El Greco (Domenikos Theotokopulos): „Chrystus w Ogrójcu”

Boska i anielska pomoc w pokusach

W blasku prawdy objawionej

Nie można wędrować drogą rozwoju osobowości, unikając wszelkich pokus. Trzeba się z nimi zmierzyć, gdy się pojawią, i wygrać. Ich przezwyciężanie doskonali serce człowieka. Ono rośnie w nawale doświadczeń.

W modlitwie „Ojcze nasz” Pan Jezus umieszcza słowa: i nie dopuść, abyśmy ulegli pokusie (Mt 6, 13). Nie jest to wołanie o zlikwidowanie pokus, te bowiem są doświadczeniem i jako takie mogą być twórcze. Chrystus doskonale wie, że pokusy mogą być silniejsze od człowieka i zwyciężyć go. Sam już na początku publicznej działalności stanął z nimi oko w oko i doświadczał ich do końca życia. Nawet tuż przed śmiercią pokusa zachęcała: Innych wybawiał, siebie nie może wybawić, niechże teraz zejdzie z krzyża, abyśmy widzieli i uwierzyli. Na pustyni Jezus doświadczał pokus opartych o przynęty: chleb, władza, sława, a w Getsemani zmagał się z paraliżującą pokusą strachu przed oddaniem wszystkiego, przed cierpieniem, osamotnieniem, konaniem. Prosił tam w modlitwie: Ojcze, jeśli chcesz, zabierz ode mnie ten kielich. To wołanie wypływające z głębi serca jest jednak złożone w ręce Ojca: Wszakże nie moja, lecz Twoja wola niech się stanie.

Pomoc Anioła

W odpowiedzi na modlitwę Chrystusa, z polecenia Ojca przybywa na ziemię anioł, aby umocnić Syna. Nie wiemy, na czym polegało to wsparcie. Na pewno dotyczyło ono pewności, że taka jest wola Ojca. Łatwiej bowiem podjąć nawet najtrudniejsze zadanie, jeśli ma się pewność, że oczekuje tego Bóg. Jezus szedł przez życie, pełniąc wolę nie swoją, lecz Ojca. Teraz miał objawić światu, jak bardzo Bóg kocha człowieka, a sposób tego objawienia był niezwykle bolesny: Chrystus miał przeżyć całkowite odrzucenie, totalne upokorzenie, straszny ból fizyczny i śmierć. Pojawił się lęk i prośba do Ojca o ominięcie tego odcinka drogi. Przecież Ojciec zna tysiące innych rozwiązań. Posłuszeństwo jest jednak ważniejsze. Jezus dostosowuje swoją wolę do woli Ojca, mimo, że jest to trudne. Świadczy o tym krwawy pot, który pojawia się w chwilach wielkiego wysiłku i bólu oraz psychicznych zmagań. Święty Łukasz zaznacza, że Jezus pogrążony w udręce, jeszcze usilniej się modlił. To jest dowód na to, że żył w zjednoczeniu z Ojcem. Udręka ducha polega na pokusie ucieczki przed trudnym zadaniem, przed cierpieniem… Jezus zmagał się z pokusą, ale czynił to na modlitwie.

El Greco (Domenikos Theotokopulos): „Chrystus w Ogrójcu”
El Greco (Domenikos Theotokopulos): „Chrystus w Ogrójcu”

Wysyłać SOS za innych

Wszyscy zmagający się z atakującą ich pokusą powinni przede wszystkim dostrzec wielką szansę ukrytą w godzinie próby. To okazja do odniesienia zwycięstwa. Z pomocą łaski jest ono nie tylko możliwe, ale pewne. Trzeba mieć jednak oparcie w Bogu. Sekundy liczenia na własne siły zostaną natychmiast wykorzystane przez pokusę i ona odnosi nad nami zwycięstwo. Jakże to jest ważne w walce z alkoholizmem, z mechanizmami uzależnień seksualnych, z odruchem ucieczki od obowiązków…

Kto marzy o wolności od pokusy, łudzi samego siebie. Pokusa jest obok nas i będzie do ostatnich sekund naszego życia. Przycisk urządzenia, którym nadajemy nasze SOS do Boga, musi być w świadomości ucznia Chrystusa zawsze w zasięgu jego ręki.

To jest wołanie aktualne w sytuacji osobistego zagrożenia grzechem, jak również wtedy, gdy obserwujemy, jak zmaga się z tym doświadczeniem nasz brat. Są sytuacje, w których przez całe tygodnie słowa: „nie wódź nas na pokuszenie” są jedyną modlitwą zanoszoną do Boga. Trzeba ją powtarzać setki razy na dzień, dopóty, dopóki pokusa nie zostanie odparta.

Niestety, niewielu ludzi zna taktykę i naturę pokusy. Wielu lubi nawet dobrowolnie balansować nad przepaścią, uważając że życie na orbicie ma swój pikantny smak. Za ten rodzaj lekceważenia pokusy płaci się wielką cenę. Dobrowolne wchodzenie w świat pokusy jest grzechem. Wówczas wołanie do Ojca na ratunek na nic się nie przyda.

„Zbaw nas ode Złego” (Mt 6.13)

Zły to Szatan. Spotkanie z nim jest zawsze niebezpieczne, przewyższa on bowiem człowieka inteligencją setki, a nawet tysiące razy. Jego uderzenie jest nokautujące. Jezus zna siłę tego uderzenia. To szatan „zmontował cały kocioł” by złowić Chrystusa w swoje sieci i przygwoździć Go do krzyża. W takiej sytuacji nie ma mocnych. Pozostaje wołanie do Boga, by wybawił. To wybawienie może się dokonać albo wówczas, gdy już zostaliśmy złowieni i znajdujemy się w szponach Złego, albo wcześniej, byśmy nie dostali się w jego łapy. Jest to wołanie wszystkich nałogowców i ludzi tych, którzy znaleźli się w zniewalających układach. Żaden człowiek sam bez szczególnej pomocy Boga, nie potrafi odnieść zwycięstwa nad Szatanem. Ponieważ Szatan poluje na nas nieustannie, trzeba byśmy zawsze w swojej modlitwie o tym pamiętali i liczyli na Boga, że On odniesie nad nim zwycięstwo.

Ks. Edward Staniek

Opracowanie – redakcja na podstawie: ks. Edward Staniek „Kazanie na Górze”, Dom Wydawniczy Rafael, Kraków 2003

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (6/2011)