Ewangelia to najpiękniejszy traktat o wychowaniu – to uniwersytet Boga prowadzony przez Jego Syna Jezusa Chrystusa, ale obudowany wydziałami tego świata.
Trzeba zaryzykować i zapisać się na ów święty uniwersytet, który otwiera oczy na wielkie wartości i po drodze pozwala jeszcze skończyć kilka kierunków świeckich jako drugich fakultetów. Należy je bowiem znać, aby zrozumieć tych, którzy umywają ręce, wydają fałszywe wyroki i chodzą w maskach faryzeuszy.
Nauczyciel czy wychowawca?
Chrystus był nauczycielem ponieważ przekazywał prawdę, był wychowawcą, gdyż troszczył się o człowieka, i był mistrzem z tej racji, że posiadał niezwykle mocną osobowość. Niczym wspaniałe ognisko ogrzewał, roztapiał i spalał.
Pan Jezus rozpoczął swoją działalność nauczycielską w wieku około 30 lat . Gromadził wokół siebie tysiące ludzi i przekazywał im wiedzę. Równocześnie zgromadził On wokół siebie kilkanaście osób – apostołów, dla których stał się pedagogiem. Dzięki swojej stałej obecności wśród nich kształtował ich serca. Dotykamy tu delikatnej różnicy między byciem nauczycielem, a byciem wychowawcą. Nauczyciel spotyka się z uczniami jedynie po to, aby przekazać im wiedzę, a później sprawdzić stopień przyswojenia wiadomości. Pedagog przychodzi po to, by kształtować serce wychowanka. Podstawową zasadą wychowawcy jest jego obecność wśród wychowanków. On nie musi dużo mówić, musi natomiast żyć tak jakby chciał, aby żyli jego wychowankowie.
Przykłady pociągają
Czytając Ewangelię odkrywamy, że Jezus – wychowawca jest ze swoimi uczniami w różnych sytuacjach. Mogą obserwować jak zachowuje się on na weselu, a jak stojąc przy grobie swojego przyjaciela Łazarza. Obserwują go wtedy, gdy jest głodny, zmęczony i gdy śpi w łodzi kamiennym snem, mimo że na jeziorze szaleje burza. Patrzą na niego, gdy jest otoczony wrogo nastawionym tłumem i kiedy otaczają go wielbiciele. Mogą zaobserwować jak odnosi się do najbliższych – do matki-Maryi jak i zdrajcy Judasza. Widzą jak czule obejmuje dziecko i jak z biczem w ręku robi porządek w świątyni. Widzą go kiedy stoi w sali jako oskarżony i kiedy idzie na miejsce stracenia. On wciąż był blisko. Nauczając stawiał pytania zmuszające do myślenia np. – czego szukacie?… Za kogo mnie uważacie?… Czy i wy chcecie odejść? Obliczono, że postawił blisko 50 pytań, ale nie dawał gotowych odpowiedzi. Pragnął by odpowiedź wypłynęła z serca ucznia.
Ilość czy jakość?
Czy Chrystusowi chodziło o wielką ilość wyznawców czy o ich jakość? Pierwsze dwa wieki to wielka troska Kościoła o jakość. Kościół jakby stracił z oczu Chrystusa, który nauczał tłumy. U początku III wieku papież Kalikst wzywał również do troski o ilość, próbując uchwycić równowagę między pracą zmierzającą do ogarnięcia tłumów i pracą wychowawczą, która koncentruje się na jakości. Utrzymanie tej równowagi jest szalenie trudne. Z punktu widzenia Ewangelii pytanie o ilość czy jakość jest źle postawione. Chrystus zawsze zabiegał i o ilość i o jakość. W nauczaniu chodziło Mu o dotarcie do szerokich rzesz, ale w wychowaniu ograniczał się jedynie do tych, którzy na jego wezwanie odpowiedzieli. W każdym pokoleniu Bóg wychowuje ludzi do zdumiewająco wielkiej dojrzałości, wystarczy wspomnieć św. Jana Pawła II.
Ks. prof. Edward Staniek
Artykuł ukazał się w majowo-czerwcowym numerze „Któż jak Bóg” 2-2017. Zapraszamy do lektury!