Kościół święty naucza nas, że Maryja, Matka Pana naszego, Jezusa Chrystusa, została wzięta z ciałem i duszą do nieba. Po zakończeniu ziemskiej wędrówki została zaproszona do domu, gdzie oczekiwał na nią Syn, a nasz Zbawiciel.
Dla każdego z nas koniec pielgrzymki doczesnej oznacza powrót do rodzinnego domu, gdzie będzie oczekiwać sam Bóg – nasz Ojciec. O tym poucza nas Zbawiciel w chwili Wniebowstąpienia. Mówiąc o powrocie do swego Ojca, zapewnia, iż jest On także i naszym Ojcem.
Jednak na godny powrót do domu trzeba pracować całe życie, czego obrazem jest historia bł. ks. Bronisława Markiewicza. Po ciężkiej, ziemskiej pielgrzymce nastąpił czas podsumowań życiowej działalności. 11 XII 1911 r., w godzinach porannych, nie wyszedł ze swojego pokoju. Zaniepokojeni wychowankowie znaleźli go leżącego na podłodze. Ubrany w sutannę, zamierzał pójść do kościoła, aby celebrować Mszę św. Nie mógł. Był bardzo wyczerpany. Ten dzień jednak nie był ostatnim w jego życiu. Bóg dał mu jeszcze czas, stan zdrowia nieco się polepszył. 5 I 1912 r., w wigilię uroczystości Trzech Króli, odprawił ostatnią Mszę św. w swoim życiu. Cztery dni później wyspowiadał się u swego wychowanka, ks. Józefa Machały. Po spowiedzi powiedział: „Zdaje się, że zrobiłem, com zrobić mógł, co Bóg żądał. Mogę już odejść” (M. Stachura, Wszedł między lud).
24 I 1912 r., zgodnie z zaleceniem lekarzy, poddał się operacji, która odbyła się na plebanii w Miejscu Piastowym. Do dnia dzisiejszego w muzeum ku jego czci przechowuje się prześcieradło, użyte w czasie tego zabiegu. Splamione jest krwią wielkiego męża Bożego.
Po operacji jednak nie odzyskał już sił. Zmarł 29 I 1912 r. w godzinach porannych. Tuż przed śmiercią ucałował krucyfiks i wypowiedział słowa: „Bogu dzięki”.
Jeden z najbliższych współpracowników bł. ks. Br. Markiewicza, Jan Latusek, opisał następujące wydarzenie: „W momencie, kiedy umierał Sługa Boży, na dworze, gdzie panowała zawierucha śnieżna, nagłe ukazało się słońce. Przy umierającym kapłanie pojawiła się świetlista kula, która – wychodząc z jego niejako wnętrza – przesuwała się w stronę twarzy. Oświetlając ją, znikła nagle, tak jak nagle się pojawiła”. Uczestnik tego wydarzenia był przekonany, że jest to jeden z dowodów świętości umierającego kapłana.
Śmierć dla wierzącego człowieka nie jest unicestwieniem. Potwierdzają to słowa prefacji żałobnej: „Znajdujemy pociechę w obietnicy nieśmiertelności. Albowiem życie Twoich wiernych, o Panie, zmienia się, ale się nie kończy”. Życie trwa nadal. Osiągnięty został cel –połączenie się z Bogiem. Oprócz tego Bł. ks. Bronisław Markiewicz żyje w pamięci swoich duchowych synów i córek ze zgromadzeń św. Michała Archanioła, którzy starają się realizować to, co zawarł w hasłach: „Któż jak Bóg” oraz „Powściągliwość i Praca”.
ks. Krzysztof Pelc CSMA