– Aniele stróżu, jeśli znajdziesz również moją obrączkę, to obiecuję, że napiszę świadectwo… – mruczałam pod nosem, po raz kolejny przeszukując mieszkanie w poszukiwaniu małego złotego świadka naszej miłości małżeńskiej, który zsunął się z mojego palca kilka tygodni temu.
Piszę zatem, by dać świadectwo anielskiej pomocy.
W pewien gorący sierpniowy dzień zabraliśmy dzieciaki nad rzekę. Oj, ile było śmiechu i wygłupów! Maciek z Zosią ochlapywali się wodą z tatą. Karolcia, najmłodsza, układała ze mną kamyki przy brzegu.
Po chwili Marek wyszedł z wody:
– Słuchaj, zgubiłem obrączkę. Czułem jak prąd rzeki po prostu porywa mi ją z palca. Nie zdążyłem jej złapać.
Zmartwieni poszukiwaliśmy jej w rzece. Dzieci też pomagały, lecz na próżno.
Przez kilka tygodni w wieczornej modlitwie prosiliśmy o rozwiązanie tej sprawy. Za każdym razem, gdy wzrokiem trafiałam na puste miejsce na palcu męża, robiło mi się smutno.
Lubię i potrzebuję widzieć znaki łaski Bożej; obrączka była i jest dla mnie przypomnieniem o naszym powołaniu i o Bożej obecności w naszej rodzinie.
W październikowe popołudnie Maciek szukał czegoś w garderobie. Nagle wyskoczył jak wystrzelony z procy. W dłoni trzymał obrączkę Marka!
– Tato, tato, patrz! Znalazłem!
– Nie wierzę własnym oczom! Przecież wyraźnie czułem, jak zjechała mi z palca do rzeki…
– Anioł stróż ci ją wyłowił i podrzucił do garderoby – zaśmiałam się.
Tego wieczoru podziękowaliśmy naszym aniołom stróżom za pomoc.
Miesiąc później przytrafiło mi się dokładnie to samo. Nie zauważyłam nawet kiedy i gdzie zgubiłam obrączkę. Przeszukałam mieszkanie, pytałam znajomych, zadzwoniłam nawet do restauracji, w której ostatnio byłam, może obsługa znalazła… nic, jak kamień w wodę.
Modliłam się do mojego anioła stróża: „Ty wiesz, gdzie ona jest. Ja nie wiem, moje ludzkie oczy nie przenikają materii, ty jesteś czystym duchem i widzisz ją doskonale, pomóż mi, proszę! Jeśli znajdziesz również moją obrączkę, to obiecuję, że napiszę świadectwo”. Niestety, aniołowi jakby słuch się przytępił…
Przyszedł grudzień. Podczas świąt Bożego Narodzenia siedziałam z rodziną przy stole, patrzyłam na obrus, na dania, na własne pomalowane paznokcie, na palec serdeczny bez obrączki. „O, nie, tak nie może być. Zaraz po świętach pójdę do jubilera i po prostu kupię nową” postanowiłam w myślach.
Trzy dni później, robiąc dzieciom herbatę w kuchni, zauważyłam, że taca na blacie jakoś dziwnie stoi. Podniosłam ją delikatnie a spod niej wprost w moje dłonie wytoczyła się obrączka!
Tym razem to ja nie mogłam uwierzyć własnym oczom, przecież szukałam jej wszędzie!
– Widzisz, teraz tobie anioł stróż podrzucił obrączkę do kuchni. Musisz napisać świadectwo, jak obiecałaś… – zaśmiał się Marek.
Dziękuję wam, aniołowie stróżowie, za odnalezienie naszych obrączek, za waszą dyskretną, a skuteczną opiekę nad nami.
Któż jak Bóg!
Agata z Podkarpacia
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (2/2018)