Czy można rozmawiać z Bogiem?

To pytanie zadaje sobie wielu ludzi – zarówno tych głęboko wierzących, jak i tych, którzy już dawno stracili kontakt z jakąkolwiek formą duchowości. Czy Bóg, jeśli istnieje, słucha? Czy odpowiada? A jeśli tak – jak Go usłyszeć w hałasie współczesnego świata?

Rozmowa z Bogiem brzmi dziś dla niektórych jak coś z pogranicza mistyki, dla innych jak przejaw dziecięcej naiwności. Żyjemy w epoce głośnych opinii, szybkich komunikatów, powiadomień i statystyk. Modlitwa – a więc rozmowa z Bogiem – wydaje się niedzisiejsza, niemodna, może nawet śmieszna. A przecież to jedno z najstarszych doświadczeń ludzkości: człowiek zwraca się ku czemuś większemu, pyta, prosi, milczy, czeka.

Czy można więc rozmawiać z Bogiem? Odpowiedź brzmi: można. Ale nie tak, jak rozmawiamy z człowiekiem. Zacznijmy od tego, że Bóg najczęściej nie przemawia wprost. To nie głos z nieba, który przerywa nasze codzienne myśli. Bóg często mówi przez ciszę i chociaż brzmi to trochę poetycko, to naprawdę tak jest. Bóg mówi przez poruszenie serca i przez drugiego człowieka. Czasem przez Biblię, książkę, piosenkę, a nawet przypadkowy cytat w internecie. A czasem przez wydarzenia, których nie rozumiemy od razu. On mówi, ale Jego język jest subtelny. Mowa Boga brzmi jak w obcym języku. Trzeba często słuchać, aby wreszcie nauczyć się go tłumaczyć.

fot. Marcos Paulo Prado | Unsplash

Rozmowa z Bogiem nie przypomina więc dialogu z przyjacielem przy kawie. Przypomina raczej słuchanie szumu lasu, gdy stoisz bez ruchu i nagle czujesz, że coś jest obecne – większe od ciebie, a jednocześnie bardzo bliskie. Taka rozmowa staje się bardziej obecnością niż dialogiem.

Wielu ludzi mówi: „Modlę się, ale nic nie czuję. Bóg milczy”. Może dlatego, że traktujemy modlitwę jak list do nadawcy bez adresu zwrotnego. Wypowiadamy swoje potrzeby, żale, podziękowania – i odchodzimy nie wierząc, ze ktoś jest po drugiej stronie. A przecież rozmowa zakłada także słuchanie, gotowość na odpowiedź. Tymczasem my boimy się ciszy. Wypełniamy ją rozproszeniami, bodźcami, emocjami. A właśnie w ciszy znajduje się odpowiedź.

Dziwne? Być może. Ale są ludzie, którzy twierdzą, że usłyszeli Boga – nie przez dźwięk, ale przez głębokie wewnętrzne przekonanie. Mistycy mówią o „wewnętrznym głosie”, święci o „słowie w sercu”, a ludzie prostej modlitwy o „przeczuciu, które nie dawało im spokoju”. Czy to autosugestia? Możliwe. Ale dla mnie to coś więcej – coś, co autentycznie przemienia życie człowieka, który się modli.

Znam takich, którzy zaczęli zadawać Bogu pytania na głos. I nagle – przez przypadkowy fragment Ewangelii, rozmowę z sąsiadem, jakiś splot okoliczności – czuli, że otrzymali właściwą odpowiedź. Nie taką, jakiej się spodziewali, ale taką, jakiej potrzebowali.

Rozmowa z Bogiem nie wymaga specjalnej znajomości teologii. Nie wymaga heroicznej wiary. Wymaga przede wszystkim uczciwości. Możesz powiedzieć: „Nie wiem, czy mnie słyszysz. Ale jeśli jesteś – odpowiedz mi”. To wystarczy. Bóg wie, co zrobić z taką modlitwą. To nie my znajdujemy Boga. To On nas znajduje i naprawdę z nami rozmawia.

Ks. Mateusz Szerszeń CSMA