Aniołowie jako gatunek zagrożony przez człowieka

Biblia ukazuje aniołów budzących grozę, których pojawienie się przypomina doświadczenie z kategorii misterium tremendum et fascinosum. Tymczasem w kulturze popularnej nie brakuje utworów, które odwracają ten naturalny porządek rzeczy, czyniąc z aniołów istoty słabe oraz w pewnym sensie bezbronne, w kontraście do bezwzględności i okrucieństwa człowieka. Tak jakby ludzie doszli do etapu, kiedy stają się zagrożeniem nawet dla aniołów.

Jak wiadomo z powodu ludzkiej działalności wyginęły różne gatunki zwierząt. Przewrotny pomysł niektórych autorów polega na tym, że również z aniołów uczyniono gatunek zagrożony wyginięciem. Kulturoznawca Brian McHale nazwał to „postmodernistycznym tropem anioła, pozbawionego swojej nieziemskości i sprowadzonego na ziemię”.

Przypadkowa ofiara działań wojennych

W humorystycznym opowiadaniu Howarda Fasta pt. The General Zapped an Angel (1970) podczas wojny w Wietnamie, kiedy generał Clayborne Mackenzie, dowódca 55. pułku kawalerii, wrócił do bazy po brawurowym nalocie helikopterowym i ostrzale żołnierzy Wietkongu, otrzymał telefon od kapitana, który dowodził jednostką piechoty morskiej. Podwładny poinformował generała, że prawdopodobnie zestrzelił anioła.

Mackenzie udał się do obozu Queen-to Marine i tam osobiście dokonał oględzin przykrytego dwoma kawałkami papy ogromnego ciała długości sześciu metrów i sześćdziesięciu centymetrów, z dwoma wielkimi pierzastymi skrzydłami, piękną twarzą i złotymi włosami. Nie było widocznych ran. Skóra sprawiała wrażenie twardej jak skała. Stąd pojawiło się przypuszczenie, że anioł musiał spaść pod gradem kul i uderzył się w głowę.

Sprawa zestrzelenia anioła szybko stała się sensacją. Komitet złożony z kapelanów wojskowych różnych wyznań nalegał na spotkanie. Kiedy duchowni zobaczyli ciało przechowywane w hangarze bazy wojskowej, pokłócili się. Katolicki ksiądz O’Malley domagał się, aby ciało zostało wysłane bezpośrednio do Watykanu, na co nie zgodzili się pastorzy protestanccy, którzy uznali, że wówczas zostanie ono ukryte w jakimś tajnym lochu razem z innymi dowodami Bożej łaski. Z kolei rabin Bernstein obstawał, że właściwym miejscem dla Bożego stworzenia może być jedynie Jerozolima.

Nieoczekiwanie anioł poruszył się lekko, co sprawiło, że zebrani wokół duchowni i umundurowani odskoczyli. Posłaniec z Nieba wstał i nie zwracając uwagi na zebranych ruszył w stronę wielkich drzwi hangaru. Posłał tylko Mackenziemu długie spojrzenie, po czym westchnął, pokręcił głową z dezaprobatą i, niezatrzymywany przez nikogo, odleciał.

Anioł kaleki i chory

Kolumbijski pisarz Gabriel García Márquez, laureat Nagrody Nobla w dziedzinie literatury, jest kojarzony przez wszystkich jako przedstawiciel tak zwanego realizmu magicznego. Pierwszym znanym szerzej opowiadaniem tego autora była opublikowana w 1968 roku nowela pt. Bardzo stary pan z olbrzymimi skrzydłami (Un señor muy viejo con unas alas enormes). Opowiadanie Márqueza doczekało się wielu adaptacji teatralnych i filmowych. W 1988 powstał kubański film wyreżyserowany przez Fernando Birriego, a w 1990 roku rosyjska animacja w reżyserii Olega Bieloúchova pod tytułem Очень старый человек с огромными крыльями, w której anioł trafił na białoruską wieś niedaleko Mołodeczna. Istnieją też dwie adaptacje ukraińskie oraz… kazachska.

Ktoś mógłby powiedzieć, że wcale nie jest pewne, czy tytułowa postać to faktycznie anioł, tym niemniej opowiadanie znalazło się w oficjalnym spisie rekomendowanych lektur do maturalnego tematu Motyw anioła w literaturze.

Pewien stróż miejski, Pelagiusz, wracając do domu po wyrzucaniu krabów do morza, ujrzał starego mężczyznę ze skrzydłami, przemoczonego do suchej nitki i leżącego w błocie na jego podwórku. Mężczyzna ten ubrany był w łachmany. Na wyłysiałej czaszce miał jedynie strzępki włosów, a jego skrzydła były brudne i w połowie wyskubane. Zaskoczony Pelagiusz poszedł po żonę. Oboje próbowali rozmawiać z mężczyzną, ale ten przemówił w jakimś niezrozumiałym języku. Sąsiadka (domorosła ekspertka od angelologii) poinformowała ich, że to anioł, który prawdopodobnie przyszedł po ich chore dziecko, ale był tak stary, że deszcz go powalił. Ponieważ nie mieli serca, aby zatłuc go kijami (jak sugerowała sąsiadka), postanowili tymczasowo trzymać przybysza w odgrodzonym drutami kurniku. Dzień później ich dziecko poczuło się lepiej, a wysoka gorączka zniknęła bez śladu.

Pelagiusz i Elisenda zadecydowali, że umieszczą anioła na tratwie z zapasem słodkiej wody na trzy dni, a potem puszczą go na morze. Zmienili jednak zdanie, gdy zobaczyli ludzi zebranych wokół kurnika, aby zobaczyć anioła. Gapie nękali go i obrzucali resztkami jedzenia, traktując jak zwierzę cyrkowe. Niebawem całe miasteczko dowiedziało się o człowieku ze skrzydłami. Zjawił się również ksiądz Gonzaga, ale zaskoczyło go, że zamiast istoty pełnej majestatu, zobaczył żałosnego staruszka. Aby ustalić, czy faktycznie jest on aniołem, odezwał się do niego po łacinie. Ponieważ staruszek najwidoczniej nie znał łaciny, wyglądał zbyt ludzko i nie pozdrowił sługi Bożego, ksiądz stwierdził, że prawdopodobnie nie jest on aniołem, przyrzekł jednak napisać list do swego biskupa, który przekaże sprawę dalej, aż do papieża, który dopiero wyda ostateczny werdykt. Do domu Pelagiusza i Elisendy zaczęli ściągać pielgrzymi z całego świata, aby zobaczyć anioła. Jednych przywiodła ciekawość, podczas gdy inni szukali cudownego uzdrowienia. W końcu gospodarze musieli zbudować ogrodzenie i zaczęli pobierać opłaty za wstęp.

Starzec wydawał się mało tym wszystkim zainteresowany. Początkowo próbowano podawać mu kryształki kamfory, które, zgodnie z wiedzą „uczonej” sąsiadki, były ulubionym specjałem aniołów, ale on je odrzucał, podobnie jak innego rodzaju potrawy, które przynieśli mu pielgrzymi. Jadał wyłącznie papkę z bakłażanów. Kalecy oskubywali go z piór, aby dotykać nimi chorych miejsc, inni ciskali w niego kamieniami, aby się ruszył.

Mimo złego traktowania anioł nigdy nie okazywał agresji wobec widzów, którzy oczekiwali od niego rozrywek i cudownych łask. Był niesamowitym ucieleśnieniem cierpliwości. Tylko jeden raz zdołano go rozwścieczyć, gdy ktoś przypalił go żelazem do znakowania bydła, aby sprawdzić, czy żyje, leżał bowiem przez wiele godzin bez ruchu. Siła, z jaką trzepotał wtedy skrzydłami, przeraziła ich. Cuda przypisywane aniołowi wydawały się zbyt dziwaczne, a mieszkańcy interpretowali je jako kpiny. Na przykład ślepiec nie odzyskał wzroku, ale za to zaczęły mu się wyrzynać trzecie zęby. Ksiądz Gonzaga czekał na werdykt z Watykanu, ale najwyraźniej nikt nie wiedział, jaką podjąć decyzję. Mieszkańcy całkowicie stracili zainteresowanie aniołem, kiedy przyjechał cyrk z kobietą, która pewnego dnia przemieniła się w pająka. Wydawała się im bardziej zrozumiała i swojska niż anioł.

Tymczasem Pelagiusz i Elisenda w miejscu starego domu zbudowali rezydencję za fortunę, którą zdobyli, pobierając opłaty za wstęp. Ich dziecko rosło. Co ciekawe, ono i starzec dokładnie w tym samym czasie przechorowali ospę wietrzną. Kiedy chłopiec osiągnął wiek szkolny, kurnik w końcu się zawalił. Starzec zaczął pojawiać się w domu Pelagiusza i Elisendy, skąd był przepędzany. Coraz gorzej widział i potykał się o przedmioty. Pelagiusz dał mu koc i pozwolił spać w szopie. Krótko potem anioł bardzo ciężko zachorował. Wbrew obawom gospodarzy, że umrze (a oni nie wiedzieli, co właściwie robi się z martwym aniołem), przeżył zimę i zaczął odzyskiwać siły. Odrastały mu też pióra. Pewnego dnia Elisenda, przygotowując obiad, wyjrzała przez okno i zobaczyła starca, próbującego latać. Jego pierwsze próby były niezdarne, ale w końcu udało mu się nabrać wysokości i odlecieć. Widząc, jak znika za horyzontem, odczuła ulgę, bo już nie był on ich problemem.

Utwór doczekał się wielu analiz i interpretacji. To, że anioł prawdopodobnie miał przyjść, aby zabrać chore dziecko do Nieba, jest bardzo ważnym aspektem tej historii, ale bohaterowie jakby nie zauważają, że obecność anioła ma jakiś związek z ich chorym dzieckiem. Kiedy dziecko zaczęło cudownie zdrowieć, nikt nie przypisał tego aniołowi, tak jakby mieszkańcy nie zauważali w ogóle tego, co dzieje się na ich oczach. Zamiast zaopiekować się aniołem lub uznać, że być może zjawił się, aby im pomóc, Pelagiusz i Elisanda potraktowali go w sposób, będący przeciwieństwem tego, jak chrześcijaństwo nakazuje traktować potrzebujących. Ksiądz również nie pomógł aniołowi, zbyt pochłonięty kościelną biurokracją i ustalaniem, czy starzec jest autentycznym wysłannikiem niebios.

Anioł uwięziony

W animowanym filmie On Your Mark, nakręconym w 1995 roku przez Hayao Miyazakiego, w futurystycznym mieście otoczonym kopułą, aby chronić je przed promieniowaniem jądrowym, policja dokonała nalotu na siedzibę jakiejś sekty. Dwóch policjantów uratowało uwięzioną tam anielicę z wielkimi białymi skrzydłami. Mimo iż nie nosiła ona śladów przemocy fizycznej, była poważnie niedożywiona. Anielica została zabrana przez rząd, ale obaj policjami byli zdeterminowani, aby ją uwolnić. Dokonali tego w brawurowej akcji. Potem wyjechali z nią samochodem do skażonego promieniowaniem świata poza kopułą. Ponieważ anielica była długo więziona, musiała ponownie nauczyć się latać, a kiedy to nastąpiło, poszybowała do Nieba, zostawiając swych wybawicieli na ziemi, skazanych prawdopodobnie na śmierć z powodu napromieniowania.

Całkowitym kontrastem tej bajkowej fabuły jest film Cigarette Burns (zrealizowany w ramach serii Masters of Horror). Ekspert od rzadkich filmów, Kirby Sweetman, został wynajęty przez pana Bellingera, bogatego i ekscentrycznego miłośnika kina, który zaoferował mu możliwość uratowania przed bankructwem, zlecając odnalezienie jedynej kopii legendarnego horroru La Fin Absolue du Monde, autorstwa Hansa Backovica. Film ten uważany był za przeklęty, ponieważ podczas premiery w 1971 roku na Międzynarodowym Festiwalu Filmów Fantastycznych w Katalonii doprowadził do morderczych zamieszek i szaleństwa widzów. Uważano, że film został wkrótce potem zniszczony.

Aby przekonać Sweetmana, że kopia filmu nadal istnieje, Bellinger zabrał go do ukrytego pokoju w swej rezydencji, w którym znajdował się wychudzony, blady jak albinos mężczyzna z mizernymi resztkami włosów z tyłu łysej, bulwiastej głowy, przykuty łańcuchami, który na łopatkach miał blizny i szczątki kikutów, jakby po odciętych skrzydłach. Sprawiał on wrażenie lekko upośledzonego i trawionego przez zaawansowany nowotwór. Był to rzekomo jeden z aktorów występujących w filmie. Przykuty mężczyzna wyjaśnił, że „byli połączeni z filmem tak nierozerwalnie jak dusza z ciałem i gdyby go zniszczono wiedzieliby o tym”. Podczas zagmatwanego śledztwa Sweetman odkrył, że film dlatego tak bardzo oddziaływał na widzów, ponieważ przed kamerami torturowano prawdziwego anioła, Boskie stworzenie schwytane przez ludzi. Czyste świętokradztwo tego czynu sprawiło, że film stał się artefaktem wywołującym szaleństwo u każdego, kto go obejrzał.

Dzień, w którym aniołowie spadli z Nieba

Według filmu Newark, NJ (będącego 8 odcinkiem amerykańskiego serialu telewizyjnego Monsterland, opartego na zbiorze opowiadań North American Lake Monsters: Stories Nathana Ballingruda) w lutym zaobserwowano dziwne zjawisko znane jako „Upadek”. Z nieba jak deszcz płonących meteorów zaczęły spadać humanoidalne istoty pozbawione całkowicie owłosienia, o nagich, bladych ciałach bez żadnych, choćby szczątkowych narządów płciowych. Miały niebieskie oczy, chude kończyny i kościste palce. Istoty rozproszyły się po mieście Newark w stanie New Jersey. Wydawały się całkowicie bezbronne i osłabione, a ich wygląd przypominał osoby po długotrwałej chemioterapii. Nikt nie wiedział, kim właściwie są ani dlaczego przybyły w środku zwyczajnej zimy. Z braku lepszego określenia zaczęto je nazywać aniołami.

Od czasu ich przybycia ludzie odkryli, że anielska krew ma właściwości halucynogenne. Niektórzy aniołowie byli więc zabijani, a ich krew pakowano w małe fiolki z przeznaczeniem do nielegalnej sprzedaży. Jednego z takich rannych aniołów znalazł w śmietniku, zakopanego pod śmieciami i gazetami, niejaki Brian Cook. Zaniósł go do domu i delikatnie położył na łóżku swojej zaginionej córki, a jego żona Amy zbadała ranę. Nie byli pewni, co z nim zrobić. Kobieta zastanawiała się, dlaczego aniołowie opuścili Niebo, a Brian odpowiedział, że może Bóg ich stamtąd zrzucił, a Niebo (wbrew naszym wyobrażeniom) jest mrocznym miejscem. Dalszego ciągu nie będę zdradzał, bo prawdę mówiąc sam nie wiem, jak go interpretować. Kto jest ciekawy, niech obejrzy.

Polowanie na aniołów

Na koniec chciałbym wspomnieć jeszcze o dziwnej i szokującej noweli graficznej pt. Operación Bolívar autorstwa Edgara Clementa. Historia ta, napisana i zilustrowana w najczystszym stylu powieści detektywistycznej noir, zawierająca elementy mitów azteckich, odniesienia do teologii judeochrześcijańskiej oraz wątek intrygi społeczno-politycznej, uważana jest za jedno z najwybitniejszych osiągnięć meksykańskiej kultury popularnej i stanowi punkt odniesienia dla ogromnej ilości komiksów, powieści oraz filmów. Edgar Clément przez lata wracał do wykreowanego przez siebie świata w innych projektach, takich jak Kerubim y otros cuentos, Los Perros Salvajes czy Angeleros.

W Operación Bolivar narratorem jest mężczyzna, który ze względu na swe pochodzenie (jako potomek dawnych indiańskich czarowników – nagualów) urodził się ze zdolnością widzenia i dotykania aniołów. Z tego powodu rozpoczął on pracę jako łowca aniołów. We wstępie narrator opowiada, jak straszne jest zabijanie tak majestatycznych stworzeń: „Zabijanie aniołów może wydawać się odrażającym zajęciem. I tak jest. Aby je zabić, potrzeba zimnej krwi. Wielu nie może tego znieść i popada w szaleństwo lub popełnia samobójstwo. Ale łowca aniołów urodził się do tego biznesu. Jesteśmy istotami naznaczonymi. Nie unikniemy tego losu”.

Po wydarzeniu, które stało się znane jako Prywatyzacja Nieba, wielu aniołów musiało opuścić Niebo. Odtąd byli ścigani na Ziemi. Stali się celem eksterminacji i masowych polowań inicjowanych przez różne organizacje na Ziemi. Zaczęło się to na początku XX wieku, kiedy Vincent Dekkan, badacz-egzorcysta, postawił hipotezę o możliwości pracy z boską materią. Zaczął on badania nad ciałami aniołów i odkrył wiele ich właściwości, które sprawiły, że stały się one towarem pożądanym. W ten sposób otwarty został na świecie nowy rynek zbytu i rozpowszechnił się proceder polowań na aniołów. Wyspecjalizowani w łapaniu ich łowcy (znani jako angeleros) byli potomkami nagualów i posiadali utajone dary odziedziczone po szamanach.

Różne części anielskiego ciała mogły być wykorzystane analogicznie, jak to się robi w przypadku zwierząt gospodarskich. Japończycy chętnie kupowali anielskie oczy. Używali rogówek i soczewek do rozwoju wiązek laserowych oraz prób obdarzenia robotów wzrokiem poprzez wyposażenie ich w kompletne gałki oczne. Paznokcie cechowała elastyczność i wytrzymałość kuloodpornego plastiku. Wiązania utkane z jedwabistych, anielskich włosów były mocne jak stal, a zarazem miękkie i lekkie jak bawełna. Wykorzystywali je inżynierowie General Dynamics. Były też używane do produkcji strun. Pióra nabywali pisarze, gdyż pisanie nimi pobudzało literacki geniusz. Krew po zmieszaniu ze sfermentowaną kukurydzą służyła do produkcji alkoholu. Anielskie mięso posiadało spektakularne właściwości tonizujące i lecznicze, zapewniało wielką energię, eliminowało głód, stymulowało odbudowę tkanek i przyspieszało powrót do zdrowia po urazach fizycznych. Olej z wątroby leczył anemię. Serce wzmacniało płodność. Anielski tłuszcz mógł być stosowany jako środek znieczulający, anielskiej skóry używano do wyrobu rękawic i sprzętu ochronnego, a kości po zmieleniu i przetworzeniu były głównym składnikiem najsilniejszego narkotyku, jaki kiedykolwiek powstał.

Tematem noweli graficznej jest międzynarodowy spisek mający na celu zmonopolizowanie handlu anielskim pyłem i zamienienie go w ogromny biznes pod kierownictwem i nadzorem wojskowych władz USA oraz przy pełnej współpracy władz meksykańskich i południowoamerykańskich.

***

Czemu służyć ma ta niewątpliwa profanacja toposu anioła? O czym mówi nam ułomna, fizyczna kondycja zdegradowanych aniołów popkultury? Czy chodzi tylko o zabieg, polegający na odwróceniu wektorów i dekonstrukcji utrwalonego motywu anielskiego? Być może, ale myślę, że opowieści o aniołach dręczonych przez ludzi i bezradnych wobec ich okrucieństwa są bardzo smutnym obrazem naszej zeświecczonej epoki i wyrastają z przeświadczenia, że transcendencja i systemy religijne, z którymi może kojarzyć się anioł, nie są już nikomu potrzebne. A z drugiej strony ludzie, którzy wyzbyli się bojaźni Bożej, wyrzucili ze swego życia odniesienie do sacrum, są w tych utworach prawdziwymi potworami.

Roman Zając

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (3/2023)