Pragnę zachęcić Państwa do przeczytania „Książki o aniołach” Josefa Dirnbecka. Już sam jej tytuł – prosty, łatwy do zapamiętania – od razu wyjaśnia treść lektury.
Autor Josef Dirnbeck jest austriackim krytykiem literackim. Nic więc dziwnego, że w książce spotykamy wiele odniesień do niemieckiej kultury i sztuki. Zachwycają wiersze i ludowe modlitwy do aniołów, nieznane do tej pory polskiemu czytelnikowi, tkwiące za to głęboko w dawnej kulturze krajów germańskich i skandynawskich.
Błędem w tej sytuacji wydaje się zatem brak na dole strony, nieodłącznych dla krajowego czytelnika, przypisów, które pozwalają zrozumieć właściwy kontekst wypowiedzi autora. Aby je poznać, należy przejść na koniec pozycji, co utrudnia czytanie i bywa irytujące.
Bójka w miejscu świętym
Jeśli kiedykolwiek wydawało się Państwu, że anioły to słodkie cherubinki o złotych włoskach i pięknym uśmiechu i pragniecie pozostać z takim wyobrażeniem – nie czytajcie tej książki. Autor odkrywa swoiste talenty aniołów, wśród których nie brakuje odważnych wojowników i… łobuzów!
Aniołowie z lektury towarzyszą biblijnym bohaterom w ważnych sprawach życiowych. Dirnbeck pokazuje nam Elizeusza, który w obliczu nacierającego wroga pozostaje spokojny jak niemowlę. Widzi bowiem ogniste rydwany pędzące z nieba na pomoc ludowi wybranemu.
A Manoach? Przeciera oczy ze zdumienia, gdy jego dotąd niepłodna żona nieoczekiwanie oznajmia mu, że widziała się z aniołem, który przepowiedział jej zajście w ciążę i dokładnie wyliczył, co ma czynić podczas stanu błogosławionego. Zupełnie jak lekarz! Bez badania USG anioł wie już, że urodzi się Samson.
A czy uwierzycie Państwo, jeśli powiem, że aniołowie potrafią spuścić manto niczym najprzedniejsi chuligani? Ja też nie wierzyłam. Lecz Dirnbeck wskazał mi pewien urywek w Biblii, który czyta się jednym tchem jak dobrą opowieść sensacyjną! Oto Heliodor wraz z żołnierzami bezcześci świątynię. Lud wybrany modli się do Boga wierząc, że Pan nie pozwoli z siebie szydzić. Ich zaufanie zostaje wynagrodzone: nagle naprzeciw Heliodora staje straszliwy jeździec na koniu i rosłe osiłki jako straż przyboczna. Proszę Państwa – będzie się działo! Ciąg dalszy w Drugiej Księdze Machabejskiej.
Anielska robota
Pełno tu zabawnych, na wskroś ludzkich, anielskich opowieści. Podobały mi się ciekawe, wręcz nowatorskie, lecz zarazem dowcipne i trafne stwierdzenia dotyczące niebiańskich pomocników w rodzaju: „Z aniołami jest jak z muzyką, trzeba mieć na nie wyczulone ucho” lub „Ich światło jest jaśniejsze od światła żarówek”.
Śmiałam się do rozpuku z przytoczonej anegdotki o cesarzu Leopoldzie I, który oglądając obraz przedstawiający drabinę Jakubową, zwrócił się do przeora z pytaniem: „Jak to możliwe, że aniołowie wspinają się po drabinie i po niej schodzą, jeśli mają skrzydła?” Przeor z wielce zafrasowaną miną rozejrzał się po współbraciach. Wtedy pewien młodziutki nowicjusz odpowiedział rezolutnie: „Panie, aniołowie przechodzili wówczas okres pierzenia się”.
Nie brakuje też jednak w książce wzruszających, wyciskających łzy z oczu historii, które jednak niosą pocieszenie, ukojenie i pewność, że niebiańscy strażnicy są wśród nas.
Autor przytacza wiele prawdziwych, poruszających opowieści: o trudnych i bolesnych przeżyciach swojej matki, która upadła po ciężkiej operacji i przez półtora godziny leżała na zimnej szpitalnej posadzce; Alfreda Delpa, jezuity torturowanego przez gestapo podczas II wojny światowej czy Rolanda Topora, żydowskiego rysownika z Paryża, który wyrzucił synka przez okno pociągu zmierzającego do obozu koncentracyjnego. Dirnbeck zadaje przy tej okazji przewrotne pytanie: gdzie był wtedy Anioł Stróż? Dlaczego nie przyszedł i nie wyzwolił tych ludzi? Dlaczego nie podniósł staruszki z podłogi? Dlaczego nie uwolnił Delpa z więzienia, jak uczynił to ze św. Piotrem? Dlaczego nie wyprowadził Topora z wagonu?
Odpowiedzi znajdziecie Państwo w książce. Historie te, choć smutne i przerażające, kończą się szczęśliwie. Powiem tylko, że synka Topora złapał anioł przebrany za rolnika z francuskiej prowincji. Zaopiekował się chłopcem, by zwrócić go ojcu po dziesięciu latach. Czyż to nie anielska robota? Przeżyć obóz i odnaleźć syna w kraju, gdzie mieszka kilkanaście milionów ludzi?
Choć jako laik nie do końca zrozumiałam filozoficzno-teologiczne wywody na temat aniołów, to jednak zaskakujące spojrzenie autora na naszych stróżów zupełnie zmieniło moje myślenie.
Dirnbeck przekonał mnie, że aniołowie pełni są mocy Bożej i… poczucia humoru.
Zapraszam do lektury!
Agata Pawłowska
Artykuł ukazał się w marcowo-kwietniowym numerze „Któż jak Bóg” 3-2012. Zapraszamy do lektury!