Czy da się żyć bez wiary?

Czy da się żyć bez wiary?

Mam wielu kolegów niewierzących, a w każdym razie tak o sobie mówią. Niektórzy, owszem, żyją „rozrywkowo”, ale wielu to bardzo odpowiedzialni i dobrzy ludzie. Patrząc na tych ostatnich można by wyprowadzić wniosek, że wiara nie jest konieczna, by być „pozytywnym obywatelem”. Wiem też z opowiadań rodziców, że wielu ludzi dochodzi w swoim życiu do momentu, w którym potrzeba im „czegoś więcej”, dobrobyt i zdrowe relacje międzyludzkie nie wystarczają. Czy możliwe jest życie w ogóle bez wiary? Czy coś tracę, rezygnując z życia wiarą, a może odwrotnie, czy stracę posługując się moralnością podpowiadaną przez wiarę?

Bernard, (jeszcze) licealista

Na pewno każdy zna ludzi, którzy żyją bez wiary, a w każdym razie to deklarują. Są wśród nich osoby wspaniałe, są też podłe, to zapewne zależy od rodziny, w jakiej zostali wychowani, od środowiska, w jakim żyli, od wielu okoliczności. Warto jednak zauważyć powszechność zjawiska wiary.

Przytoczone pytanie dotyczy chyba każdego człowieka, niezależnie od korzeni, z których wyrósł; każdy jakoś musi się do tematu odnieść, ale też mamy tu do czynienia z tajemnicą, bo przecież nie umiemy zajrzeć w wieczność, nie wiemy, jakie są ostateczne losy poszczególnych ludzi…

Na początku trzeba „zajrzeć do wieczności” – już tutaj posługujemy się wiarą, bo to jest rzeczywistość wymykająca się poznaniu dostępnemu naukom eksperymentalnym. Są różne opowieści przekazywane w różnych środowiskach świata, które podejmują ten temat, a pewna grupa ludzi w ogóle tego nie chce słuchać, twierdząc, że to tylko ludzkie gadanie. Każdy z nas musi zająć własne stanowisko w tej kwestii – czy jest życie po śmierci, czy nie ma, czy istnieje wieczna nagroda / wieczna kara za sposób życia na ziemi? Każda z religii świata jest swoistą odpowiedzią na to pytanie, ateizm oczywiście też jest odpowiedzią, w której zaprzecza się życiu po śmierci.

Chrześcijanie żyją w przekonaniu, że Jezus Chrystus to Syn Boży, który przyszedł, aby odkupić człowieka, który przez grzech pierworodny i grzechy uczynkowe oderwał się od Stwórcy i poszedł swoją drogą, która prowadzi do śmierci.

Czy da się żyć bez wiary?
Anthony Fomin | Unsplash

Katechizm Kościoła Katolickiego mówi na ten temat w rozdziale pierwszym, poczytajmy po kolei. W punkcie 27 napisano:

Pragnienie Boga jest wpisane w serce człowieka, ponieważ został on stworzony przez Boga i dla Boga. Bóg nie przestaje przyciągać człowieka do siebie i tylko w Bogu człowiek znajdzie prawdę i szczęście, których nieustannie szuka.

Szczególny charakter godności ludzkiej polega na powołaniu człowieka do łączności z Bogiem. Człowiek jest zaproszony do rozmowy z Bogiem już od chwili narodzin: istnieje on bowiem tylko dlatego, że stworzony przez Boga z miłości jest zawsze z miłości zachowywany, i nie żyje w pełnej zgodności z prawdą, jeżeli w sposób wolny nie uzna tej miłości i nie odda się Stworzycielowi.

W punkcie 28 autorzy zauważają powszechność ukierunkowania religijnego:

W ciągu historii, aż do naszych czasów, ludzie w rozmaity sposób wyrażali swoje poszukiwanie Boga przez wierzenia i akty religijne (modlitwy, ofiary, kulty, medytacje itd.). Mimo niejednoznaczności, jaką one mogą w sobie zawierać, te formy wyrazu są tak powszechne, że człowiek może być nazwany istotą religijną.

„On z jednego [człowieka] wyprowadził cały rodzaj ludzki, aby zamieszkiwał całą powierzchnię ziemi. Określił właściwe czasy i granice ich zamieszkania, aby szukali Boga, czy nie znajdą Go niejako po omacku. Bo w rzeczywistości jest On niedaleko od każdego z nas. Bo w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17, 26-28).

W kolejnym, 29 artykule Katechizm Kościoła Katolickiego ze smutkiem zauważa:

Człowiek może jednak zapomnieć o tym „głębokim i żywotnym połączeniu z Bogiem” , może go nie dostrzegać, a nawet wprost je odrzucać. Źródła takich postaw mogą być bardzo zróżnicowane: bunt przeciw obecności zła w świecie, niewiedza lub obojętność religijna, troski doczesne i bogactwa, zły przykład wierzących, prądy umysłowe wrogie religii, a wreszcie skłonność człowieka grzesznego do ukrywania się ze strachu przed Bogiem i do ucieczki przed Jego wezwaniem.

A na koniec (w punkcie 30) czytamy słowa pełne nadziei:

„Niech się weseli serce szukających Pana” (Ps 105, 3). Nawet jeśli człowiek może zapomnieć o Bogu lub Go odrzucić, to Bóg nie przestaje wzywać każdego człowieka, aby Go szukał, a dzięki temu znalazł życie i szczęście. Takie szukanie wymaga od człowieka całego wysiłku jego rozumu, prawości woli, „szczerego serca”, a także świadectwa innych, którzy uczyliby go szukania Boga.

Aby odpowiedzieć na ostatnią część pytania, trzeba już przyjąć wiarę: jeśli pójdziemy przez życie drogą wskazaną przez Jezusa Chrystusa, mamy szansę być przez Boga nagrodzeni wiecznością w Jego Obecności, czyli w miłości. Odrzucając takie poglądy, wchodzimy w tajemnicę, która chyba trochę przeraża…

ks. Zbigniew Kapłański

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (5/2017)