Anioł Północy, a Anioł Polski

Refleksje o duchowości XXI wieku

Uznanie Anglii za całkowicie zlaicyzowaną byłoby krzywdzące. W trakcie ostatniego spisu powszechnego (2011) na pytanie o wyznanie 31 milionów Anglików (prawie 60% całego społeczeństwa) opowiedziało się jako chrześcijanie.

Oficjalnym patronem Anglii jest św. Jerzy i do tej postaci tradycja anglosaska pozostaje przywiązana w stopniu najwyższym. Nawet na oficjalnej fladze państwowej znajduje się krzyż św. Jerzego. W okresie wypraw krzyżowych dorobiono wysoce wątpliwą legendę, według której św. Jerzy był rycerzem brytyjskim – jako legionista rzymski miał przedsięwziąć niebezpieczną wyprawę na Wschód i tam dokonać wiadomych chwalebnych czynów. Drugim, pobocznym patronem Anglii jest męczennik, arcybiskup Canterbury i prymas Anglii Tomasz Beckett.

Anioł “głaszczący”

Gdzież zatem miejsce na aniołów w duchowości i tradycji angielskiej? Odnajdziemy co prawda w dziejach korony brytyjskiej pewne przywiązanie do postaci św. Michała Archanioła, ale przecież Anioł Północy, pozbawiony rysów indywidualnych, balansujący na granicy sztuki i wytwórczości przemysłowej, nie przywodzi żadnych skojarzeń ze św. Michałem. On czerpie swą żywotność z zupełnie innej duchowości niż ta, z którą związana jest ortodoksyjna tradycja chrześcijańska.

Tam, gdzie wyłania się jakaś duchowość niechrześcijańska, albo nawet chrześcijańska, ale orbitująca poza głównym nurtem nauczania Kościoła, również często pojawia się anioł. Ale też jest to anioł szczególny, w jakiś mniej lub bardziej zakamuflowany sposób przysłaniający Boga. I jeszcze, co ciekawsze, nieortodoksyjni aniołowie to duchy częściej głaszczące niż karzące. A przecież w tradycji biblijnej oraz w pismach Ojców Kościoła aniołowie nie tylko pocieszają i rozweselają, ale – gdy jest to potrzebne – mocno strofują i karzą.

Pozostawmy jednak na razie Anioła Północy, by pochylić się nad duchowym patronatem naszej ojczyzny oraz zastanowić się wspólnie nad hipotetycznym miejscem Anioła Polski w pejzażu wewnętrznym (ale nie tylko) naszego kraju.

Czy jest miejsce dla Anioła Polski?

Duchowość naszego narodu od samego początku państwowości i wprowadzenia chrześcijaństwa nie była zorientowana anielsko. Naturalnie w samym jej centrum znajduje się Bóg, Trójca Święta – rzecz to oczywista i inne postawienie sprawy byłoby niedorzeczne. Ale nie trzeba też zbyt głęboko wnikać w historię Polski, by odkryć maryjną duchowość naszego narodu. Wśród głównych jego patronów Najświętsza Maria Panna od samego początku zajmuje najwyższą, uprzywilejowaną pozycję. Nad polami Grunwaldu anno domini 1410 uniosła się przed bitwą – jak podaje Jan Długosz – płynąca z tysięcy żołnierskich gardeł pieśń “Bogurodzica, dziewica, Bogiem sławiena Maryja!”. W chwili szczególnego zagrożenia ojczyzny (tzw. potop szwedzki) król Jan Kazimierz złożył w Katedrze Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny we Lwowie sławne Śluby lwowskie (1656), zawierzając Matce Bożej Polskę i prosząc o pomoc w odzyskaniu wolności. Wizualną manifestacją maryjnej duchowości Polaków jest bezprecedensowa ikona Czarnej Madonny, Jasnogórskiej Pani. Duchowy patronat Matki Bożej amplifikują od wieków liczne polskie sanktuaria maryjne (obecnie funkcjonuje ich ponad 600).

Blado na tym tle wypadają inni święci patroni Polski, a jest ich wielu. Najbardziej znani to biskup męczennik Stanisław ze Szczepanowa i biskup męczennik Wojciech. Są także tzw. drugorzędni patroni Polski, skądinąd powszechnie znani i lubiani święci: Florian, Wacław, Jacek Odrowąż, Jan Kanty, Kinga, Jan z Dukli, Władysław z Gielniowa, Stanisław Kostka.

Ścisk tak wielki, że można zapytać: gdzież tu jeszcze miejsce na Anioła Stróża Polski? Miejsce – odpowiadam natychmiast – jest, ponieważ sfera anielska to zupełnie inny obszar, zgoła inna droga prowadząca do Boga. Z jednej strony mamy orędownictwo świętych, ludzi z krwi i kości, żyjących w określonych realiach historycznych i wyróżnionych w pamięci Polaków za swą pobożną i patriotyczną postawę. Z drugiej strony wyłania się tajemnicza i ponadczasowa rzeczywistość dobrych duchów, która nie pozostaje w opozycji do orszaku świętych.

Idea godna przypomnienia

Idea Anioła Polski pojawiała się już w dalszej i bliższej przeszłości, ale nie uzyskała wystarczająco szerokiego rezonansu społecznego. Sławny przeor Jasnej Góry, ojciec Augustyn Kordecki, głosił: „Oby Anioł wojsk Pańskich, Stróż Polski, mógł pobudzić zastępy niebieskie do składania wspólnie z nami dzięków [pisownia oryginalna – przyp. red.] Najwyższemu Majestatowi Boga za tak wielkie dobrodziejstwo”.

Wszyscy czytelnicy „Któż jak Bóg” pamiętają też rok 1863: wtedy to, 3 maja, na ulicach Przemyśla ukazała się Józefowi Dąbrowskiemupostać przepowiadająca przyszłe losy Polski. Przyjaciele Józef Dąbrowski i Bronisław Markiewicz zdawali wówczas „małą” maturę.Bronisław Markiewicz uznał, że tajemniczym wędrowcem był nie kto inny, tylko sam Anioł Stróż Polski, który przybrawszy postać młodzieńca-wędrowca przekazał orędzie do narodu i przepowiedział Papieża-Polaka (anioł ów występuje jako Postać Nadludzka w dramacie scenicznym Bój bezkrwawy, napisanym przez księdza Markiewicza).

Idea Anioła Polski jest także bliska w czasach nam współczesnych; odważnie i niestrudzenie pogłębia ten temat wybitny michalita, ks. Marian Polak CSMA, założyciel dwumiesięcznika „Któż jak Bóg”. Warto moim zdaniem powrócić do tej pięknej idei w tonie spokojnej i rzeczowej dyskusji.

Aniołowie na „państwowych etatach”

W przeszłości Polski oraz w czasach współczesnych można wskazać i inne przykłady opieki anielskiej nad ojczyzną, ale już trzy przytoczone wyżej świadectwa (przeor Kordecki, bł. ks. Bronisław Markiewicz, ks. Marian Polak) wydają się wystarczające i godne najwyższego zaufania. Właściwsze będzie więc przypomnienie ogromnej roli aniołów narodów (państw) w dziejach świata. Tu także przykładów podać można wiele, od biblijnych aniołów Grecji, Persji i Macedonii poczynając, ale rozsądek każe wypunktować te najważniejsze.

Pierwszy to Anioł Pański, opiekun duchowy Żydów, towarzyszący wiernie swojemu narodowi – jak zaświadczają księgi biblijne – od czasów Abrahama. Literatura naukowa na ten temat jest tak ogromna, że nie sposób jej ogarnąć.

Drugi najsławniejszy anioł na „państwowym etacie” to Anioł Portugalii, oficjalnie zatwierdzony w roku 1590 przez papieża Sykstusa V. Zatwierdzenie to było następstwem głębokiej religijności Portugalczyków i ich wewnętrznego przekonania o wielokrotnej interwencji sił nadprzyrodzonych w trudnych momentach dziejowych kraju. Prośbę do władz kościelnych o wprowadzenie do liturgii Anioła Stróża Portugalii wystosował król Manuel I Szczęśliwy, jeden z najwybitniejszych władców portugalskich. Również powszechnie znana jest ważna rola Anioła Portugalii w objawieniach fatimskich w latach 1915-1917, szczegółowo piszą o tym: (1) Antonio Borelli, Aniołowie i objawienia fatimskie, przekład Agnieszka Daniluk,Instytut Edukacji Społecznej i Religijnej im. Ks. Piotra Skargi, Kraków 2009 [por. recenzja w „Któż jak Bóg”]; (2) Marcello Stanzione, Anioł z Fatimy, tłumaczenie Marcin Masny, Wydawnictwo AA, Kraków 2015.

Orszak Trzech Króli

Nie ma wątpliwości, iż idea Anioła Stróża Polski jest świetlana i słuszna. Z całą pewnością zasługuje na jak najszersze rozpropagowanie, ale konia z rzędem temu kto wie jak to zrobić najlepiej. Liturgiczne osadzenie i ustanowienie oficjalnego święta jest drogą długą i wyboistą. Pamiętamy wszak ciężką batalię o przywrócenie święta Objawienia Pańskiego, zwanego u nas potocznie świętem Trzech Króli, jako oficjalnego dnia wolnego od pracy. Pierwszy raz było ono obchodzone w nowych warunkach 6 stycznia 2011 po ponad pięćdziesięcioletniej przerwie (święto zostało zniesione w roku 1960 przez Sejm PRL). Ustanowienie dodatkowego dnia wolnego miało według malkontentów doprowadzić do ruiny polską gospodarkę i totalnego krachu państwa, a tymczasem obawy okazały się bezpodstawne. Mało powiedziane, przywrócenie dawnej rangi święta zaowocowało bezprecedensowym Orszakiem Trzech Króli, masową radosną imprezą religijno-rodzinną, z roku na rok zyskującą na popularności. W edycji 2018 orszak odbył się w 650 miastach Polski: wspólne publiczne kolędowanie to pogłębienie życia religijnego, wzmocnienie więzi rodzinnych i społecznych. Specjalność to na razie polska, ale dostrzeżona przez zagranicę i dająca do myślenia.

Wspominam Orszak Trzech Króli, bo odbywają się w Polsce także orszaki anielskie, oczywiście lokalnie i na zdecydowanie mniejszą skalę. Temat to otwarty, godny przemyśleń i szczegółowych analiz. Święto Objawienia Pańskiego przyjęło się łatwo, bo przecież – jak na to nie patrzeć – mimo półwiekowej przerwy istniało ono mocno zakorzenione w mentalności narodowej i obrzędowości. Tymczasem święta anielskiego nigdy w tradycji polskiej nie było jako święta „pierwszej kategorii”, jako dnia wolnego od pracy.

Chrystus z Rio jako rzeźba idealna

Wróćmy do hipotetycznego pomnika Anioła Polski. W naszej ojczyźnie, podobnie jak w innych krajach europejskich, wielkie monumenty nie są dziś widziane dobrze. Pałac Kultury i Nauki, ikona nie tylko Warszawy, kojarzy się kiepsko – ot, nie do końca chciany dar „przyjaciela-okupanta”. Pamiętamy z jak wielkimi oporami powstawało dzieło w Licheniu. A największy obecnie religijny monument w Polsce, Chrystus Król Wszechświata w Świebodzinie także nie miał (i nie ma) zbyt dobrej prasy. W zasadzie można mówić o braku zainteresowania, a przecież to największa obecnie statua Chrystusa na świecie, wraz z koroną mierząca całe 36 metrów (o 6 więcej niż, bez podestu, liczy pomnik z Rio). Nie wielkość więc i wysokość są najważniejsze, w taki sposób można jedynie wpisać się do księgi rekordów Guinnessa, a i to tylko na pewien czas. Poza tym nie o to przecież chodzi, sprawa jest zbyt poważna.

Ciekawe, że wśród dziesięciu największych pomników Chrystusa przynajmniej w trzech przypadkach (Lizbona 1959, Świebodzin 2010, Lima 2011) pomysłodawcy-fundatorzy otwarcie przyznawali się do inspiracji i świadomego naśladownictwa względem sławnego monumentu Chrystusa Odkupiciela w Rio de Janeiro. Cóż, pomnik wzniesiony w roku 1931 na granitowej skale-górze Corcovado jest dziełem, którego kongenialność tworzy kilka sumujących się okoliczności. Po pierwsze, postawiony nie jest na sztucznie usypanym kopcu, ale na naturalnej iglicy skalnej, która sama w sobie jest już przepiękną rzeźbą przyrody. Po drugie, postać Chrystusa nie jest hiperrealistycznym i werystycznym odwzorowaniem kształtów ludzkich, posiada w swej lekko opływowej pozie niesamowitą dozę ekspresji i powiew tajemniczości, wywołuje uczucie niesamowitej duchowej głębi (co ciekawe projektantem jej był Paul Landowski, francuski rzeźbiarz polskiego pochodzenia). Po trzecie, genialny jest wybór miejsca: w dole kłębią się tłumy ludzkie, a plaże Copacabana i Ipanema to dla Brazylijczyków coś dużo więcej niż zwykła rekreacja: to miejsce spotkań towarzysko-kulturalnych, to sposób i styl bycia, to tętniący puls kraju, nie tylko samby, ale także tych obszarów duchowości, które przynależą do patriotyzmu i religijności.

Wybór miejsca

W zasadzie wybór miejsca ma znaczenie pierwszorzędne. Jeżeli monument ma żyć, to i w jego otoczeniu powinno pulsować życie. Winno być to miejsce gdzieś na skrzyżowaniu szlaków, w miejscach węzłowych, historycznych, upamiętnionych wydarzeniami chwalebnymi dla narodu i tymi traumatycznymi, tragicznymi. Czy w przypadku hipotetycznego pomnika Anioła Polski takim miejscem nie powinien być np. port lotniczy, obiekt sportowy, kopalnia, stocznia, elektrownia, jakieś ważne dla Polaków miejsce upamiętniające wydarzenia historyczne? I być może pomnik-anioł mógłby jednocześnie pozostawać funkcjonalnym obiektem, np. muzeum, biurowcem, szpitalem? Zapewne takie skomasowanie dwóch funkcji posiadałoby swoje walory, ale mogłyby także pojawić się niespodziewane wady. Dzielę się przy tym garścią luźnych refleksji, radbym wciągnąć do dyskusji czytelników „KjB”.

Bez skrzydeł ani rusz

Obiekty tej klasy co Chrystus z Rio lub Anioł Północy nie rodzą się z dnia na dzień. To ikony „ukorzeniające się” w świadomości społecznej przez całe lata i dekady, „dorastające” z wielkim trudem i wśród licznych przeciwności. Jedno tylko pozostaje dla mnie pewne: w przypadku monumentów anielskich nie sposób uwolnić się od skrzydeł; ten ikonograficzny wyznacznik jest niezbędny i głęboko utrwalony w duchowości oraz sztuce tak chrześcijańskiej, jak i wyznań przedchrześcijańskich. Zainteresowanym pogłębieniem wiedzy na ten temat polecam znakomitą pracę Gunnara Bereffelta A Study on the Winged Angel. The Origin of a Motif [w serii: „Stockholm Studies in History of Art“, nr 14], Almquist & Wiksell, Stockholm 1968.

Największa znana mi skrzydlata rzeźba w Polsce to póki co Pomnik Powstańców Śląskich (1967), obelisk usadowiony w ruchliwym centrum Katowic obok słynnego Spodka. Zaprojektowany został przez rzeźbiarza Gustawa Zemłę i architekta Wojciecha Zabłockiego. Ogromne i mocarne skrzydła przypominające orle są tu posadowione trzy, wszak każde upamiętnia jedno z trzech powstań (1919, 1920, 1921). Ta piękna rzeźba nie jest w moim odczuciu wystarczająco doceniona przez Polaków, a przywołałem ją tutaj jako umiejętny i niekonwencjonalny, daleki od łopatologicznego hipernaturalizmu przykład wykorzystania i artystycznego przetworzenia głęboko osadzonej w tradycji symboliki skrzydeł.

Zamiarem tego odcinka jest też przygotowanie gruntu do rozważań nad pomnikiem Anioła Stróża Polski istniejącym od dziesięciu lat w Miejscu Piastowym. Już teraz pragnę uzmysłowić nie tylko czytelnikom „KjB”, jak trudnym przedsięwzięciem jest wypromowanie idei Anioła Polski nie na papierze, ale w codziennym naszym życiu i osadzenie jej na trwałe na duchowej mapie kraju. Najważniejszy w tym wszystkim dla nas wierzących jest aspekt religijny, ale równie ważny wydaje się aspekt patriotyczny jako element uzupełniający i integrujący rodaków, obejmujący także tych wierzących jakby mniej i dryfujących w stronę laickości. Nie mam wątpliwości: Anioł Polski musi zaistnieć w pierwszej kolejności w naszych sercach.

Herbert Oleschko

Artykuł ukazał się w majowo-czerwcowym numerze „Któż jak Bóg” 3-2018. Zapraszamy do lektury!