Woda to nie jest dobra podpałka. Wie to każdy, nawet gdy nigdy nic nie gasił. Woda i ogień mają się tak do siebie jak gąbka do pumeksu. Jedno i drugie spełnia swoją rolę, ale nigdy zamiast. Czy Eliasz o tym nie wiedział? Nawet nie ma o co pytać. Przez większość 18 rozdziału Pierwszej Księgi Królewskiej lał wodę jak polityk na mównicy i był ogień – odwrotnie niż na mównicy. Został jedynym prorokiem Pana. Przeciwników było 450. Ładna liczba. Kładą cielca Eliasz i przedstawiciele proroków Baala. Jeden się modli, tamci zaklinają rzeczywistość. Tańce, nacięcia i nic. To trochę tak jak dzisiaj – grupy ludzi, którzy próbują zaklinać rzeczywistość. Zabawą, prawomyślnym (poprawnym politycznie) słowem. I nic.
Eliasz leje wodę. Podwójna rzecz: leje wodę, która szkodzi ogniowi, kiedy jak największy płomień jest pożądany, oraz leje wodę w czasie suszy – kiedy każdy garniec wody jest cenny. Ufa Bogu. Ufa w to, że Bóg spuści ogień, a później spuści deszcz. Jednego i drugiego było pod dostatkiem.
Spora wiara, w której Bóg pomaga obejść prawa fizyki i która zaraża. Zaraża tak, że w następnym, 19 rozdziale Eliasz spotyka Elizeusza. Zakłada mu swój płaszcz, a tamten wie, że został namaszczony na proroka. Coś jak obłóczyny w zakonie. Nie ma większych wątpliwości, że powołanie to zaszczyt.
Co dla nas z Księgi Królewskiej? Eliasz wiedział, że tamtych jest więcej. Ich zdanie była przeważające. Inaczej mówiąc, mówili tak jak mówią (robią) wszyscy. To nie znaczy, że mieli rację! On wiedział, że ma rację, bo Pan był z nim. Eliasz zarażał wiarą. Niewiele musiał mówić – zarzuca płaszcz – jeden gest i Elizeusz wie co ma robić. Chyba jest też szczęśliwy, bo w dziękczynieniu składa parę wołów i na ich uprzęży gotuje mięso.
Elizeusz służył Eliaszowi przez 6 lat. Mówi o nim Jezus w czwartym rozdziale Ewangelii według świętego Łukasza. I podobnie jak jego poprzednik nic sobie nie robił z praw fizyki. Kiedy jednemu z jego uczniów siekiera wpadła do wody spowodował, że jej metalowa część wypłynęła. „Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia” pisał wiele lat później św. Paweł.
ks. Grzegorz Sprysak CSMA