Duchowość michalicka
Patrząc na to, co dzieje się wokół nas, nietrudno przyznać rację Heraklitowe stwierdzeniu – „panta rhei”. Wszystko płynie, wszystko zmienia się, ale serce ludzkie jakby było wyłączone spod tej prawidłowości. Ile już było postanowień, żeby nie plotkować, nie kląć i nie denerwować się z byle powodu; nie palić papierosów, nie nadużywać alkoholu, nie spóźniać się i nie odkładać ważnych spraw na ostatnią chwilę; nie wydawać za dużo pieniędzy, spłacić wszystkie długi i nie zaciągać kolejnych, być pracowitym, poświęcać więcej czasu rodzinie, przeprosić…

Ciągle jednak trudno dobić do brzegu z tymi postanowieniami, trudno o to, by stały się rzeczywistością i to rzeczywistością trwałą. Ciążenie ku dołowi, w kierunku złego, występuje u człowieka jak prawo grawitacji. Z ziemską grawitacją już sobie poradzono, a wierzący szuka sposobu na pokonanie przyciągania przez grzech, ale takiego sposobu, który nie będzie tylko odrywaniem się w podskokach, lecz szybowaniem na orlich skrzydłach – ku Niebu.
Słyszałam o przypadkach nawróceń ludzi pod wpływem trudnych doświadczeń życiowych, śmierci bliskich, śmierci klinicznej czy sporej utraty majątku. Ale chrześcijanin potrzebuje trochę innej zmiany, nie takiej jednorazowej, jakby z blizną, ale takiej, która dokonuje się na stałe w poszczególnych zwyczajnych elementach życia. Potrzebuje stałego rozwoju w kierunku Boga. Lekarstwo już istnieje, ale trudno się je stosuje. Choć nie jest gorzkie, lecz „słodkie jak miód” (Ez 3, 3), jednak zauważa się w stosunku do niego jakąś nieuzasadnioną awersję, jakiś niewytłumaczalny opór, a może strach. Bo głównym lekarstwem, a właściwie pokarmem dla życia wierzącego, jest SŁOWO BOGA. A my niestety nie mamy na nie apetytu.
Ks. Bronisław Markiewicz wyeksponował tę prawdę w swoim głoszeniu i pisaniu, nazywając słuchanie Słowa Bożego jednym z głównych błogosławieństw chrześcijanina (por. Łk 8, 21;11, 27b-28), stojące obok ośmiu błogosławieństw podanych przez Jezusa w Mateuszowej Ewangelii. Nazywam je dziewiątym błogosławieństwem i już kiedyś o nim trochę pisałam. Ale teraz chciałabym zwrócić uwagę na inne aspekty, przede wszystkim te obecne w życiu Błogosławionego.
Pierwsze dzieło, które wyszło spod pióra ks. Markiewicza, zatytułowane jest: O wymowie kaznodziejskiej. Wydaje się, że opublikowania go nie dyktowała jedynie sprawa wykłady z homiletyki w przemyskim seminarium. Odnosiło się ono do głównej części jego własnego powołania: „Idźcie i nauczajcie…” (Mt 28, 19).
Aby nauczać, trzeba najpierw przeżyć, bo dopiero ten będzie wielki w Królestwie niebieskim, kto Słowo Boże wypełnia i naucza (zob. Mt 5,19b). Jezus mówi o tym, dając jakby szerszy komentarz ośmiu błogosławieństwom. Podejmując tę kwestię, ks. Markiewicz pisał: „nie odprawianie Mszy świętej, nie słuchanie spowiedzi, nie czytanie brewiarza jest obowiązkiem najpierwszym biskupa, kapłana i diakona, ale przepowiadanie Słowa Bożego. Albowiem, gdzie nie ma należytego przepowiadania Słowa Bożego, tam i najliczniejsze Msze święte, najokazalsze nabożeństwa i gorliwe słuchanie spowiedzi na mało się zda, tam lud nabożeństwa i sakramenty święte zaniedbuje i nie umie z nich korzystać, albo, co gorsza, używa ich świętokradzko” (O wymowie kaznodziejskiej, Kraków 1898, s. 18). Zaraz po tym szeroko rozpatruje on osobiste życie głoszącego, które opiera się na poddaniu łasce Bożej, modlitwie, pokorze, miłości, prawdzie, roztropności i wiedzy. Wiążąc obie płaszczyzny, wykazuje, że nie można nauczać Ewangelii, nie żyjąc Ewangelią.
Całe swoje życie ks. Markiewicz poświęcał ubogim dzieciom. Ale miłość, którą malcy otrzymywali od niego, wypływała z serca ukształtowanego Bożym Słowem. Codzienny „plan działania” u Markiewicza, jak wbudowane potężne kolumny, zawierał medytację nad Pismem Świętym – spokojne słuchanie tego, co Bóg chciał mu powiedzieć. Boże Słowo ochraniało życie ks. Markiewicza przed grzechem. Za wzór wziął on Chrystusa, który podczas przebywania na pustyni przez 40 dni bronił się przed każdym z ataków Szatana, mówiąc: „napisane jest…”.
Żebyśmy my mogli powiedzieć, że „napisane jest…”, potrzebujemy poświęcić czas Słowu Bożemu. Nie chodzi o jakieś czytanie Biblii „od deski do deski”, przekopywanie setek komentarzy, ale karmienie się, jak normalnym jedzeniem – po trochę, ale często. Słowo nakarmi i zaspokoi, gdy będzie przeżuwane i smakowane, a nie połykane, powodując niestrawność. Bóg sam zadecyduje, które ze słów wypowiadanych przez Niego do nas, ożywi dla nas, by mogło przemienić, uleczyć, poprowadzić. W życiu według wiary mamy ten komfort, że nie musimy opierać się na nadzwyczajnych duchowych wizjach, ale możemy spokojnie sięgać po spisane nieomylne i życiodajne Słowo Boga.
Królestwo niebieskie jest społecznością braci Jezusa Chrystusa, sam nam o tym powiedział: „Moją matką i moimi braćmi są ci, którzy słuchają słowa Bożego i wypełniają je” (Łk 8, 21). Tylko Słowo może sprawić, że powtórnie narodzimy się, inaczej nie zobaczymy Królestwa Bożego (por. J 3, 3b). Bóg stworzył cały świat przez Słowo i nadal pragnie stwarzać nowy świat i nowe życie dla każdego, kto zechce Go słuchać. Boże Słowo nie pomija żadnego aspektu naszej codzienności. Może od nas wymagać zmiękczenia twardego serca, ugięcia upartej jak osioł własnej woli, lecz ostatecznie zawsze przynosi radość i pokój.
Joanna Krzywonos
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (3/2014)
-
Olej św. Michała Archanioła + Królowa Aniołów (Zestaw)45,00 zł z VAT
-
Olej św. Michała Archanioła + Post Świętego Michała Archanioła (Zestaw)45,00 zł z VAT
-
Olej św. Michała Archanioła (1 buteleczka) + 5 książek ks. Mateusza Szerszenia CSMA (Zestaw)120,00 zł z VAT
-
Olej św. Michała Archanioła + Wielkie Zawierzenie Świętemu Michałowi Archaniołowi (Zestaw)45,00 zł z VAT