Być dla

Aniołowie nas uczą – być „dla”

Wracam często do książek francuskiego lotnika i pisarza Antoine’a de Saint Exupéry’ego, zwłaszcza jego przemyśleń zawartych w „Twierdzy”. Są jak perełki, albo lepiej – jak na moment zapalone światełko, które rzuca blask na życiową codzienność.

Wydobędę dwie z nich: Bo życie tylko wtedy ma sens, kiedy się je przemienia po trochu w coś, co jest poza nami. (…) Mój sąsiad stworzył sobie własny świat, ponieważ zrodził go w głębi swojego serca. A ludzi, którzy go otaczali, zamienił w hymn. Tak trudno zapomnieć o sobie, by być dla innych. Bez uprzedzeń i goryczy. Trudno uwierzyć, że już sporo w życiu otrzymałem, a teraz przyszedł czas, by „zrywać obłoki dla innych”.

Być „dla” to w pełni anielska duchowość. Może dlatego są tak wolni, uskrzydleni i niewidzialni, bo nieobciążeni morderczym kręceniem się wokół siebie. Egoizm może zabić, a na pewno wtrąca w studnię smutku i nieustannego lęku. Wyjście z tego lochu samoudręczenia może przypominać opuszczenie więzienia, by znowu zachwycić się światłem i pełną piersią wdychać świeże powietrze. Takie myśli mnie naszły, gdy czytałem list Piotra niegdyś pognębionego, z trującym upodobaniem liżącego rany swego niezrozumiałego krzyża. Dzisiaj napisał list zupełnie inny człowiek:

Nie sądzę, by moje imię i nazwisko coś księdzu mówiło, bowiem nie znamy się osobiście. Cztery lata temu w stercie listów był także mój… pełen egzaltacji duchowej. Wtedy dużo szukałem i niewiele z tego wynikało. Wtedy księdza odpowiedź miała ogromne znaczenie. Tamta kartka formatu A4 dała mi do myślenia. Minęło wiele miesięcy, zanim zrozumiałem, co znaczy «dawać z siebie».

Brak zdrowia, o którym pisałem (przewlekła choroba wątroby, krótki wzrok), jest nadal obecny w moim życiu, ale dzisiaj stał się jakąś drogą, czymś, co buduje, a nie zamyka. Jest drogowskazem na przyszłość.

Być dla
Andrea Tummons | Unsplash

Po pierwsze – jestem studentem teologii dla osób świeckich i mam przed sobą ostatni rok. Po drugie – wniknąłem głęboko w lokalną wspólnotę Kościoła (służba ołtarza, inicjatywy parafialne). Po trzecie jestem współzałożycielem apostolatu Centrum Ochotników Cierpienia dla naszej diecezji chory do chorego przy pomocy zdrowego brata jako dziesiątej komórki w Polsce. Po czwarte zakotwiczyłem się przy jednym z Instytutów Świeckich, przechodząc okres wstępnej formacji. Czuję się tam wolny i autentyczny. Po piąte…

Wiele dobra dla cierpliwych przygotował Bóg, wiele łask wyprasza nam Matka Dobrej Nadziei. Księdza ścieżka myślowa, prowadząca od trudu do umocnienia i oczyszczenia, sprawdza się na każdym kroku. (…)

Moi przyjaciele wiedzą, że jest we mnie coś z Waszej duchowości. Każdego drugiego dnia października rozdaję obrazki z Aniołem Stróżem i nieznane teksty o Aniołach. Ci, którzy powierzają mi swoje intencje modlitewne, wiedzą, że codziennie modlę się koronką do Aniołów Stróżów, zaś uczestnicy wzajemnej korespondencji nie mają listu, którego bym nie zakończył słowami w stylu: «Niech Aniołowie strzegą, niech prowadzą do Dobra, niech czuwają nad nami!»”

Franciszek z Asyżu przestrzegał, że czasami tak bardzo pragniemy być aniołami, że zapominamy być dobrymi ludźmi. Sądzę, że jednak miał na myśli jakieś duchowe wypaczenie, bo zdumiewając się bezinteresownością aniołów i otwarciem „poza nas” wierzę, że im uważniejsze lekcje będziemy pobierali u naszych niebiańskich przyjaciół, tym pełniej będziemy się stawali… ludźmi.

Ks. Krzysztof Poświata CSMA

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (6/2006)