Spróbujmy na chwilę zamknąć oczy i wyobrazić sobie różę. A teraz spróbujmy zrobić to samo i wyobrazić sobie anioła. Gdyby teraz opisać te wyobrażenia, to o ile opis róży byłby podobny do rzeczywistego kwiatu, to wizerunków i wyobrażeń anioła otrzymalibyśmy tyle, ilu ludzi w naszym eksperymencie. Powodów jest kilka: po pierwsze, nikt nie widział anioła. Po drugie, każdy wyobraża sobie anioła podobnego do siebie… „Powiedz mi, jak wyobrażasz sobie anioła, a powiem ci, kim jesteś!”
Nie byłoby nic dziwnego i niepokojącego w tym, że na ekrany kin coraz częściej zaglądają anioły, gdyby nie fakt, że anielskie wizerunki serwowane nam przez współczesne kino ociekają krwią, żądzą mordu i stanowią zaprzeczenie tego, kim są anioły i Archanioły w Biblii. A szkoda…
Anioły mogą być wojownicze
„Legion” w reżyserii Scotta Stewarta ukazuje nam świat ludzi zagrożonych przez anioły. Zgodzę się z faktem, że anioły mogą być wojownicze (choćby walka Jakuba z aniołem), ale nie mogę pojąć, że są w stanie szkodzić człowiekowi jak sugerują scenarzyści. W filmie Stewarta, ludzkie ciała opętane są przez anioły pragnące zniszczyć cały rodzaj ludzki, a Archanioł Michał, który jako jedyny podejmuje się bronić ludzi, ze stoickim spokojem zabija kobietę.
Filmowy Michał (w tej roli Paul Bettany) był wodzem na czele anielskich zastępów. Sam podkreśla, że był generałem. Zapewne i biblijnemu pierwowzorowi Wodza Zastępów daleko do fajtłapy w rodzaju wojaka Szwejka, ale są (albo powinny być) pewne granice nawet w filmie. Nie każda postać, która dostaje w filmie skrzydła i imię Michael staje się aniołem.
Oczywiście można przyjąć, że filmowa produkcja to fantasy i nie ma nic wspólnego z Biblią i faktami. Jest to jednak trudne, gdy już na początku filmu, reżyser raczy widza cytatem z psalmu 34.11 „Pójdzcież moje dzieci słuchajcie mnie, nauczę was bojaźni Bożej”.
„Nie trać wiary”
Scenariusz „Legionu” nawiązuje do wielu innych filmów, przez co nie zaskakuje i jest zwyczajnie nudny. Akcja toczy się w (jakże by inaczej) Los Angeles – mieście aniołów, by w kilku scenach przenieść się na pustynię i do zajazdu… „Paradise falling” („Upadłe niebo”). Film rozpoczyna scena, w której Michał Archanioł spada z nieba… wprost przed szczekającego na niego psa. Dla porównania – w „Michaelu” Archanioł Michał przywracał psu życie i był lubiany przez zwierzęta. O tym, że spadł na ziemię anioł, świadczy cień na ścianie, co jest motywem znanym już z filmu „Armia Boga II”. Tych znanych motywów jest zresztą znacznie więcej (m.in. obcinanie skrzydeł) i film w pewnym momencie staje się nużąco przewidywalny (mimo gęsto padających pocisków kalibru 9 mm).
Co najbardziej jednak oburzające – treścią „Legionu” jest bunt Archanioła Michała, przeciw Bogu! Archanioł pragnie bowiem ocalić dziecko „nadzieję” ludzkości, wbrew rozkazowi Boga, który chce ją powtórnie zniszczyć, przy pomocy tym razem nie potopu, a swoich anielskich zastępów. Słowa Archanioła „Teraz będę wykonywać swoje rozkazy, nie Boga” stanowią zaprzeczenie jego imienia „Któż jak Bóg”. W pewnym momencie Michał tłumaczy nawet dlaczego się zbuntował – to Bóg stracił wiarę w ludzi, on nie. Sam więc zajmuje miejsce Stwórcy, lecz kiedy ginie pokonany przez Gabriela, powraca w nowej postaci ze skrzydłami, właśnie dzięki Bogu, który zwrócił mu życie w nagrodę za obce Gabrielowi miłosierdzie. Mimo, że Archanioł wie, że zginie, ostatnie jego słowa skierowane do człowieka, to: „nie trać wiary”.
Znamienne, że wydarzenia toczą się w okresie Bożego Narodzenia. Głównymi bohaterami poza Archaniołem są: Charlie, brzemienna kobieta złego prowadzenia się, która jest w ósmym miesiącu ciąży i Jeep, który pragnie się nią zaopiekować, choć to nie jego dziecko. To niemowlę ma bowiem uratować świat. Daleka byłabym od szukania analogii miedzy tymi bohaterami, a świętą rodziną z Nazaretu, jak wielu recenzentów sugeruje. Przesłaniem filmu mogłaby być teza, że dla losów ludzkości ważna jest walka o życie nawet jednego noworodka. Jednakże wulgarna, zawarta w ostatnich słowach puenta filmu skutecznie oddala myśl, że „Legion” mógłby nieść dla widzów ceniących anioły wartościowe przesłanie.
reżyseria: Scott Stewart
scenariusz: Peter Schink, Scott Stewart
zdjęcia: John Lindley
muzyka: John Frizzell
Monika Hyla
Artykuł ukazał się w “Któż jak Bóg” 1/2012.