wielki wniósł znaczący wkład do ukształtowania się legendy Antychrysta. Wielkie zawirowania historyczne, okrutne najazdy wrogich plemion germańskich na Rzym, straszna zaraza dżumy (sławna mors nigra) dziesiątkująca ludzi, utwierdzały Papieża Grzegorza o nadejściu czasów ostatecznych i rychłym końcu świata (por. wielokrotnie Moralia i Dialogi, także Listy, np. t. 3, s. 279; t. 4, s. 97). Nigdy nie pokusił się jednak Grzegorz o podanie daty tego końca i nie popadł w odrętwienie, wręcz przeciwnie – przeczuwając koniec wzmógł aktywność pisarską, dyplomatyczną, misyjną. Jedni spotykając się twarzą w twarz ze śmiercią popadają w apatię, inni wyzwalają dodatkowe pokłady energii, aby uporządkować sprawy. Grzegorz należał do tych drugich.
Wielki papież każe zwracać baczną uwagę na wewnętrznego Antychrysta, którego każdy z nas nosi w sobie – to wady i słabości grzesznej natury ludzkiej. Najwięcej uwag na ten temat znajdziemy we wspomnianym dziele życia, tzn. w Moraliach noszących podtytuł Komentarz do Księgi Hioba. Hiob jest w oczach Grzegorza prawzorem Chrystusa, cierpliwie i pokornie znoszącym zło prowadzące do Boga. W Księdze Hioba 40, 41 występują bestie Behemot i Lewiatan, to symbole diabła, Antychrysta, ale przede wszystkim diabła wewnętrznego, własnych grzechów. Grzegorz wyznaje tradycję patrystyczną o Antychryście jako diable wcielonym. „On to w czasach ostatecznych, gdy wstąpi w owo naczynie zguby, będzie nazwany Antychrystem” (Moralia XIV, 25); „Widzi bowiem, że na końcu świata Szatan wejdzie w człowieka, którego Pismo Święte zwie Antychrystem, i napełni się taką pychą, władać będzie z taką mocą, takimi znakami i cudami będzie wywyższać w pozornej świętości, że jego czyny nie będą mogły być zganione przez człowieka (Moralia XV, 69).
Kto zniszczy Antychrysta? Św. Paweł Apostoł wyraźnie odpowiada, iż Antychrysta i jego znaki pozornej świętości zabije Chrystus „…tchnieniem swych ust” (por. 2 List do Tesaloniczan 2,8). Grzegorz wie o tym doskonale, ale przychyla się ku wersji przekazanej przez św. Jana w Apokalipsie (por. Ap 12; 20,12), iż to Michał, główny przeciwnik Szatana, osobiście unicestwi Antychrysta. Refleksja Grzegorza o Antychryście przenosi się na poziom rozważań moralnych: to my ludzie – kiedy jesteśmy niegodziwi i grzeszni – stajemy się „jądrami Antychrysta”: „Wielu nie widziało Antychrysta, a jednak są obecni w jego jądrach, gdyż czynami swymi niewinne serca przywodzą do grzechu”.
Podsumowanie
Zasadniczymi źródłami rozważań o aniołach w pismach grzegorzowych są księgi biblijne, szczególnie ważne miejsce zajmuje Księga Hioba oraz rozdział 15 Ewangelii według św. Łukasza – jak słusznie podkreśla ks. Jerzy Lachowicz – jest to streszczenie całej angelologii św. Grzegorza (J. Lachowicz, Angelologia św. Grzegorza Wielkiego…, s. 155, 159). Spory wpływ wywarli na jego poglądy także wcześniejsi pisarze chrześcijańscy, szczególnie Cyprian, Augustyn, Hieronim, Ambroży, Pseudo-Dionizy (por. J. Czuj, Papież Grzegorz Wielki, Warszwa 1948, s. 11). Od Pseudo-Dionizego przejął Grzegorz podział na dziewięć chórów anielskich i przekonanie, że bezpośrednią posługę wobec ludzi wykonuje tylko ostatni chór Aniołów Stróżów. Z kolei inspiracji dziełami Augustyna jest w pismach grzegorzowych tak dużo, że według włoskiego patrologa Piolantiego wręcz naśladuje on naukę Augustyna (por. A. Piolanti, Il mistero della Comunione dei Santi, Roma 1957, s. 338). Nie zawsze egzegeza Grzegorza (szczególnie ta alegoryczna) wzbudza dzisiaj nasze zaufanie, skojarzenia i asocjacje są zbyt odległe, fantazyjne i poetyckie: „…odniesienia aniołów do członków Kościoła na gruncie eschatologicznym mają w ujęciu Grzegorza Wielkiego wydźwięk przede wszystkim moralny – zachęcają bowiem odbiorców raczej do pokuty i nawrócenia, niż do refleksji nad posłannictwem duchów niebiańskich” (J. Lachowicz, Angelologia św. Grzegorza…, s. 180).
Grzegorz Wielki to postać w dziejach Kościoła niezwykła i wybitna. Nie chciał uczestniczyć w życiu publicznym, uwielbiał kontemplację i życie pustelnicze. Pragnął wzorem egipskich anachoretów prowadzić wewnętrzną walkę duchową, w jednym z pierwszych swych listów papieskich wspominał: „Po odpędzeniu od siebie, jak wierzyłem, legionu demonów, chciałem zapomnieć o tych, których znałem…” (por. Listy…, t. 1, s. 7). Stało się inaczej – kierując sie racjami wyższymi wbrew sobie objął tron piotrowy i dokonał rzeczy wielkich. Był urodzonym dyplomatą (przez sześć lat reprezentował papiestwo na dworze cesarskim w Konstantynopolu) i administratorem, mądrze i sprawiedliwie sprawującym w opinii współczesnych władzę papieską. Mimo świadomości swej wartości i wielkości, pozostawał człowiekiem skromnym, jako papież podpisywał się Servus servorum Dei (Sługa sług Pańskich).
Nigdy nie napisał osobnego traktatu o kontemplacji, a całe jego życie było nią wypełnione. Wyrwany – jako wspomniano – z kontemplacji mniszej do aktywnego udziału w życiu publicznym Kościoła, dał dowód przykładnej syntezy kontemplacji i życia aktywnego (por. szerzej na ten temat ks. Paweł Gwiazda, Życie kontemplacyjne według świętego Grzegorza Wielkiego, Wydawnictwo Neriton, Warszawa 2002).
Uważna lektura i studia pism Grzegorza Wielkiego, nie tylko tych „anielskich”, wskazuje, że sławny papież był strażnikiem ortodoksyjności, że starał się kompilować nauczanie o dobrych duchach z tekstów biblijnych oraz innych Ojców Kościoła w taki sposób, aby były one jak najprostsze i najbardziej jednoznaczne. Dlatego nie zagłębiał się w niepotrzebne spekulacje, nie stawiał hipotez, nie rozdzielał włosa na czworo. Jako wierny i precyzyjny komentator, posiadając wielki autorytet i szacunek wśród współczesnych oraz w następnych pokoleniach, oddziałał jak mało kto na nauczanie o aniołach w kolejnych wiekach. Potrafił następcom przekazać najważniejsze prawdy o aniołach, łącząc umiejętnie wschodni mistycyzm Pseudo-Dionizego oraz Ojców Kapadockich z teologią europejską, z Augustynem i Ambrożym na czele. Zawsze starał się z tych rozważań wydobywać jakiś morał, co było o tyle łatwe, że stosował swoją ulubioną metodę interpretacji alegorycznej.
Wpływ Grzegorza na potomnych był ogromny. W zakresie angelologii przejęli jego poglądy wybitni teolodzy późniejszych wieków średnich: Paweł Diakon (por. jego zbiór kazań Homiliar), św. Anzelm, paryscy Wiktoryni (szczególnie św. Hugo od św. Wiktora), św. Bernard z Clairevaux, wybitny filozof scholastyczny św. Bonawentura, Albert Wielki, św. Tomasz z Akwinu przywołuje angelologiczne cytaty z dzieł Grzegorza kilkaset razy. Odnosimy dziwne wrażenie, iż cała chrześcijańska refleksja angelologiczna późnego średniowiecza została wzniesiona nie na fundamencie Pseudo-Dionizego lub Augustyna, ale właśnie na wybitnym kompilatorze Grzegorzu Wielkim.
Zainteresowanym postacią papieża Grzegorza Wielkiego polecam dwie solidne monografie, które mimo upływu czasu ciągle pozostają aktualne: (1) Jan Czuj, Papież Grzegorz Wielki, Wydawnictwo S.S. Loretanek-Benedyktynek, Warszawa 1948; (2) Robert Austin Markus, Grzegorz Wielki, przeł. P. Nehring, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 2003.
* * *
W miarę dokładne prześledzenie obfitej korespondencji papieża Grzegorza Wielkiego pozwoliło mi zauważyć, że wspierał on klasztory pod wezwaniem św. Michała Archanioła. I tak wstawił się za ubogim klasztorem św. Michała Archanioła w Tropea (miasteczko w południowych Włoszech, niedaleko miasta noszącego obecnie nazwę Montelone), cierpiącym na brak żywności. Papież nakazał wybadać sytuację, rozeznać pracowitość i gospodarność mnichów, a jeżeli tylko werdykt wypadnie pozytywnie, zmniejszyć pięciokrotnie podatek gruntowy, który klasztor ów wnosił do kasy rzymskiej (por. Listy…, t. 1, s. 116-117). Kiedy z kolei do innego klasztoru św. Michała Archanioła (prawdopodobnie gdzieś pod Neapolem) włamał się i próbował splądrować dobra mnichów wódz Kampanii Gudyskalka – w odwecie za to, iż i jeden z zakonników uciekł z klasztoru i przystąpił jako żołnierz do armii wroga, tzn. do Longobardów, papież zdecydowanie zaprotestował przeciwko stosowaniu tak krzywdzącej odpowiedzialności zbiorowej i przestrzegając przed konsekwencjami nawoływał porywczego wodza do zaprzestania dręczenia mnichów z tego klasztoru (por. Listy…, t. 4, s. 8).
Herbert Oleschko
Artykuł ukazał się w lipcowo-sierpniowym numerze „Któż jak Bóg” 4-2016. Zapraszamy do lektury!