Chociaż w niebie nie będziemy się żenić ani za mąż wychodzić i będziemy żyć jak aniołowie, to rzeczywistość małżeństwa podczas ziemskiego pielgrzymowania dotyczy wielu z nas. Małżeństwo przedstawiane jest w dwóch skrajnych kolorach – bladoróżowy dzień ślubu i szarobrunatny dzień powszedni zdają się opisywać inne rzeczywistości. Czy bliżej nam do określenia relacji małżeńskiej jako piekielnie trudnej czy może zdolni jesteśmy przypisać jej niebiańskie przymioty?
Po podjęciu decyzji jaką drogą będę kroczyć, wchodzę w nią z takim samym zaangażowaniem jak w każdą inną. Jest jednak różnica między tym, czy założę habit czy białą suknię. W habicie złożę śluby, które będę starała się wypełnić w całym życiu, oddając się całkowicie na służbę Bogu, a w białej sukni wejdę w sakrament, czyli każdego dnia będę razem z małżonkiem „widocznym znakiem niewidzialnej łaski”, jak mówi najbardziej ogólna definicja sakramentu. Czy będę znakiem – to też moja decyzja. Ale warto zadać sobie jeszcze jedno pytanie: czy dotykać Boga mogę tylko w wybranych sakramentach? Czy mogę je wartościować wybierając te ekskluzywne, „boskie”, a o tym jednym zapominać?
Rzecz wydaje się jednak w codziennym życiu prawie niemożliwa do udźwignięcia. Jak w moim Grześku, Zbyszku, Marku, Janie mogę dotykać Boga? Dla mnie i mojego męża metodą jest częste przypominanie sobie o Jego obecności w naszej relacji. Od porannego znaku krzyża wodą święconą, kiedy błogosławimy siebie nawzajem na cały dzień, po wieczorny wspólny rachunek sumienia, podczas którego przyznajemy się do błędów i przepraszamy się. To także proste gesty miłości uczynione z myślą o budowaniu jedności, do której dążymy.
Kiedy przyjmowaliśmy życzenia zaraz po naszym ślubie, mogliśmy usłyszeć jaka jest kondycja małżeństw składających życzenia. Niestety często słyszeliśmy: „Bądźcie zawsze szczęśliwi tak jak dzisiaj”. Od kilku chwil smakowaliśmy zawartego przez nas sakramentu, pełni nadziei na rozwój naszej relacji, wspieranej od tej chwili obecnością Boga wśród nas. Czy będzie już tylko gorzej, jak sugerowali nam goście?
Zapraszam Państwa do podjęcia na nowo refleksji nad źródłem sakramentu małżeństwa, jakim jest łaska Boga i Jego miłość. Kolory, w jakich malujemy nasze małżeństwo przed innymi, są świadectwem o Bogu lub antyświadectwem. Niech podjęty rachunek sumienia zachęci nas do gorliwej modlitwy o świętość naszych małżeństw i odnowienie łaski sakramentu.
Dorota Szumotalska
Artykuł ukazał się lipcowo-sierpniowym numerze „Któż jak Bóg” 4-2017. Zapraszamy do lektury!