W świetnej książce Petera Kreefta, emerytowanego profesora filozofii i katolickiego apologety, zatytułowanej „Aniołowie i demony. Co tak naprawdę o nich wiemy?” („Angels (and Demons): What Do We Really Know About Them?”) wśród wielu poważnych i sensownych zagadnień dotyczących natury i działania bytów anielskich, pojawiło się także zaskakujące pytanie: „Czy aniołowie mają jakikolwiek związek z wynikami gry w baseball?”. Autor udzielił oględnej odpowiedzi: „Aniołowie by się do tego nie mieszali. Ale demony by mogły. Szczególnie demony drużyny Red Sox”.
Skąd jednak w ogóle przyszło mu do głowy to absurdalne (z naszego punktu widzenia) pytanie? Otóż ma ono związek z pewnym typowo amerykańskim fenomenem kulturowym. Można odnieść wrażenie, że baseball to w USA coś więcej niż sport; raczej zjawisko z pogranicza religii. Amerykanie mają na jego punkcie prawdziwą obsesję. Znalazło to rzecz jasna odbicie w kulturze popularnej. Są nawet filmy, w których to, co dzieje się na boisku, bywa łączone ze światem nadnaturalnym.
Osobiście nie przepadam za żadnym rodzajem sportu, nie kibicuję żadnej drużynie (choć kojarzę Roberta Lewandowskiego) i w ogóle nie rozumiem tych emocji, ale skoro tropię wątki anielskie w kulturze popularnej, nie mogę pominąć cyklu amerykańskich filmów, w których aniołowie przybywają z Nieba, aby wpłynąć na rozgrywki sportowe, głównie baseballowe.
Trener, który używał brzydkich wyrazów
Główny bohater amerykańskiej komedii „Angels in the Outfield” („Aniołowie na boisku”) z 1951 roku (opartej na opowiadaniu Richarda Conlina i wyreżyserowanej przez Clarence’a Browna), trener baseballowej drużyny Pittsburgh Pirates Guffy McGovern, znany był z cholerycznego usposobienia i wulgarnego słownictwa. Ponieważ w tamtych czasach Kodeks Haysa zabraniał używania wulgaryzmów w filmach, „przekleństwa” wypowiadane przez niego są po prostu dźwiękowym bełkotem, który powstał poprzez zaszyfrowanie nagrania głosu aktora.
Obraźliwy wobec graczy język trenera został nagłośniony przez młodą i niedoświadczoną reporterkę lokalnej gazety, Jennifer Paige, która miała przeprowadzić z nim wywiad i przypadkiem usłyszała, jak zwraca się do zawodników. W swoim artykule obwiniła ona trenera o złą passę Piratów i ich spadek na ostatnie miejsce w tabeli. Uważała bowiem, że pomiatanie zawodnikami ogranicza ich potencjał. W tym samym czasie za swoją ulubioną drużynę modliła się regularnie ośmioletnia dziewczynka, Bridget White, mieszkająca w Sierocińcu św. Gabriela prowadzonym przez siostry zakonne. Jej prośby zostały wysłuchane.
Pewnej nocy Guffy, wędrując po stadionie Forbes Field w poszukiwaniu zagubionego talizmanu, usłyszał głos anioła, którego wysłał do niego sam archanioł Gabriel. Anioł obiecał McGovernowi, że zespół niewidzialnych zawodników (którzy za życia byli baseballistami, a obecnie należeli do niebiańskiej drużyny baseballowej o nazwie Heavenly Choir Nine) udzieli Piratom wsparcia, ale tylko pod warunkiem, że Guffy będzie kontrolował swój wybuchowy temperament, zacznie traktować bliźnich z szacunkiem i przestanie uprzykrzać innym życie swoją złośliwością. Anioł nie chciał ujawnić, kim był za życia, ale można domniemywać, że też grał w baseball. Podczas play-offów McGovern starał się dotrzymać obietnicy złożonej niebiańskiemu posłannikowi i jego drużyna faktycznie od tego momentu zaczęła odnosić sukcesy. Za radą anioła McGovern czytał dzieła Szekspira, aby poszerzyć słownictwo i nie posługiwać się ograniczonym zasobem słów.
Na jednym z meczów obecne były dzieci z sierocińca. Bridget White upierała się wówczas, że widzi aniołów pomagających piłkarzom. Siostry zakonne oczywiście nie uwierzyły jej. Jennifer, która szukała tematu do gazety, napisała artykuł, że pewna sierotka widziała aniołów, którzy pomogli Piratom wygrać mecz. McGovern, który przeczytał ten artykuł, zapragnął osobiście porozmawiać z dziewczynką i udał się do sierocińca. Bridget powiedziała mu, że rozpoznała aniołów, bo mieli skrzydła. Trener dowiedział się też, że na koszulkach aniołów były inicjały HC (od Heavenly Choir). Informacje te bardzo go poruszyły.
Historia dziewczynki widzącej anioły na boisku stała się medialną sensacją. Kiedy Jennifer zabrała Bridget na mecz i ponownie zaczęła ona opowiadać o aniołach, których właśnie widziała, musiały obie uciekać przed wścibskimi reporterami. Między Jennifer, Bridget i Guffym zaczęła tworzyć się więź. Po tym, jak podczas gry piłka uderzyła MacGoverna w głowę, nieco oszołomiony odpowiedział on na pytanie dziennikarza, że co prawda nie widział żadnego anioła, ale z jednym regularnie rozmawia. Już nazajutrz pojawiły się w tym temacie artykuły prasowe.
Mściwy spiker sportowy Fred Bayles postanowił to wykorzystać i doprowadzić do wyrzucenia Guffy’ego z drużyny jako osoby niestabilnej emocjonalnie. Przeprowadzał wywiady z osobami, które widziały trenera mówiącego do samego siebie. W końcu przekonał komisarza baseballowego, aby ten zbadał, czy trener zdolny jest do kierowania zespołem. Podczas przesłuchania swoją opinię przedstawił psychiatra, a McGovern jako świadków obrony zaprosił pastora, rabina i katolickiego księdza, którzy zgodzili się, że aniołowie istnieją i mogą przemówić do człowieka. Siostra zakonna przyprowadziła zaś ośmioletnią Bridget, aby opowiedziała o widzianych na boisku aniołach, choć MacGovern nie chciał, aby dziewczynka zeznawała w jego sprawie.
Kiedy Fred Bayes ujawnił, że trener złożył wniosek o adopcję Bridget, sugerując, że dziewczynka kłamie, aby mu się przypodobać, Guffy stracił panowanie nad sobą i uderzył go. Komisarz, który zobaczył nagle spadające z góry piórko, oddalił sprawę. Uderzenie Baylesa spowodowało, że aniołowie nie mogli pomagać Piratom podczas najważniejszego meczu o mistrzostwo, bo trener złamał umowę. Anioł jednak zapewnił go, że nie potrzebują już ich pomocy, bo uwierzyli we własne siły. Guffy zmuszony był polegać wyłącznie na talentach swoich zawodników, zwłaszcza miotacza Saula Hellmana, który – według anioła – miał niebawem dołączyć do drużyny Niebiańskiego Chóru. Kiedy Piraci wygrali z New York Giants, Bayles sarkastycznie spytał, czy „aniołki tam na górze” są zadowolone ze zwycięstwa. Nagle usłyszał anioła, który odpowiedział: „Dlaczego się nie zamkniesz?” i naciągnął mu kapelusz na twarz.
Guffy McGovern nauczył się, jak być osobą bardziej empatyczną. Jennifer Paige nauczyła się dostrzegać dobro w takim człowieku jak Guffy i zakochała się w nim, choć wcześniej uważała go za nieokrzesanego prostaka. Bridget White natomiast… znalazła dom. Guffy i Jennifer postanowili bowiem adoptować dziewczynkę. Samych aniołów nigdy w filmie nie widać. Dostrzegamy jedynie skutki ich obecności: spadające piórko czy kogoś potrąconego przez niewidzialną istotę.
Anioł Al i jego ekipa
W 1994 roku w wytwórni The Walt Disney Company powstał remake filmu z 1951 roku: komediodramat fantasy „Angels in the Outfield” („Anioły na boisku”), wyreżyserowany przez Williama Deara. Zyskał on status kultowego dla wielu klasyka z dzieciństwa.
Jedenastoletni Roger Bomman (przebywający w rodzinie zastępczej) był wielkim fanem drużyny baseballowej Kalifornijskie Anioły (MLB California Angels). Chłopiec stracił matkę, miał jednak nadzieję, że zaopiekuje się nim biologiczny ojciec. Mężczyzna natomiast nie poczuwał się do obowiązku opieki nad synem. Kiedy wyjeżdżał, powiedział, że wróci po Rogera wtedy, gdy Kalifornijskie Anioły zdobędą mistrzostwo. Było to jednak mało prawdopodobne, ponieważ gracze mieli poważne kłopoty z wygraniem choćby jednego meczu, nie mówiąc o całych rozgrywkach. Byli najgorszą drużyną w lidze. Mimo to Roger chwycił się tej nadziei na spełnienie swych marzeń i modlił się usilnie o zwycięstwo swoich ulubieńców.
Podczas meczu z Toronto Blue Jays, na którym był Roger i jego kumpel JP, chłopiec zobaczył grupę aniołów pomagających zespołowi. Byli oni widoczni jedynie dla Rogera. Wszyscy inni interpretowali pozornie niemożliwe zdarzenia jako naturalne. Trener Kalifornijskich Aniołów, George Knox (w tej roli Danny Glover) był zaskoczony, gdy jego podopieczni zaczęli wreszcie wygrywać. Tylko Roger wiedział, że jest to zasługa aniołów, którym przewodził niejaki Al (od skrótu American League na czapce).
Knox oczywiście nie uwierzył, gdy Roger powiedział mu, że drużynie pomagają posłańcy z Nieba, jednak wyjątkowa zdolność Rogera dostrzegania, którzy piłkarze otrzymują pomoc od aniołów, skłoniła sceptycznego trenera do tego, by zatrzymać chłopca jako swoisty amulet szczęścia i konsultanta. California Angels zaczęli wygrywać kolejne mecze i awansowali w drugiej połowie sezonu na szczyt tabeli swojej ligi. Kiedy drużyna w cudowny sposób dotarła do finału World Series, trener zaczął stopniowo przyjmować możliwość faktycznego istnienia niebiańskiej pomocy.
Mimo złożonej obietnicy, ojciec Rogera nie wrócił, aby go odzyskać i zrzekł się opieki nad nim, wierząc, że tak będzie lepiej dla chłopca. Gdy Roger przeżywał to bardzo mocno, równie zrozpaczony JP przypadkowo wyjawił nieprzyjaznemu komentatorowi sportowemu Ranchowi Wilderowi, że Roger ma zdolność widzenia aniołów i że George wygrywa dzięki radom, których udziela mu Roger. Mając nadzieję na zniszczenie kariery George’a, Ranch poinformował o tym prasę. Właściciel California Angels Hank Murphy zagroził zwolnieniem George’a i kazał mu publicznie wszystkiemu zaprzeczyć. Tymczasem Roger opowiedział opiekunce, Maggie Nelson, o swych wyjątkowych zdolnościach, a na konferencji prasowej oni i cały zespół stanęli w obronie George’a. Poruszony ich wiarą i lojalnością Murphy pozwolił Knoxowi pozostać trenerem Kalifornijskich Aniołów.
Podczas ostatniego meczu, w którym rywalem była drużyna Chicago White Sox, żaden z niebiańskich bytów nie pojawił się, aby pomóc Kalifornijskim Aniołom. Al wyjaśnił Rogerowi, że mistrzostwa muszą zostać rozstrzygnięte bez nadprzyrodzonej interwencji, ponieważ niebiańskie prawo nie pozwala, aby ktoś otrzymywał wtedy anielskie wsparcie. Zawodnicy musieli liczyć więc na własne umiejętności. Al powiedział, że zjawił się, aby zobaczyć miotacza Mela Clarka, gdyż z powodu raka płuc za kilka miesięcy pójdzie on do nieba i dołączy do grona aniołów. Mel walczył w dziewiątej rundzie i mimo zmęczenia nie zrezygnował dzięki wsparciu ze strony George’a, zespołu i obecnych tam kibiców, którzy zaczęli machać rękoma.
Kalifornijskie Anioły ostatecznie wygrały o własnych siłach, zdobywając tytuł mistrzów i proporczyk. Murphy zwolnił Rancha z powodu oczerniania zespołu, natomiast George adoptował Rogera i JP, ponieważ chciał zostać ich ojcem. JP zobaczył Ala zaglądającego przez okno i powiedział: „Wiedziałem, że to jest możliwe”. Anioł, tym razem ubrany w powłóczystą białą szatę, zatoczył koło nad domem, pozostawiając świetlistą smugę w kształcie aureoli, po czym pomknął do góry, mówiąc: „Zawsze czuwamy!”.
Na pomoc drużynie licealistów
W postać anioła Ala wcielił się Christopher Lloyd, znany z roli szalonego naukowca Doca Browna w filmowej trylogii „Back to the Future” („Powrót do przyszłości”). Powrócił on w 1997 r. w sequelu „Aniołów na boisku” zatytułowanym „Angels in the Endzone” (brak polskiego tytułu) w reżyserii Gary’ego Nadeau.
Tym razem przedmiotem anielskiej troski stała się licealna drużyna futbolu amerykańskiego Westfield High School Angels, która nie wygrała jeszcze żadnego meczu w ciągu ostatniej dekady. Nadzieją na odmianę był Jesse Harper, wschodząca gwiazda drużyny, ale po śmierci ojca w wypadku samochodowym Jesse zrezygnował z uprawiania sportu. Jego młodszy brat, Kevin, zdając sobie sprawę, że futbol dawał Jessemu cel i motywację, próbował przekonać go do zmiany decyzji. Jess powiedział, że powróci do drużyny, kiedy zaczną wygrywać. Jego młodszy brat zaczął więc modlić się o pomoc.
Następnego dnia przybyli aniołowie z Alem na czele. Mógł ich zobaczyć jedynie Kevin. Wysłannicy z nieba pomogli zespołowi zakończyć złą passę. Kevin stał się „amuletem szczęścia” dla drużyny futbolowej swojego brata, ponieważ mógł powiedzieć trenerowi Buckowi, czego potrzebują aniołowie.
Dzień przed meczem o mistrzostwo trener Buck spytał Jessego, czy mógłby wrócić, aby grać dla drużyny i nastolatek zgodził się. Podczas finałowego meczu pomiędzy Aniołami z Westfield High i Demonami z Central High Screaming, aniołowie, zgodnie z niebiańskim prawem, nie mogli pomagać, ale Kevin zdołał zmotywować zespół, spontanicznie machając rękoma jak anioł. Wkrótce dołączyli do niego ludzie na trybunach, trener, rezerwowi, a nawet spiker. W ostatniej minucie Jesse zaczął biec do przyłożenia z 50 jardów, przypominając sobie rady swojego ojca. Gdy zdobył zwycięskie przyłożenie, ujrzał ducha swojego ojca, do którego podbiegł przytulając go. Wkrótce potem zawodnicy z drużyny podnieśli Jessego i Kevina do góry, niosąc ich na swych ramionach.
Anielsko-diabelska rozgrywka
Kolejny film z cyklu to „Angels in the Infield” („Anioł w Grze”, 2000) w reżyserii Roberta Kinga, który zdecydował się powrócić z miejscem akcji na boisko do baseballa. Eddie „Steady” Everett był w 1992 roku debiutantem i jednym z najlepszych miotaczy. Podczas decydującego meczu Anaheim Angels przeciwko Boston Red Sox popełnił jednak błąd, rzucając piłkę do Randy’ego Flecka z przeciwnej drużyny.
Porażka ta wpłynęła fatalnie na jego życie osobiste. Sześć lat później Eddie i jego żona Claire byli już rozwiedzeni. Trzynastoletnia córka o imieniu Laurel nie miała dobrych relacji z ojcem, ale pewnego dnia przypomniała sobie, jak w wieku 7 lat, w dniu swych urodzin, była na meczu, podczas którego jej ojciec zaprzepaścił szansę na zwycięstwo. Uświadomiła sobie, że jej ojciec nie może przeboleć przegranej gry w swoim debiutanckim roku.
Kiedy dziewczynka poprosiła w modlitwie o Bożą pomoc, wysłany został anioł – Bob „Bungler” Bugler (również były miotacz MLB) oraz kilku innych aniołów. Bungler miał pomóc Everettowi w wyjściu z zapaści zawodowej, sprawiając, aby uwierzył we własne siły. Próbował też poprawić jego relacje z córką i rozwiązać problemy Laurel w balecie.
Po udzieleniu pomocy Eddiemu zaczęła się szczęśliwa passa jego drużyny. Po zakończeniu sezonu, Anaheim Angels mieli stanąć przeciwko swoim przeciwko swoim rywalom – Arizona Crimson Devils i rozegrać turniej w systemie pojedynczej eliminacji play-off, aby ustalić, która drużyna będzie reprezentować amerykańską ligę w World Series. Tymczasem przedstawiciel piekła zawarł umowę z wschodzącą gwiazdą Karmazynowych Diabłów, Randym Fleckiem.
Kiedy mecz został opóźniony z powodu deszczu i nałożył się czasowo na przedstawienie baletowe Laurel, Everett uznał, że i tak na nie pójdzie, bo obiecał to córce. Po powrocie okazało się, że jego drużyna przegrywa 2-0. Laurel widziała jak demony o czerwonych twarzach przeszkadzają w grze. Spytała Boba, dlaczego nic z tym nie zrobi, ale on odparł, że aniołom nie wolno pomagać w mistrzostwach, podczas gdy diabłów te zasady nie obowiązują. Everett czuł się zagubiony i spytał Boga, co należy zrobić. Wtedy Bob ukazał mu się w widzialnej postaci, mówiąc, że musi po prostu w siebie uwierzyć. Everett rozpoznał w nim zmarłego miotacza. Domyślił się, że to on jest aniołem jego córki, o którym mu wspominała. Spytał, czy jest również jego aniołem, ale Bob zaprzeczył i pokazał na trybuny, mówiąc, że jego anioł właśnie przybył.
Eddie zobaczył na widowni byłą żonę Claire, która przyleciała specjalnie, aby go wesprzeć. Claire zaczęła machać rękami jak anioł, co podchwyciła publiczność. Dzięki wsparciu żony, córki i kibiców, Everettowi udało mu się odnieść spektakularne zwycięstwo.
***
Na plus należy policzyć fakt, że aniołowie we wspomnianych filmach interweniują w odpowiedzi na modlitwę jakiegoś dziecka. Są zatem niewątpliwie ukazani zgodnie z ich teologiczną funkcją jako wysłannicy Boga. Zazwyczaj ich interwencja nie dotyczy jedynie pomagania zawodnikom, ale skutkuje jakimś dobrem, przemianą życia, ocaleniem rodziny itp.
O ile w wersji z 1951 roku aniołów w ogóle nie widać, w późniejszych filmach nie omieszkano ich już pokazać, co niestety nie wpłynęło na te produkcje korzystnie. Aniołowie z białymi kaskami na głowach, ustawiający odpowiednio kij baseballowy, zmieniający kierunek lotu piłki czy podnoszący zawodników wysoko do góry, wyglądają po prostu groteskowo i głupio. Strasznie to wszystko kiczowate.
Jest jeszcze jedna kwestia. Jakoś nikt nie zwrócił uwagi na to, że pomoc niewidzialnych, niebiańskich zawodników, jest (nazywając rzeczy po imieniu)… oszustwem. To wypaczenie rywalizacji sportowej. Aniołowie nie pomagają jedynie podczas finałowego, najważniejszego meczu. W oryginalnej wersji dlatego, że trener nie zachował się odpowiednio i złamał umowę, w późniejszych – dlatego że w niebiańskie prawo zakazuje aniołom interweniować podczas rozgrywek o mistrzostwo. Dlaczego tego zakazuje? Bo byłoby to nieuczciwe. A zatem aż do mistrzostw nieuczciwość jest dozwolona? Jest to dość dziwna moralność.
Roman Zając
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (1/2023)