Bóg jest silniejszy od wszelkiego zła!

Zadzwoniła kiedyś do mnie młoda dziewczyna z prośbą o poradę. Jej mama miała nerwicę, stany lękowe, brak apetytu, zaburzenia koordynacji ruchowej i wiele innych objawów trudnych do zdefiniowania. Rodzina woziła matkę od lekarza do lekarza, jednak nie zauważono najmniejszej nawet poprawy. W końcu jedna z córek zadzwoniła do mnie z zapytaniem, czy nie znam jakiegoś niekonwencjonalnego specjalisty.

Dziewczyna szczegółowo opisała problemy zdrowotne matki oraz jej dziwne zachowanie. Zastanowiły mnie podawane przez nią przykłady awersyjnej reakcji kobiety na kwestie związane z Kościołem. Zapytałam, czy mama nie praktykowała żadnych podejrzanych rytuałów oraz jak wygląda jej relacja z Bogiem. Okazało się, że w domu nikt nie ma prawa poruszać tematyki religijnej, ponieważ matka wpada wtedy w szał i trudno ją potem uspokoić. Nikt z domowników nie domyślał się, od jakiego czasu matka ma z tym problem i dlaczego wszyscy domownicy przestali chodzić na mszę świętą.

Niemal dręczyłam dziewczynę pytaniami o przebieg życia matki i całej rodziny, aż w końcu dziewczyna przypomniała sobie, że dwa lata temu była u wróżki i ta poleciła jej wykonać pewien mocno rozbudowany rytuał „leczniczy”! Matka rzeczywiście była wtedy w złej kondycji psychicznej z powodu śmierci ojca, z którym była bardzo związana. Córki nie mogły dłużej znieść przewlekłego smutku matki, więc poprosiły o pomoc mieszkającą nieopodal wróżkę. Wróżka, na podstawie zdjęcia, postawiła niepokojącą diagnozę i zaleciła w celu ratowania matki wykonać szereg czynności.

Najpierw należało odszukać na cmentarzu parafialnym grób pewnej zmarłej wiele lat temu osoby, „opowiedzieć jej” o problemach zdrowotnych zainteresowanego, a następnie wziąć trochę ziemi z tego grobu i umieścić ją w specjalnie do tego celu uszytym woreczku. Kolejnym krokiem miało być udanie się do jednej z ważnych katolickich świątyń, wykonanie wokół niej pewnego rytuału (szczegółów celowo nie podaję) i zamówienie szeregu mszy świętych. Po wykonaniu tych czynności należało woreczek z ziemią z cmentarza i zdjęciem matki umieścić z tyłu pobożnego obrazu z konkretnym wizerunkiem.

Córka dawno już zapomniała o tym rytuale, od którego minęły dwa lata. Dopiero drążenie przeze mnie tematu spowodowało, że przypomniała sobie te wszystkie szczegóły. Nikt oprócz córek chorej kobiety nie wiedział o „akcesoriach” umieszczonych za obrazem, stojącym na wysokiej szafie. To miał być taki synkretyczny ołtarzyk. Nie wypytywałam już o dalsze elementy rytuału, poradziłam dziewczynie, żeby natychmiast spaliła woreczek z ziemią cmentarną i zdjęciem matki, zaś pobożny obraz zawiozła do księdza i poradziła się, co z nim zrobić, skoro był użyty do tajemnych praktyk magicznych.

Okultystyczna kumulacja

W momencie, kiedy dziewczyna wyjęła woreczek z ziemią i zdjęciem matki zza obrazu i poszła do ogrodu, żeby je spalić, kobieta dostała takiego ataku furii, że córki musiały wezwać pogotowie ratunkowe, bo nie były w stanie zapanować nad reakcjami matki, która z nieludzką siłą demolowała wszystko, co stało na jej drodze, bardzo głośno przeklinając i złorzecząc własnym dzieciom. Lekarz wraz z ratownikiem medycznym i pomocą sąsiadów umieścił kobietę w kaftanie i zawiózł ją do najbliższego szpitala psychiatrycznego. W szpitalu „ujarzmiono” ją silnymi środkami niwelującymi jej urojenia i agresję. Stwierdzono schizofrenię i zalecono rodzinie pozostawienie kobiety w szpitalu na dłużej.

Kiedy dziewczyna zadzwoniła do mnie z tymi informacjami, była na mnie wściekła, że wykonała zalecone przeze mnie czynności. Twierdziła, że gdyby tego nie zrobiła, to jakoś by to było, a teraz jest jeszcze gorzej. Wyjaśniłam jej, że to dowód na to, iż matkę trzeba zawieźć do księdza egzorcysty, bo skoro spalenie ziemi cmentarnej spowodowało tak straszną reakcję u matki, to było to wyłącznie działanie złego ducha, który zdenerwował się, że diabelski rytuał odprawiany za świętym obrazem został przerwany. Przecież matka nie wiedziała o tym, że dwa lata temu jej córki odprawiły jakiś rytuał, ani o tym, że ten rytuał przerwały. Wiedział o tym demon i robił wszystko, żeby matkę doprowadzić do zguby.

Podpowiedziałam dziewczynom, żeby po wypisaniu matki ze szpitala zawiozły ją do egzorcysty. Zrobiły to, choć nie bez przeszkód i awarii samochodu. Już po pierwszej modlitwie księdza matka się uspokoiła. Do tej pory nie bierze żadnych leków, stara się żyć w zgodzie z nauką Kościoła, pielgrzymuje i daje świadectwo swojej przemiany. Podobno nie wie o tym, że córki wykonywała jakieś praktyki magiczne. Natomiast przyznała się, że po śmierci ojca próbowała nawiązać z nim kontakt duchowy, przywołując go w nocy. Jej praktyki zostały, negatywnie oczywiście, wzmocnione rytuałem wróżki i stąd miały miejsce tak nasilone ataki demoniczne.

Psychiatra czy egzorcysta?

Nie twierdzę, że w każdym przypadku wystarczy modlitwa. Są ludzie wymagający klasycznego leczenia psychiatrycznego, są tacy, którzy wymagają pomocy księdza egzorcysty, ale są też i tacy, którzy potrzebują i leczenia psychiatrycznego, i modlitewnego. Oczywiście psychiatrzy i egzorcyści muszą być widziani na dwóch różnych poziomach, gdyż posługują się różnymi metodami, ale ich współpraca jest możliwa. Osobiście znam dwóch specjalistów psychiatrii, którzy sugerują czasem rodzinie, że dobrze byłoby skorzystać również z porady księdza egzorcysty.

Psychiatra niekoniecznie musi być człowiekiem wierzącym, aby mógł współpracować z egzorcystą. Nie musi nawet wierzyć w istnienie złego ducha i jego moc oddziaływania na ludzi. Wystarczy, że potrafi uznać ograniczenia swojej wiedzy i dopuści możliwość wsparcia ze strony kapłana. Zwłaszcza, że są pacjenci, u których choroba naturalna i choroba pochodząca od złego ducha nakładają się na siebie. Oczywiście Tym, który uzdrawia z chorób pochodzących od złego ducha jest Pan Bóg, a nie człowiek, choćby miał niezwykłe umiejętności.

Nieżyjący już ks. Gabriele Amorth, doktor prawa, kapłan Towarzystwa Świętego Pawła, dziennikarz i egzorcysta diecezji rzymskiej oraz niegdysiejszy przewodniczący Międzynarodowego Stowarzyszenia Egzorcystów, twierdził, że niektóre nowotwory, które tak często dziś atakują ludzi, mogą być związane z działaniem złego ducha. Dlatego, gdy mamy do czynienia z osobami chorymi na nowotwór, pierwszą rzeczą powinna być modlitwa nie o uzdrowienie, ale o uwolnienie ich spod wpływów złego ducha. Wiele z tych chorych osób wcześniej uczestniczyło w seansach spirytystycznych i innych praktykach demonicznych, chociażby w ćwiczeniach z mantrą. Ludzie ci nawiązali już więź ze złym duchem, dlatego modlitwa o ich uwolnienie jest ważniejsza od modlitwy o uzdrowienie. Bardzo cenna jest również modlitwa uwielbienia. Znane są liczne przykłady biblijne, podkreślające moc tego rodzaju modlitwy.

To miłość pokonuje nieprzyjaciela

W czasie walki toczonej przeciwko Amalekitom Mojżesz modlił się na górze, a jego wzniesione w modlitewnym geście ramiona wyprosiły zwycięstwo. Jerycho było miastem warownym, a jednak wystarczyła modlitwa chwały na cześć Boga, wyśpiewana pod murami oblężonego miasta, aby mury te runęły. W modlitwie uwielbienia człowiek jednoczy się z aniołami i chwali Boga. Zły duch reaguje wtedy gwałtownie i podczas takiej modlitwy ucieka.

Warto tu wspomnieć o miejscach niebezpiecznych, czyli takich, w których dokonano zbrodni, przeprowadzano seanse spirytystyczne, wypowiadano zaklęcia, wróżono itp. Takie miejsca na zawsze pozostaną „skażone” i należy ich bezwzględnie unikać z powodu chociażby negatywnie naładowanych przedmiotów. W takich miejscach np. „samoistnie” zrywają się poświęcone łańcuszki bądź komunijne medaliki.

Często też słyszę od ludzi wypowiedzi w rodzaju: „Już się czarami nie param, to po co mam się spowiadać!”. Po to, żeby być zbawionym. Nie możemy zataić najdrobniejszego grzechu, nawet jeśli od dawna go nie praktykujemy. I nie musi to być czyn morderczy, wystarczy akt nienawiści czy złorzeczenia.

Mam koleżankę, która tak bardzo nienawidzi swojej przyrodniej siostry, że na samą myśl o niej robi się nerwowa. Nie zna jej osobiście, nigdy z nią nie rozmawiała, nienawidzi jej za sam fakt, że mają wspólnego ojca. Jakby to była wina dziewczyny, że ich wspólny ojciec nie był matce wierny.

Piszę o tym, bo wielu ludzi sądzi, że do zniewolenia diabolicznego potrzebne są tylko i wyłącznie: okultyzm, spirytyzm, magia czy wróżby. Nieraz pomagałam osobom, które nie praktykowały żadnych form okultyzmu, ale żywiły w swoim sercu tak wielką nienawiść do drugiego człowieka, że w końcu zaczęły przejawiać symptomy dręczenia diabelskiego. Przypuszczalnie oprócz nienawiści miało tam miejsce również złorzeczenie. Zły duch nie może znieść miłości, dlatego jeśli nie ma w nas miłości, to wówczas nie można niczego dobrego dokonać, ponieważ to miłość pokonuje nieprzyjaciela.

Bóg jest miłością

Dość często zdarza się, że ludzie obwiniają Boga, iż nie interweniuje w niektórych sprawach. Mówią tak, bo nie rozumieją istoty prawdziwej miłości. Nie można przypisywać Bogu ani obojętności na zło, ani braku miłości do ludzi. Od Boga nigdy nie może pochodzić zło, to sami ludzie gotują sobie bądź innym taki, a nie inny los. Ojciec Francesco Bamonte podkreśla fakt, że Pan Bóg jest przyczyną twórczą wolnych bytów.

Wydaje się nam, że lepiej byłoby, gdyby Bóg stworzył byty pozbawione wolności i inteligencji, żeby żyły według z góry narzuconych schematów. Tyle że w ten sposób Bóg zanegowałby ich zdolność do świadomego czynienia dobra. A przecież wolność wymaga możliwości wybrania lub niewybrania dobra, również najwyższego dobra, jakim jest Bóg. Żaden autentyczny związek uczuciowy nie może być budowany na przymusie. Bóg jest miłością i nie chce ustanawiać z ludźmi relacji panowania i poddaństwa. Zarówno przyjęcie, jak i otwarcie się na miłość, ma być zawsze decyzją wolnej woli. Nie możemy też pomagać innym wbrew ich woli. Gdyby Bóg stworzył nas bez wolności, bylibyśmy niezdolni do miłości, a więc niezdolni do osiągnięcia właściwych celów naszej egzystencji, którymi są miłość doskonała i szczęście wieczne. Bez wolności nie moglibyśmy się zbawić: albo zbawiamy się dobrowolnie, albo dobrowolnie się zatracamy.

Dlatego Kościół tak ostro potępia wszelkie formy manipulacji drugim człowiekiem, nawet kiedy wydaje się nam, że tak byłoby lepiej dla niego. Katechizm Kościoła Katolickiego w punkcie nr 2117 mówi: „Wszystkie praktyki magii lub czarów, przez które dąży się do pozyskania tajemnych sił, by posługiwać się nimi i osiągać nadnaturalną władzę nad bliźnim – nawet w celu zapewnienia mu zdrowia – są w poważnej sprzeczności z cnotą religijności”.

Istnienie złych duchów potwierdzają mistrzowie życia duchowego, mistycy i święci. Realistyczne i osobowe istnienie szatana i demonów jest na tyle obecne w Piśmie Świętym i w nauczaniu Kościoła, że nie można mu zaprzeczyć. Świętej pamięci papież Benedykt XVI, będąc wcześniej prefektem Kongregacji Nauki i Wiary, twierdził, że istnienie szatana i demonów jest obecnością tajemniczą, realną i osobową, a nie symboliczną. Ludzi kwestionujących tak pojęte istnienie złych mocy nazwał zaś „powierzchownymi”.

Na międzynarodowych spotkaniach egzorcystów prezentowane są doświadczenia setek tysięcy księży mówiących o tym, że szatan istnieje i coraz nowszymi sposobami nas okłamuje. Pewien ordynator w znanej klinice psychiatrii w Niemczech powiedział: „Gdybyśmy mieli w naszym szpitalu księdza, który jest egzorcystą, moglibyśmy wypuścić jedną trzecią pacjentów”.

Bożena Tanowska

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (3/2023)