Dyskrecja jest kamieniem węgielnym zaufania – o tyle możemy człowiekowi ufać, o ile jest dyskretny. Podobnie jest z Bogiem. On o tyle może nam ufać, o ile my jesteśmy dyskretni – tego dotyczy dyskrecja. Jest ona opieczętowaną tajemnicą w naszym sercu.
Jeśli tajemnice naszego osobistego spotkania z Bogiem nie zostaną otoczone dyskrecją, kolejnych łask Bóg już nie udzieli. Każdy dorosły człowiek winien być świadom łaski jaką otrzymał od Boga i może o niej mówić jedynie z polecenia Bożego. Bóg decyduje kiedy i komu można tę tajemnicę przekazać.
Dyskrecja dotyczy również tajemnic jakie przekazują nam ludzie prosząc, abyśmy nikomu o nich nie mówili. Jest to znak zaufania jakim nas darzą, a zarazem prośba abyśmy w ich tajemnicy uczestniczyli. Mogą te tajemnice dotyczyć wielkich dóbr doczesnych. Znam człowieka, który przed laty wygrał milion złotych; nikt o tym nie wiedział, dopiero po pięciu latach ktoś go zapytał: „Skąd Ty miałeś pieniądze na zakup tak dużej działki” i on wtedy powiedział o swej wygranej.
O wiele częściej dyskrecja dotyczy spotkań z drugim człowiekiem. Zofia ujawniła w kim się zakochała, a jej koleżanka słysząc to rozpowiedziała innym i Ci w ciągu miesiąca zniszczyli ich miłość. Dziś ludzie nie rozumieją wartości dyskrecji, a zło na tym żeruje.
Inny obszar dyskrecji to osobiste poznanie różnych tajemnic o drugim człowieku dotyczących dobra i zła, one maja być otoczone dyskrecją, ich ujawnienie, jeśli są dobrymi informacjami, karmi zazdrość, która zmierza do zniszczenia człowieka. Jeśli są to wady i grzechy, ich ujawnienie jest obmową i kopaniem rowów między ludźmi. Jeśli dobro innych jest narażone np. przez złodzieja lub tego, kto stosuje mobbing, trzeba to ujawnić tym, którzy są w zasięgu takiego człowieka. Wtedy o przekroczeniu granic dyskrecji decyduje troska o dobro innych. Najczęściej jednak lepiej jest wiedzieć, a nie mówić. Jest jeszcze czwarta przestrzeń dyskrecji – to troska o własny autorytet i zaufanie, jakie mogą okazać nam inni. To właśnie nie pozwala mówić o innych. Więcej dla człowieka możemy zrobić przez pełne troski działanie, aniżeli przez mówienie o nim.
Złamanie pieczęci dyskrecji natychmiast podcina zaufanie. Zanik zaufania wśród społeczeństwa polskiego ma tu jedno ze swoich źródeł – coraz mniej jest ludzi godnych zaufania. Drugą ważną przyczyną braku zaufania jest na wielka skalę stosowany podsłuch, podgląd naszego życia przy użyciu coraz doskonalszej aparatury technicznej. Książę tego świata gromadzi wiadomości, aby się nimi potem posłużyć. Dziś jeszcze ciągle posługuje się donosicielami. Donosiciel zawsze łamie, depcze pieczęć dyskrecji. Pamiętajmy o tym, że donosiciel jest sługą złego. Bóg nie potrzebuje donosicieli. Bóg wszystko wie.
Podziękujmy Bogu za to, że nam ufa o tyle, o ile może, każdemu z Nas w innej mierze. To jest coś zdumiewającego – gdy rośnie wiara, człowiek zaczyna pytać: „Panie Boże, jak Ty możesz mnie ufać. Mnie ufasz?”. A jak ja mogę ufać Bogu? Mogę ufać bezgranicznie, bo On jest wszechmogący, ale często o wiele bardziej wolę ufać sobie aniżeli Jemu. Jak się wchodzi w kontakt z Panem Bogiem, to się wchodzi pod warunkiem coraz lepszego rozumienia dyskrecji. „O czym i z kim mogę rozmawiać?”. Podziękujmy ludziom, którzy uczyli nas dyskrecji, którzy rozumieją jej wartość – to bowiem decyduje o wielkości człowieka.
ks. Edward Staniek
Opracowanie na podstawie homilii wygłoszonej 15.02.2015 w Kościele Sióstr Felicjanek w Krakowie przy ul. Smoleńsk 6.
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku “Któż jak Bóg” (3/2015)