W pewną sierpniową sobotę, spacerując urokliwymi uliczkami warszawskiego Starego Miasta, można było zauważyć niezwykłą scenę: oto para młodych, zaślubionych przed chwilą w jednym ze staromiejskich kościołów nowożeńców; byli uroczyści i niecodzienni, bo na ich twarzach wypisana była miłość i szczęście.
Z kościoła wysypywali się odświętnie ubrani goście weselni, którzy podchodzili do młodych obsypując ich prezentami i kwiatami, z boku stali dumni i z pewnością wzruszeni rodziców, a śpieszący wiecznie przechodnie urzeczeni tą sceną przez chwilę przystawali, niektórzy życzyli młodym szczęścia i udanego życia.
Czy podobnie mogło wyglądać wesele w Kanie Galilejskiej: w pewnym sensie, ale też jednak różniło się od tego wesela i od wszystkich innych, bo to właśnie tamto wesele przeszło do historii świata i dziejów zbawienia. Tajemnica tkwi w szczególnych gościach, których na to wesele zaproszono, byli tam: Jezus, Maryja i uczniowie. Kiedy sytuacja na weselu stała się krytyczna, bo zabrakło wina, ujawniła się matczyna troska obecnej na nim Maryi z Nazaretu. Właśnie wtedy rzekła ona do Jezusa: Nie mają wina (J 2,3). Nikt Jej nie prosił o interwencję w tej sprawie. Ale troska, jak mawiał śp.bp Jan Chrapek, jest drugim imieniem miłości. Dlatego właśnie Maryja zwraca się do Jezusa o pomoc. Finał znamy: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie (J 2,5). I już po chwili dają się słyszeć słowa: Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu (J 2,8). Cud się dokonał.
Maryja jest Tą, której rzeczywistość naszego życia nie jest obojętna. Z troską i czułością pochyla się nad ludzkimi stągwiami, przy których nieraz, zamiast wybornego wina, są łzy bólu i bezradności. Matka z Kany Galilejskiej umie wskazać, jak mamy pokierować naszym życiem.
Doświadczenie z Kany Galilejskiej stało się także w pewnym sensie udziałem bł. ks. Br. Markiewicza, kiedy budziły się w jego duszy wątpliwości i pytania co do sensu i pewności drogi życia kapłańskiego. I tutaj posłuchajmy jego osobistego świadectwa, które dał 3 maja 1900 r., kiedy przemawiał do swoich wychowanków: W Uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny (1863 r.) doznałem tej wielkiej łaski, że o powołaniu swoim ani na chwilę nie wątpiłem.
Lecz co mogą znaczą inne mocno tajemnicze słowa Błogosławionego: Oglądałem Maryję?
Na tym świecie nie dowiemy się tego. Można jedynie powiedzieć, że uzyskał jakąś szczególną łaskę za przyczyną Maryi i nigdy już nie zwątpił w otrzymane od Boga powołanie kapłańskie, a potem zakonne.
Z tym drugim rodzajem powołania wiąże się notatka w Zapiskach dotyczących życia wewnętrznego z dnia 5 września 1875 r., sporządzona przez ks. Markiewicza w ósmym roku jego kapłaństwa. A oto treść tej notatki:
O jakaż to łaska, służyć Ci, Panie, w zupełnym ubóstwie! Jestem gotowy, jeśli wola Twoja taka. Najświętsza Panno Maryjo, uproś mi upewnienie i wskaż mi miejsce i Patriarchę mojego.
Słowa znamienne! Już 10 lat później otrzymał upewnienie, spotkał Patriarchę swojego, był nim św. Jan Bosko; otrzymał również miejsce, Miejsce Piastowe – i setki sierot. Ale najpierw była ta prośba: Najświętsza Panno Maryjo, uproś!
Maryjo z Kany Galilejskiej, zapraszamy Cię dziś do naszych domów, do naszej rzeczywistości. Upraszaj nam u Twego Syna potrzebne łaski, napełniaj stągwie naszych poszukiwań i niepewności dobrym winem słowa Bożego i przypominaj to wezwanie z Kany, które skierowałaś do sług: Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie (J 2,5).