Nie ma świętości bez cierpienia. Przekonana była o tym św. Faustyna, pisząc: Wszystkie cierpienia i przeciwności są na to, aby się okazała świętość duszy (Dz 573).
A skoro od najwcześniejszych lat tak bardzo pragnęła ona zostać wielką świętą (Dz 1372), toteż z pełną świadomością i całkowicie dobrowolnie zgodziła się przyjąć cierpienie, które naznaczyło całej jej życie. Śmiało można powiedzieć, że nieodłącznym elementem powołania Heleny Kowalskiej – siostry Faustyny były jej późniejsze cierpienia. Kolejne lata pokazały, że cierpienie stało się charakterystyczną cechą jej życia zakonnego. Taka była wola Boża.
I choć dzień po dniu Faustyna spotykała się z przerażającą niekiedy rzeczywistością cierpienia, to była z nim pogodzona, a nawet je pokochała. Więcej, wyobrażała sobie cierpienie jako kwiaty polne, którymi zasypywała stopy umiłowanego Jezusa (Dz. 207). Z prostotą wyznała: Wszystkie cierpienia i trudności składam jako wiązankę dla Jezusa na dzień naszych zaślubin wieczystych. Nie było nic mi trudnym, kiedy sobie wspomniałam, że to dla Oblubieńca mojego, jako dowód mojej miłości ku Niemu (Dz 184).
Pragnienie cierpienia
Z pewnością nikt z otoczenia siostry Faustyny nie poznał wartości cierpienia tak gruntownie jak ona. Dlatego Faustyna pragnęła cierpieć i wiele razy wyrażała to pragnienie. Mówiła: Pragnę, o Jezu mój, cierpieć i płonąć ogniem miłości przez wszystkie wydarzenia życia. Twoją jestem cała, pragnę się zaprzepaścić w Tobie, o Jezu (Dz 507). Innym razem powiedziała: Jezu, Ty wiesz, że kocham cierpienie i pragnę kielich cierpień wysączyć aż do kropelki (Dz 697). Faustyna pragnęła cierpieć, nieustannie więc prosiła: Mistrzu mój, proszę Cię z całego spragnionego serca swego, jeżeli jest zgodne z wolą Twoją świętą, to daj mi jakie Ci się podoba cierpienie i słabości, ja pragnę cierpieć przez dzień i noc całą (Dz 876). Ileż było w niej podobieństwa do św. Pawła (Flp 1, 23n), gdy wyniszczona chorobą i cierpieniem chciałaby już odejść, a jednak trwała w swym pragnieniu cierpienia: Jezu, stęskniony jest duch mój i bardzo pragnę połączyć się z Tobą, ale wstrzymują mnie dzieła Twoje. Jeszcze liczba dusz nie jest pełna, które mam doprowadzić do Ciebie. Pragnę trudów, cierpień, niech się wszystko we mnie wypełni, coś zamierzył przed wiekami – Stwórco mój i Panie (Dz 761).
Pan Jezus powiedział swej sekretarce, że dzieła Boże są narażone na wielkie cierpienia (Dz 1643), dlatego często zdobywała się ona w swoich cierpieniach na heroizm: O Chryste, dla Ciebie cierpieć to rozkosz dla serca i duszy. Przedłużajcie się cierpienia moje w nieskończoność, abym mogła dać Ci dowód swej miłości. Oto przyjmuję wszystko, co mi poda Twa dłoń. Twa miłość, Jezu, mi wystarcza. Wysławiać Cię będę w opuszczeniu i ciemności, w udręczeniu i trwodze, w boleści i goryczy, w udręce ducha i goryczy serca we wszystkim bądź błogosławiony (Dz 1662).
Po spotkaniu z Jezusem, który przytulił ją do swego Serca, Faustyna wyznała: Kiedy zostałam sama, dusza moja została zapalona do cierpień, aż do chwili, w której Pan powie: dosyć. I chociażbym miała żyć tysiące lat, widzę w świetle Bożym, że to jest tylko jedna chwila (Dz 853). Doświadczając zjednoczenia swojego ludzkiego serca z Sercem Chrystusa i namacalnie odczuwając Jego miłość, mogła wyznać: nigdy nie jestem tak szczęśliwa jak wtenczas, kiedy cierpię dla Jezusa, którego kocham każdym drgnieniem serca (Dz 303). I jeszcze ta pełna pokory i ufności modlitwa: O Boże mój, jak słodko jest cierpieć dla Ciebie, cierpieć w najtajniejszych tajniach serca, w największym ukryciu, płonąć jako ofiara przez nikogo nie spostrzeżona, czysta jak kryształ – bez żadnych pociech i współczucia (Dz 351).
Rodzaje cierpienia
Cierpienie w życiu zakonnym siostry Faustyny, jak sama zauważyła, wyrastało jakby spod ziemi (Dz 138). Podzieliła je na trzy rodzaje. Pierwsze – fizyczne, w jej ciele: Najpierw cierpienia fizyczne i wszystkie okoliczności, które je powiększą (Dz 135). Cierpienia takie Jezus sam dopuszczał dla zadośćuczynienia za grzeszników (Dz 942), dla uproszenia miłosierdzia dla świata całego, który szaleje w swej złości (Dz 1619). Cierpienia te pozbawiały Faustynę snu (Dz 717), wyniszczały jej organizm (Dz 1619, 1633). Ileż mówi to krótkie zdanie: Prawie całą noc miałam tak gwałtowne boleści, że zdawało mi się, jakobym miała poszarpane wszystkie wnętrzności (Dz 1613). O intensywności fizycznych cierpień pisała Faustyna 10 marca 1938 r.: Ustawiczne cierpienia fizyczne. Jestem na krzyżu z Jezusem… Cierpienia te są tak gwałtowne i silne, że aż odbierają mi przytomność… Trwają nieraz do trzech i więcej godzin… Cierpienia te powtórzyły się z wielką gwałtownością i trwały prawie całą noc, i zdawało się, że już będzie koniec (Dz 1634).
Drugi rodzaj to cierpienia moralne, związane z prawym i zgodnym z wolą Bożą postępowaniem człowieka. Niewiele tu zdarzeń Faustyna przytacza: wynikły pewne nieporozumienia pomiędzy przełożoną a mną. Ani jej winy, ani mojej w tym nie było; jednak cierpienie moralne pozostało, bo rzeczy tej nie mogłam wyjaśnić, ponieważ była tajemnicą; dlatego cierpiałam, choć jednym słowem mogłabym wykazać prawdę (Dz 1638). Często cierpienia moralne towarzyszyły cierpieniom fizycznym (Dz 1454, 1487).
Najdotkliwsze i najboleśniejsze były jednak cierpienia duchowe. Pod datą 25 kwietnia 1936 roku Faustyna zapisała: W dniu tym cierpienie w duszy mojej było tak ciężkie, jak rzadko kiedy. Od samego rana czułam jakoby rozdział duszy od ciała, czuję przeniknięcie Boże na wskroś, czuję całą sprawiedliwość Bożą w sobie, czuję że jestem sama wobec Boga (Dz 653). Innym razem odnotowała: Dziś weszłam w gorzkość męki Pana Jezusa; cierpiałam czysto duchowo, poznałam jak straszny jest grzech (Dz 1016). To duchowe cierpienie zawsze było dla niej ciężkie i trudne: Najcięższym cierpieniem było dla mnie to, że zdawało mi się, że modlitwy moje nie są miłe Bogu, ani dobre uczynki (Dz 68). To cierpienie było męką nie do opisania, a wszystkie męki i katusze świata są niczym w porównaniu z tym uczuciem, w którym dusza jest cała pogrążona (Dz 98), dusza jęczy w tych mękach (Dz 101). Doskonale obrazuje to wspomnienie zapisane po cudownym duchowym uzdrowieniu: Choć dusza moja już była pod promieniami Jego miłości, to jednak na ciele moim jeszcze przez dwa dni pozostały ślady przeszłej męki. Twarz śmiertelnie blada i oczy zaszłe krwią. Jezus tylko wie, com cierpiała. Wobec rzeczywistości bladym jest to, com napisała. Nie umiem tego wypowiedzieć, zdaje mi się, że wróciłam z zaświatów… Na wspomnienie przeszłej męki dreszcz mnie przenika. Nie wierzyłabym, że można tak cierpieć, gdybym sama nie przeszła tego. Jest cierpienie na wskroś duchowe (Dz104). Św. Faustyna dobrze rozumiała duchowe cierpienie, dlatego przyznała: najwięcej się modlę za dusze, które doznają cierpień wewnętrznych (Dz 694).
Postawa w cierpieniu
Wobec ogromnych cierpień św. Faustyny nasuwa się pytanie o jej postawę w cierpieniu i o to, co pomagało jej znosić cierpienie? Już na początku Dzienniczka znajdujemy postanowienie, które zobowiązuje się ona wiernie wypełniać przez całe zakonne życie: Będę cierpieć cichutko, jak gołębica, nie skarżąc się. Nie pozwolę sercu swemu ani na jeden jęk bolesnej skargi (Dz 25). W cierpieniu św. Faustyna zachowywała milczenie. Postępowała jak Jezus, który w udręce nie otworzył ust swoich (Iz 53 7n). W pierwszy piątek miesiąca, 7 stycznia 1938 r., zanotowała: Rano w czasie mszy świętej widziałam przez chwilę cierpiącego Zbawiciela. Co mnie uderzyło – to, że Jezus pośród wielkich cierpień był tak spokojny. Zrozumiałam, że to jest dla mnie nauka, jak mam się zachowywać na zewnątrz pośród różnych cierpień (Dz 1467). Stanowczo stwierdziła: We wszystkich cierpieniach duszy czy ciała, ciemnościach czy opuszczeniach, będę milczeć jak gołąb, nie skarżąc się (Dz. 504). Na milczenie Faustyna kładła szczególny nacisk. Ono chroniło ją przed grzechem: W chwilach, kiedy bardzo cierpię, staram się milczeć, ponieważ nie dowierzam językowi, który w takich chwilach jest skłonny do mówienia o sobie (Dz 92). Ono było też lekcją mocy ducha: W cierpieniach duszy czy ciała staram się milczeć, bo wtenczas duch mój nabiera mocy, która płynie z męki Jezusa (Dz 487); Usta moje milczą, gdy uszy są przesycone urąganiem. Staram się o ciszę serca pośród cierpień największych i zasłaniam się tarczą imienia Twego przeciw pociskom wszelkim (Dz 1040). Wierność milczeniu sprawiała, że siostra Faustyna ze spokojem znosiła cierpienie: W cierpieniach zachowywać spokój i równowagę (Dz 226); W cierpieniach zachowywać się cierpliwie i spokojnie, wiedząc, że wszystko z czasem przeminie (Dz 253); Cierpienia wcale nie odbierają mi spokoju; tak z drugiej strony, choć cieszę się głębokim spokojem, to jednak ten głęboki spokój nie zaciera mi wrażenia cierpień. Choć twarz mam nieraz pochyloną ku ziemi i łzy płyną obficie, to jednak w tej samej chwili dusza moja napawa się głębokim spokojem i szczęściem (Dz 1394).
W cierpieniu św. Faustyna trwała też na modlitwie. Podjęła decyzję: W cierpieniach szukać ulgi w modlitwie (Dz 792); W cierpieniach i mękach uciekać się do tabernakulum i milczeć (Dz 861). Doskonale poznała, że cierpienie samo w sobie jest niczym, ale cierpienie przeżywane z Męką Chrystusa jest cudownym darem. Dlatego prosiła: O mój Jezu, czyń ze mną, co Ci się podoba. Daj mi tylko moc cierpieć. Kiedy mnie Twoja moc wspiera, wszystko wytrzymam (Dz 1613).
Istotną rolę odgrywały relacje Faustyny z Chrystusem. Wpatrywała się w Niego: Dziś w czasie mszy św. widziałam Pana Jezusa cierpiącego, jakoby konał na krzyżu – który mi rzekł: Córko moja, rozważaj często cierpienia Moje, które dla ciebie poniosłem, a nic ci się wielkim nie wyda, co ty cierpisz dla Mnie (Dz 1512); Cierpienie się nie zmniejsza (…) Nagle ogarnęła mnie obecność Boża. Zapomniałam o wszystkim. Jezus daje mi poznać, jak wiele cierpiał dla mnie (Dz 26). Rozważała Jego słowa: Nie lękaj się cierpień, ja jestem z tobą (Dz 151); Już niedługo trwać będą cierpienia twoje (Dz 152); Najwięcej mi się podobasz przez cierpienie. W cierpieniach swoich fizycznych czy też moralnych – córko Moja, nie szukaj współczucia u stworzeń. Chcę, aby woń cierpień twoich była czysta, bez żadnych przymieszek (Dz 279). Jednoczyła się z Nim przez Komunię Świętą: W tych wszystkich cierpieniach i walkach nie opuszczałam Komunii św. (Dz 105) oraz przez Jego Serce: Swoje cierpienia topić w Sercu Bożym, aby na zewnątrz nie były dostrzeżone, o ile możności (Dz 792). Podczas ośmiodniowych rekolekcji przed ślubami wieczystymi Faustyna poczyniła szereg szczegółowych postanowień na przyszłość. Wśród nich: cierpieć – nie skarżąc się, pocieszać innych, a swoje własne cierpienia topić w Najświętszym Sercu Jezusa (Dz 224). Dla wszystkich cierpiących pozostawiła siostrzaną, praktyczną radę: W najcięższych mękach wzrok swej duszy zatapiam w Jezusa ukrzyżowanego; nie spodziewam się pomocy od ludzi, ale ufność swą w Bogu mam, w Jego niezgłębionym miłosierdziu jest wszelka nadzieja moja (Dz 681).
Faustyna akceptowała cierpienia przez uległość wobec woli Bożej. Najpierw starała się je rozumieć, potem pokochała jako szczególny dar Jezusa dla niej: Od chwili, w której ukochałam cierpienie, przestało mi być cierpieniem (Dz 276). Była heroiczna w swoich cierpieniach: Kiedy mnie dotyka jakie cierpienie, to ono już mi teraz nie sprawia goryczy (Dz 455). Mówiła o tym Jezusowi: Jezu, Ty wiesz, że kocham cierpienie i pragnę kielich cierpień wysączyć aż do kropelki (Dz 697). Po Niedzieli Przewodniej, przypadającej 28 IV 1935 r., św. Faustyna zapisała: Cieszę się, że mogę cierpieć dla Boga i dusz, które dostąpiły miłosierdzia Bożego w tych dniach. Widząc tak wiele dusz, które w tych dniach dostąpiły miłosierdzia Bożego, niczym sobie poczytuję trud i cierpienie, chociażby największe i chociażby miały trwać do końca świata, ponieważ one mają koniec, a dusze, które się przez to nawróciły, [są uratowane] od mąk nieskończonych. Miałam wielką radość, widząc innych powracających do źródła szczęścia, na łono miłosierdzia Bożego (Dz 421).
Jako oblubienica Jezusa Faustyna wspominała złożone śluby, szczególną ofiarę z siebie: W chwilach walki i cierpień, ciemności i burz, tęsknoty i smutku, w chwilach doświadczeń ciężkich, w chwilach, w których przez żadne stworzenie nie będę zrozumianą, a nawet przez wszystkich potępiona i wzgardzona, pamiętać będę na dzień ślubów wieczystych, na ten dzień niepojętej łaski Bożej (Dz 240).
I wreszcie Faustyna dziękowała Bogu za różnorodne cierpienia. Modlitwa, którą zapisała już w pierwszym zeszycie, dla każdego z nas może stać się piękną i wzruszającą modlitwą dziękczynną za nasze małe kolce codziennych cierpień, trudów i przeciwności: Jezu, dziękuję Ci za codzienne drobne krzyżyki, za przeciwności w moich zamiarach, za trud życia wspólnego, za złe tłumaczenie intencji, za poniżanie przez innych, za cierpkie obchodzenie się z nami, za posądzenia niewinne, za słabe zdrowie i wyczerpanie sił, za zaparcie się własnej woli, za wyniszczenie swego ja, za nieuznanie w niczym, za pokrzyżowanie wszystkich planów. Dziękuję Ci, Jezu, za cierpienia wewnętrzne, za oschłość ducha, za trwogi, lęki i niepewności, za ciemność i gęsty mrok wewnętrzny, za pokusy i różne doświadczenia, za udręki, które wypowiedzieć trudno, a zwłaszcza za te, w których nas nikt nie zrozumie, za godzinę śmierci, za ciężkość walki w niej, za całą jej gorycz. Dziękuję Ci, Jezu, któryś wpierw wypił ten kielich goryczy, nim mnie, złagodzony, podałeś. Oto przyłożyłam usta do tego kielicha woli Twojej świętej, niech mi się stanie według upodobań Twoich, niechaj się stanie ze mną to, co zakreśliła mądrość Twoja przed wiekami. Pragnę wysączyć kielich przeznaczeń aż do ostatniej kropelki, nie chcę badać ich przeznaczenia; w goryczy – radość moja, w beznadziejności – ufność moja. W Tobie, Panie, wszystko dobre jest, co daje ojcowskie Twe serce; nie przenoszę pociech nad gorycze ani goryczy nad pociechy, ale za wszystko dzięki Ci, Jezu. Rozkoszą moją jest wpatrywać się w Ciebie, Boże niepojęty (Dz 343).
Owoce cierpień
Skoro cierpienie ma swoją wartość, to jakie były jego owoce w życiu św. Faustyny? Niewątpliwie było ich wiele i warto zwrócić na nie uwagę, bo przecież cierpienie i nas dotyka, i w naszym życiu winno przynosić owoce: 1. Łaski, jakie otrzymuje od Boga osoba cierpiąca: Łaski Boże zaczęły się dla mnie wielkim cierpieniem (Dz 122). 2. Wzrastająca miłość Boga: Cierpienia, przeciwności, upokorzenia, niepowodzenia, posądzania, jakie mnie spotykają, są drzazgami, które rozpalają miłość moją ku Tobie, Jezu (Dz 57). 3. Autentyczna miłość bliźnich: udzielił mi Pan ducha mocy i miłości do tych, przez których przychodzi mi cierpienie (Dz 1454). 4. Świętość duszy: Dusza jest w wielkiej czystości ducha i wielkiej bliskości Boga (Dz 109); Wszystkie cierpienia i przeciwności są na to, aby się okazała świętość duszy (Dz 573); Dwa lata cierpień wewnętrznych, które cierpię poddając się woli Bożej, dla lepszego poznania tej woli Bożej – więcej mnie posunęło w doskonałości niż poprzednie dziesięć lat (Dz 981). 5. Korzyści dla dusz – najważniejszy owoc, skoro Jezus powiedział: Potrzeba mi cierpień twoich dla ratowania dusz (Dz 1612); Z cierpień twoich korzystać będą inne dusze. Przeciągłe cierpienie twoje da im światło i siłę do zgadzania się z wolą Moją (Dz 67). Udręki nie są bezsensowne, ale stają się w Bożych rękach narzędziami, na co zwrócił uwagę Jezus: Córko Moja, twoje cierpienia nocy dzisiejszej wyjednały wielkiej liczbie dusz łaskę miłosierdzia (Dz 1459). Dostrzegała to również i św. Faustyna: Przez dłuższą chwilę odczułam cierpienia w rękach, nogach i boku. Wtem widziałam pewnego grzesznika, który korzystał z moich cierpień i zbliżył się do Pana (Dz 1468). 6. Upodobnienie się do Jezusa – najpiękniejszy owoc: Przez cierpienie dusza upodabnia się do Zbawiciela (Dz 57); Cierpienia, prześladowania, zniewagi, hańba – przez to wszystko upodabnia się dusza moja do Jezusa. A im większe cierpienia, tym spostrzegam, że upodabniam się do Jezusa – to jest najpewniejsza droga. Gdyby inna droga była lepszą, wskazałby mi ją Jezus (Dz 1394). Gdyby inna droga była lepszą… – warto to zdanie przypomnieć sobie, gdy doświadczymy nadmiaru cierpienia.
***
Tu, na ziemi, miłość wiąże się z cierpieniem. Jest to jakiś paradoks. Dlaczego ten, kto kocha, doznaje cierpienia, a im bardziej kocha, tym więcej cierpi? Dzienniczek siostry Faustyny jest historią jej miłości i jej cierpienia, które są jak wątek i osnowa. Ich sploty stworzyły zachwycający dywan jej życia. Miłość i cierpienie zespolone są w sercu moim (Dz. 1050); Kiedy patrzę na Tego, którego ukochało całą mocą serce moje, że On cierpi (…), serce moje rozpadało się w miłości i goryczy. (…) Miłość moja w tym cierpieniu spotęgowała się nie do pojęcia (Dz. 1054). Miłość wymaga ofiary, bo jądro miłości – jest ofiara i cierpienie (Dz. 1103). Ale, jak zapewnia pierwsza misjonarka miłości, św. Matka Teresa z Kalkuty, jeżeli będziemy kochali aż do bólu, Bóg udzieli nam swego pokoju i radości. Potwierdziła to całym życiem św. Faustyna – misjonarka miłosierdzia.
ks. Karol Dąbrowski
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” 5/2020