Aniołowie współczesnych „ikon” ukraińskich

Miał to być (i jest) ostatni tekst z cyklu poświęconego Aniołom w sztuce. Od dawna planowałem zakończyć go „odcinkiem” o współczesnych twórcach ikon, których prace bardzo do mnie przemawiają. Tak się składa, że wszyscy troje są Ukraińcami, żyjącymi i tworzącymi we Lwowie. Ze ściśniętym sercem czytałem ich odpowiedzi, kiedy przy okazji prośby o przesłanie zdjęć swoich prac i kilka słów od siebie, prowadziliśmy krótkie internetowe rozmowy…

„- Cześć, Michał. Tak, wyślę Ci moje ikony aniołów. Nie piszę tekstów, a myślę teraz o pracach wojennych”; „- Jesteś teraz we Lwowie? – Tak, żyję tu i pracuję (…). Na tę chwilę jest dobrze. Mamy jeden, dwa alarmy dziennie i raz było bombardowanie czterdzieści kilometrów od Lwowa, ale teraz jest spokojnie. Tylko dużo ludzi z całej Ukrainy. Jesteśmy naprawdę zaskoczeni wsparciem Polaków. To jest wspaniałe”… Chciałbym więc, aby poniższy tekst stał się skromnym hołdem dla walczącej Ukrainy, jej mieszkańców, dziedzictwa duchowego i kultury.

Danylo Movchan – między świętym i świeckim

Danylo Movchan (ur. 1979) w wywiadzie udzielonym Annie Zolotniuk dla portalu zbruc.eu mówi, że patrzy na życie przez pryzmat tego, co święte. Swoją wizję świata wyraża w żywych kolorach, którymi maluje zwykle ludzkie postaci. To one – ciała – są najczęściej powtarzającym się tematem jego religijnych i świeckich „ikon”. Często towarzyszą im elementy wprost zaczerpnięte z bizantyjskiej tradycji, proste geometryczne kształty i nieodmiennie białe tło. Danylo podejmuje refleksję nad ideami chrześcijańskimi, nawiązuje do historii biblijnych. Jego prace wyrażają zamyślenie współczesnego człowieka nad wiecznością i osobiste duchowe doświadczenie autora. Cechuje je prostota i minimalizm. To, co widoczne na desce ikony, jest jakby „esencją” całego tego duchowego procesu. Stąd może tak chętnie sięga Movchan po żywe, przemawiające do widza kolory, wyeksponowane na pozornie monochromatycznym „białym” tle. W rzeczywistości przez tę pozorną gładź wyzierają elementy faktury obrazu, nierówności, surowość materiału. To zamierzony efekt. Podobnie jak „uroda” przedstawionych postaci. To, co wieczne i święte, wyraża się w tym, co ludzkie i ziemskie, przenikając je i uświęcając. Dla Danylo biel jest jednocześnie symbolem Bożego pokoju i duchowej czystości, dzięki którym objawiają się na jego ikonach treści szeroko pojętej historii zbawienia.

Danylo tworzy kilkoma technikami. Zajmując się wątkami ukrzyżowania, żałoby, zdjęcia z krzyża, sięga najchętniej po temperę. Akwarelą próbuje wyrażać tajemnicę Trójcy Świętej, eucharystii, ostatniej wieczerzy. W jego pracach często pojawiają się postaci męczenników, świętych, mężczyzn i kobiet, a także Aniołów. W wywiadzie mówi: „Zgeometryzowane anielskie szeregi, archaniołowie, serafini, cherubiny, ukazują nam świat nie tylko materialny, ale i duchowy”. Kolory dominujące w pracach Danylo to biały, niebieski, czerwony i złoty. Czasem spontanicznie sięga po inne. Kolor ciała malowanych przez niego postaci zmienia się w zależności od tematu, podkreśla napięcie, dramaturgię. Geometryczne bryły i lakoniczne detale architektury są tłem, które ma jedynie podkreślać to, co przeżywają postaci, a jednocześnie – przy całej swojej „abstrakcyjności” – częstokroć stanowią element „urealniający” temat. Uświadamiają nam, że kontemplujemy ikonę ukazującą rzeczywistość doświadczenia żywych ludzi. Podobną funkcję pełni chyba „estetyka” ciał przedstawionych postaci – zdumiewająco konkretnych w swoim ascetyzmie i „niepokojących” wrażeniem „zranienia”. Danylo nie pozwala widzowi zapomnieć, że przedstawione treści dotyczą zawsze żywego ludzkiego organizmu – jednocześnie cielesnego i duchowego. W ten sposób artysta osiąga efekt „sakralizacji” wszystkiego, co ukazuje widzowi w swoich pracach. Ale bez cienia patosu, sztuczności. Zarówno wtedy, gdy praca ma za temat wątek religijny, jak i wówczas, gdy jej treść jest świecka. Widać to doskonale w pracach tworzonych aktualnie – w czasie wojny.

Aniołów Danylo Movchan przedstawia zazwyczaj w kanonie bardzo przypominającym nam ten znany z klasycznych ikon. To postaci statyczne, rozpoznawalne dzięki oszczędnym atrybutom. Symboliczne przedstawienia zyskują jednak pod jego pędzlem zaskakującą moc. Kolory i twarze, jeśli tylko chwilę dłużej zatrzymać na nich wzrok, konfrontują nas z wiecznością pulsującą tuż pod powierzchnią tego, co widzialne. Są niejednoznaczne, zmuszają do refleksji, do zetknięcia z Tajemnicą, w którą można się zagłębić, ale której nie sposób do końca rozwiązać i wyjaśnić. Twórczość Danylo Movchana jest dowodem na to, że współczesna sztuka naprawdę może mówić człowiekowi o głęboko rozumianej duchowości. Nie tylko mówić, ale także dawać jej doświadczenie.

Sergii Radkevych – niepokojąca bliskość świętego

Jeśli w ikonach Danylo Movchana istotną rolę odgrywa nierozerwalna więź tego, co materialne i świeckie, z tym, co duchowe i święte, to Sergii Radkevych (ur. 1987) przenosi tę więź w zupełnie inny wymiar już za pomocą samego miejsca ekspozycji swoich prac. Jego „płótnem” i „deską” są bowiem ściany budynków, mury, opuszczone zabudowania, nieraz wręcz gruzowiska. Radkevych maluje murale-ikony w takich właśnie miejscach. Tam, gdzie nikt by się nie spodziewał natknąć na twarz Chrystusa, świętego, Anioła. Radkevych także odwołuje się do wzorców i motywów doskonale znanych z ikonopisarskiego kanonu. Kształty, formy, symbole nietrudno rozpoznać i zidentyfikować. Oprócz zaskakujących miejsc ekspozycji jego dzieła poruszają jednak również intensywną i nieoczywistą kolorystyką i znów „estetyką”. Święte postaci malowane przed Radkevycha – poprzez dobór barw, ascetyczną wyrazistość kształtów, a nieraz i przez swoją mimikę (tam, gdzie mamy do czynienia z twarzami) – zdają się być… groźne. I nie jest to chyba jedynie artystyczna prowokacja. Nie na darmo mistycy chrześcijańskiego Wschodu i Zachodu od wieków mówią, że ludzkie doświadczenie Boga to jednocześnie „misterium tremendum et fascinans” – „tajemnica przerażająca i zachwycająca”.

U Radkevycha Aniołowie najczęściej pojawiają się jako przedstawienia symboliczne – skrzydlate okręgi i oczy, dobrze znane nam z dawnych ikon. Artysta jednak poprzez swoje dzieła każe nam odkryć, że złudzeniem byłoby oczekiwać, iż wieczność pozwoli zamknąć się w bezpiecznych ramach sakralnych obrazów i przestrzeni. Ona „czyha” na nas na każdym niemal kroku, tuż za rogiem, w naszej codzienności – dobrej i złej. Także w takich miejscach, w których najmniej byśmy się spodziewali spotkania z tym, co duchowe i boskie.

Ivanka Demchuk – wstąpić w spokój ikony

Ivanka Demchuk (ur. 1990) maluje swoje ikony spokojem. Tym różni się od Movchana i Radkevycha. W przeciwieństwie do powyższych, autorka ukazuje krajobrazy i wnętrza (choć dość symbolicznie). Dają one poczucie bezpieczeństwa i ładu – także dzięki bielom, błękitom i szarościom, jakimi je maluje. Na ich tle pojawiają się postaci tchnące łagodnością i pogodą – zarówno te utrzymane w spokojnych kolorach, jak i te malowane odważnymi, ale zawsze pięknie zharmonizowanymi kolorami. Tradycyjne dla ikon tematy, wątki i symbole Ivanka Demchuk przetwarza za pomocą swojej artystycznej wrażliwości w wizje przemawiające do wzroku, umysłu i duszy w zupełnie nowy sposób. Choć jej kompozycje najczęściej mają charakter bardzo symboliczny, nieraz niemal abstrakcyjny, to w kontemplującym je widzu budzi się pragnienie „wstąpienia w obraz”, stania się jego częścią. Podziwiając obrazy Demchuk na nowo można zrozumieć, a przynajmniej przeczuć, co miał na myśli św. Augustyn pisząc, że „niespokojne jest serce człowieka, póki nie spocznie w Bogu”.

Zamiast zakończenia

Wiele można by pisać o pracach Movchana, Radkevycha i Demchuk. O treściach, jakie sobą wyrażają; o ich niuansach i skojarzeniach, jakie ze sobą niosą. Trudno to czynić, myśląc wciąż o tym, czy i jak długo ich autorzy są jeszcze bezpieczni. Zamiast tego lepiej może będzie pozostać przed ich „ikonami” w modlitewnym zamyśleniu, przywołując w pamięci fragment zaczerpniętej z tradycji chrześcijańskiego Wschodu modlitwy:

„Niech powstanie Bóg i rozproszą się Jego wrogowie, i niech pierzchają przed Jego obliczem ci, którzy Go nienawidzą. Jak dym się rozwiewa, tak niech się rozwieją. Jak wosk się rozpływa przy ogniu, tak niech zginą szatani od oblicza miłujących Boga, żegnających się znakiem krzyża świętego i z radością mówiących: Bądź pozdrowiony życiodajny krzyżu Boży, który odpędzasz szatany mocą ukrzyżowanego na Tobie Boga naszego Jezusa Chrystusa, który zstąpił do piekła, podeptał moc szatańską i dał nam Ciebie, krzyż Twój czcigodny, na odpędzenie wszelkiego nieprzyjaciela. O czcigodny i Życiodajny krzyżu Boży, pomagaj mi z Najświętszą Władczynią, Dziewicą Bogurodzicą, i wszystkimi świętymi na wieki. Amen”.

A także uparcie przyzywając pomocy św. Michała Archanioła, który jest przecież szczególnym patronem udręczonej Ukrainy. Niezależnie od tego, jaka panuje tam sytuacja teraz, gdy kończysz, Czytelniku, lekturę tego tekstu – ostatniego z serii o Aniołach w sztuce. Cały ten cykl miał nam przecież pokazać, że ci, których w różnych epokach i na najróżniejsze sposoby przedstawiali artyści, są nieustannie obecni w rzeczywistości świata, w którym przyszło nam żyć.

ks. Michał Lubowicki

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (3/2022)