W grudniu to dopiero mają powodzenie gwiazdy, gwiazdki, gwiazdeczki. Choinkowe, śniegowe, szopkowe… Świecą się, mrugają, skrzą, błyszczą i błyskają. Bez nich nie można sobie wyobrazić ani Adwentu, ani świąt Bożego Narodzenia. Ale z nich wszystkich najsławniejsza i najważniejsza jest taka jedna gwiazda… Czy wiecie jaka?
Kajtek przyszedł do swojego kuzyna astronoma, który przez teleskop podglądał właśnie gwiazdy na wieczornym niebie. Poprosił go więc, by i on mógł zerknąć przez ten tajemniczy teleskop. Ledwie Kajtek spojrzał, to zagapił się jak zaczarowany. Nagle wpatrzył się w coś i zapytał: „A co to tam za gwiazda wędrująca?”. Na to kuzyn astronom: „To jest kometa. Ciało niebieskie z otoczką świecącego gazu podobnego do warkocza”. Na to Kajtek: „To taka gwiazda ukazała się, gdy się urodził Jezus i prowadziła tych Trzech Mędrców na samo miejsce narodzenia. Czy to nie był jakiś astronomiczny cud?”.
Kuzyn astronom prychnął zarozumiale: „Ale to bajka. To była jakaś zwyczajna, przypadkowa kometa i żadnego cudu tam nie było”. Kajtek spojrzał na astronoma zdumiony mówiąc: „Jak to, żaden cud się wtedy tam nie wydarzył? I cudu Bożego Narodzenia też nie było? A skąd kuzyn astronom to wie?”. Na to astronom: „Bo znam się doskonale na gwiazdach i jestem uczonym, a uczeni w cuda nie wierzą”. Kajtek zmrużył oko i rzekł: „Astronom na gwiazdach może się i zna, ale na cudach to nie. Mój Anioł Stróż powiedział mi w nocy, że to nie była ani gwiazda, ani kometa. To był wielki Boży Anioł ze Świetlistym Znakiem z nieba”.
Kuzyn astronom znów prychnął zarozumiale: „Anioł? Między gwiazdami? Znów to jakaś tam Twoja cudowność. Świetliste czy gadające anioły! Też coś!”. A Kajtek: „Tamtego Anioła nie mogłem widzieć, ale swojego słucham czasami i wiem, że on nie zmyśla. Bo kto może się lepiej znać na aniołach, jak nie Anioł?”. Astronom popukał się w czoło: „Takich i innych cudów nie było i nie ma. Ani cudu Betlejemskiej gwiazdy, ani cudu Bożego Narodzenia, ani cudownie gadającego Anioła. Żadnych cudów nie ma, rozumiesz?”.
Na to Kajtek zmrużył drugie oko i szepnął głośno: „Ale w jeden cud musi kuzyn astronom uwierzyć – w ten, że pana mama jednak urodziła, choć nikt w to nie wierzył…”. Astronom zaniemówił. „Skąd Ty, Kajtek, mogłeś wiedzieć, że moja mama mówiła, iż to, że ja się urodziłem, to był istny cud Boży?”. A Kajtek: „Mówiłem, że słucham Anioła”. I kuzyn astronom nagle strasznie się zawstydził, bo poczuł, że jego zmarła niedawno mama patrzy na niego z nieba pękającego od cudów i aniołów, w które on dotąd nie chciał uwierzyć…
Br. Tadeusz Ruciński FSC
Artykuł ukazał się w styczniowo-lutowym numerze „Któż jak Bóg” 1-2014. Zapraszamy!