Współczesny człowiek musi uzmysłowić sobie prawdę, że wszyscy wierzący w Chrystusa są zobowiązani do świętości.
Jednak rodzi się zasadnicze pytanie: czy nie są to tylko idealistyczne marzenia? Co oznacza samo słowo: święty? Otóż jest to pewna nietykalność. Np. święty kielich używany do Mszy św. jest przeznaczony tylko i wyłącznie do czynności związanych z tym obrzędem. Życie świętego człowieka zawiera obszary nietykalne, zamknięte dla otoczenia. Dotyczy to naszych myśli, pragnień czy głębokich uczuć. Jeśli ktoś próbuje wykpić nasze wewnętrzne przekonanie, to od razu wywołuje tym protest, oburzenie. Człowiek święty jest nietykalny, ponieważ należy do Boga. Każde odejście od Boga, zlekceważenie tej wewnętrznej nietykalności jest zaprzeczeniem dotychczasowych postanowień. Jeżeli się oburzamy na swoją świętość lub z nią walczymy, oznacza to, że ona nieustannie się w nas rozwija, stawia nam nowe wyzwania. Do czego? Aby ciągle wzrastać ku górze, ku niebu, czyli ku samemu Bogu. Czasem rodzi to bunt. Jednak mimo to jesteśmy do swojej świętości zobowiązani.
Historia Kościoła ukazuje przykłady życia ludzi, których określa się mianem świętych. W ten sposób pokazana jest nam droga do Boga. Te drogi mogą przybierać rozmaite formy: droga męczeństwa, którą poszedł św. Maksymilian Kolbe i wielu innych; droga sprawowania władzy w państwie, czego przykładem jest św. Jadwiga – królowa itd.
W czasie naszych rozważań różańcowych przyglądamy się drodze do świętości wielkiego wychowawcy, ks. Bronisława Markiewicza. Kiedyś w jednym ze swoich listów do przyjaciela – księdza napisał: „Polecam się modlitwie Drogiego Księdza, abym wkrótce został świętym, gdyż takich potrzeba wszędzie… Gdy brakuje świętych w narodzie, robi się ciemno w głowach ludzkich i ludzie nie widzą dróg, którymi im należy postępować”. Słowa te zachęcają nas do uświęcania swojego życia.
Aby stwierdzić świętość życia kandydata do beatyfikacji, Kościół prowadzi tzw. proces beatyfikacyjny. Grupa specjalnie do tego przygotowanych ludzi bada konkretnie jego życie, a wyniki pracy przedstawia papieżowi. Ojciec św. jako pasterz Kościoła podejmuje ostateczną decyzję. Specjalnym aktem, podczas Mszy Św., ogłasza, że dany kandydat może nosić zaszczytny tytuł błogosławionego.
Proces beatyfikacyjny bł. ks. Bronisława Markiewicza rozpoczął się w 1954 r. Najpierw przesłuchiwano świadków pamiętających kapłana – wychowawcę. Na podstawie odpowiednich wniosków udowadniano świętość życia. Następnie zbierano jego pisma, listy itp. Badanie tych dokumentów pozwalało ustalić zgodność nauczania księdza Markiewicza z doktryną głoszoną przez Kościół. Cały proces beatyfikacyjny zakończyło wydanie przez papieża dekretu heroiczności cnót, który dotyczy kwestii wiary, nadziei i miłości oraz ich realizacji przez Sługę Bożego. Wydanie takiego dokumentu miało miejsce w 1994 r. Jan Paweł II podpisał ten dekret, stwierdzając, że Sł. Boży ks. Br. Markiewicz przez swoje życie heroicznie realizował te cnoty. Ostatnim etapem czynności beatyfikacyjnych było stwierdzenie cudu, który został dokonany za przyczyną ks. Bronisława Markiewicza. Przez wiele lat w michalickich Zgromadzeniach zakonnych, a także w różnych wspólnotach i parafiach, modlono się o cud. Trzeba podkreślić, że dużo takich cudów w istocie miało miejsce. Jednak nie były one udowodnione. Ostatni – udokumentowany przez Kościół – dotyczył jednego z kapłanów-michalitów, który przez szereg tygodni leżał nieprzytomny po wylewie krwi do mózgu. Lekarze stwierdzili, że nie ma szans na wyleczenie. Przełożony zakonny chorego księdza udał się do Miejsca Piastowego, do grobu Sługi Bożego ks. Markiewicza i tam, odprawiając Mszę Św., rozpoczął nowennę o cud uzdrowienia. Za kapłana modliła się też jego miejscowa wspólnota. Po kilku dniach chory ksiądz zaczął dochodzić do sił. Odzyskał świadomość i po pewnym czasie wrócił do swoich kapłańskich obowiązków. Potwierdzenie cudownego uzdrowienia zakończyło definitywnie proces beatyfikacyjny ks. Br. Markiewicza. Jego beatyfikacja nastąpiła w roku 2005, obecnie modlimy się o kanonizację bł. ks. Br. Markiewicza.
Trzeba dziś ukazywać przykład wielkiego wychowawcy dzieci i młodzieży, abyśmy mogą czerpać wspaniałe wartości z życia tego wielkiego kapłana i wzbogacali nimi naszą świętość.
ks. Krzysztof Pelc CSMA