Na przestrzeni wieków pojawiło się wiele oskarżeń wobec Kościoła Katolickiego. Jednym z nich jest pogląd, jakoby był on jednym wielkim odstępstwem od prawdziwego chrześcijaństwa i de facto dziełem Szatana.
Już Marcin Luter postrzegał papieża jako Antychrysta, opisanego w Biblii na przykład w Drugim Liście do Tesaloniczan: „Niech was w żaden sposób nikt nie zwodzi, bo [dzień ten nie nadejdzie], dopóki nie przyjdzie najpierw odstępstwo i nie objawi się człowiek grzechu, syn zatracenia, który się sprzeciwia i wynosi ponad wszystko, co nazywa się Bogiem lub tym, co odbiera cześć, tak że zasiądzie w świątyni Boga dowodząc, że sam jest Bogiem. (…) Niech tylko ten, co teraz powstrzymuje, ustąpi miejsca, wówczas ukaże się Niegodziwiec, którego Pan Jezus zgładzi tchnieniem swoich ust i wniwecz obróci [samym] objawieniem swego przyjścia. Pojawieniu się jego towarzyszyć będzie działanie szatana, z całą mocą, wśród znaków i fałszywych cudów, [działanie] z wszelkim zwodzeniem ku nieprawości tych, którzy giną, ponieważ nie przyjęli miłości prawdy, aby dostąpić zbawienia. Dlatego Bóg dopuszcza działanie na nich oszustwa, tak iż uwierzą kłamstwu, aby byli osądzeni wszyscy, którzy nie uwierzyli prawdzie, ale upodobali sobie nieprawość” (2 Tes 2, 3-10).
W czasach przenikniętych duchem ekumenizmu, protestantyzm głównego nurtu odżegnuje się bardzo zdecydowanie od podobnych oskarżeń. Nadal jednak są one obecne w myśleniu członków różnych radykalnych wspólnot ewangelickich, które swoją tożsamość budują na skrajnym antykatolicyzmie. Wielu adwentystów czy zielonoświątkowców nazywa Kościół katolicki Wielkim Babilonem, a papieża Antychrystem, ewentualnie Fałszywym Prorokiem.
Nie będę zajmował się tu odpieraniem tych zarzutów. Istnieją liczne książki apologetyczne oraz portale internetowe, które robią to w świetny sposób. Chciałbym natomiast poruszyć kwestię pewnych absurdalnych spiskowych teorii, które, rozpowszechniane w Internecie i bazujące na braku wiedzy, zyskują sobie zwolenników i sieją zamęt w umysłach.
Ekumenizm radykalizmów
Każde spektakularne, niezwykłe zdarzenie na arenie światowej prowokuje narodziny tabunów hipotez, mających odsłaniać „prawdę”, którą rządzące rzekomo siły zła usiłują ukryć.
Pewna pani, znajoma mojej żony, jest wyznawczynią wielu takich teorii. Wierzy w istnienie tajnego światowego rządu, w to, że samoloty odrzutowe celowo rozpylają chemiczne substancje, aby doprowadzić do depopulacji, oraz że technologia mobilna piątej generacji (5G) ma służyć zdalnemu sterowaniu ludzi i wywoływaniu epidemii. Ostatnio jednak szczególnie namiętnie powtarza, że Kościół katolicki (zwłaszcza papiestwo) potajemnie czci Szatana, o czym niestety przeciętni katolicy nie mają pojęcia. Satanistą ma być papież, niemal wszyscy kardynałowie i część biskupów.
Dość szokującym paradoksem jest to, że w kręgach skrajnych katolickich tradycjonalistów (znajdujących się często w schizmie z Kościołem) również formułowane bywają oskarżenia wobec papiestwa o satanizm. Zwłaszcza dotyczy to sedewakantystów, czyli zwolenników poglądu, że wszystkie osoby, które zasiadają na tronie papieskim od czasu śmierci Piusa XII w 1958 roku, są tak naprawdę antypapieżami. Trudno w to uwierzyć, ale niedorzeczne bujdy o satanistycznej infiltracji Watykanu łączą skrajne nurty protestanckich fundamentalistów i katolickich tradycjonalistów.
Suspendowany ksiądz Piotr Natanek podczas jednego z kazań „poinformował” słuchaczy, jakoby w kilka miesięcy po ingresie Pawła VI, w nocy z 28 na 29 lipca 1963 roku w Bazylice św. Pawła za Murami dokonano bezbożnego rytuału „intronizacji Lucyfera”, w którym brać miało udział kilkunastu kardynałów, arcybiskupów oraz zaproszeni świeccy. Wszystkie obrazy na ołtarzu były ponoć zasłonięte, krzyż Jezusa obrócony do góry nogami, na tabernakulum znajdowała się pięcioramienna gwiazda, a w trakcie dokonano gwałtu na 6-letniej dziewczynce. Ks. Natanek zaczerpnął ten pomysł z książki „Dom Smagany Wiatrem” autorstwa eks-jezuity ks. Malachiego Martina, który posługiwał się często fikcją literacką, aby atakować posoborowy Kościół.
Poniżej omówię kilka najbardziej kuriozalnych i najbardziej absurdalnych „dowodów” na rzekomy satanizm Kościoła katolickiego.
Demon na KUL-u?!
W Internecie można znaleźć między innymi taki tekst, wielokrotnie powielany na różnych portalach: „Kościół pokazuje prawdziwą twarz… W akademickim kościele pw. św. Krzyża w Lublinie zawisł na ołtarzu czarny demon z diabelską twarzą, nietoperzowymi skrzydłami, długimi szponami u rąk i kopytami zamiast stóp, przedstawiany jako… Jezus Chrystus (…). Nie ma wątpliwości – choć nie widzimy, to wierzymy, że twórca tego obrzydlistwa zainstalował również i ogon”. Ta „demaskacja” zilustrowana jest niezbyt wyraźnym zdjęciem figury, która u czytelników zasugerowanych opisem ma wzbudzić poczucie grozy wobec bezeceństw wyprawiających się na KUL-u.
Tak się akurat składa, że wielokrotnie jako student tej uczelni chodziłem na mszę do Kościoła Akademickiego i nigdy nie przyszło mi do głowy, że znajdująca się tam figura Chrystusa może być przez kogokolwiek brana za wizerunek demona. W „Encyklopedii 100-lecia KUL” czytamy: „Całą wschodnią ścianę prezbiterium wypełnia, wykonana z repusowanej blachy, figura Chrystusa Triumfującego autorstwa J. M. Jarnuszkiewicza (1968-71). Artysta ukazał Syna Bożego po ukrzyżowaniu, ale bez drzewca krzyża. W takim ujęciu sama postać Chrystusa z rozłożonymi ramionami i unoszącego się w powietrznej przestrzeni, staje się krzyżem” (T. 1, s. 554). Oczywiście nie każdemu musi się ta figura podobać pod względem estetycznym, ale de gustibus non disputandum. No i zapewniam, że Chrystus posiada na niej z całą pewnością stopy a nie kopyta.
Jan Paweł II satanistą?!
Jednym z „dowodów” wskazujących na satanizm w najwyższych kręgach kościelnych ma być zdjęcie Jana Pawła II ze mszy, którą odprawił w Izraelu 24 marca 2000 roku. Na oparciu papieskiego fotela widnieje wycięty krzyż, którego krótszy koniec jest na dole, a dłuższy na górze. Pod rozpowszechnianym w sieci zdjęciem znajduje się podpis: „The inverted cross is a symbol of Anti Christ. Is it a ridiculous mistake or there is a hidden meaning behind it?” („Odwrócony krzyż jest symbolem Antychrysta. Czy to absurdalny błąd, czy może jest w tym ukryte znaczenie?”). Wykorzystanie podczas pielgrzymki Jana Pawła II do Izraela takiego krzyża stało się źródłem wielu oskarżeń o bluźnierstwo oraz kult diabła. W łagodniejszej formie tych oskarżeń Jan Paweł II nie jest co prawda osobiście satanistą, ale naiwnym człowiekiem, który „nie zauważył”, że sataniści umieścili swój znak nawet na jego fotelu.
Wiemy, że odwrócony krzyż został w XX wieku powiązany z satanizmem jako symbol „zaprzeczenia” względem krzyża Chrystusowego. Z tego powodu stosowany jest w obrzędach okultystycznych i satanistycznych. Odwrócone krzyże pojawiają się w horrorach, takich jak „Omen” i stanowią sygnał demonicznej aktywności. Symbol ten pojawia się w formie tatuaży, wisiorków i logo na koszulkach. Można go też ujrzeć na szyi niektórych muzyków rockowych (np. Madonny, czy Micka Jaggera) oraz na okładkach płyt heavymetalowych.
Wielu ludzi nie wie natomiast, że odwrócony krzyż łaciński był przez wieki używany jako symbol św. Piotra, który, według tradycji, uprosił oprawców, aby ukrzyżowali do góry nogami. Uważał bowiem, że nie jest godny ukrzyżowania w taki sam sposób jak Jezus. Dlatego właśnie w sztuce religijnej ukazywano św. Piotra na odwróconym krzyżu, bądź też z odwróconym krzyżem w ręku (np. w opactwie benedyktynów w Lubiniu). Odwrócony krzyż znajduje się też w miejscu grobu pierwszego biskupa Rzymu w Watykanie. Jak widać, zarzuty wynikają tu ze słabej znajomości symboliki chrześcijańskiej, bo krzyż św. Piotra jest jak najbardziej stosowny na tronie jego następcy.
Dla katolików jednoznacznie bluźnierczym symbolem jest niewątpliwie odwrócony krucyfiks z Chrystusem, a nie krzyż sam w sobie. Ważny jest tu również oczywiście kontekst. Kiedy symbol odwróconego krzyża jest używany w otoczeniu kościoła, stanowi odniesienie do św. Piotra i sposobu jego śmierci. W innych kontekstach odwrócony krzyż jest (niestety) najczęściej symbolem antychrześcijańskim.
I Franciszek również?!
Inne nieporozumienie wzbudza zdjęcie papieża Franciszka i filipińskiego kardynała Luisa Antonio Tagle’a, których dłonie mają wyciągnięty kciuk, palec wskazujący i mały palec, a pozostałe dwa palce są schowane. Na różnych portalach, gdzie rozpowszechniano to zdjęcie, widniały komentarze, że oto papież i kardynał otwarcie używają satanistycznego znaku „rogatej ręki”, oddając cześć Szatanowi. Pojawiły się nawet głosy różnych zaniepokojonych i zdezorientowanych katolików, twierdzących, że to na pewno fotomontaż. Faktycznie układ dłoni papieża i kardynała przypomina znak, którym posługują się sataniści, ale nie do końca, bo satanistyczny gest „rogatej dłoni” (czyli tzw. mano carnuta) wykonuje się, prostując palec wskazujący i mały, przy równocześnie zwiniętych palcach środkowym i serdecznym oraz kciuku. Prawie to samo, ale (jak wiemy z pewnej reklamy) „prawie robi różnicę”.
Papież Franciszek oraz kardynał Tagle byli wtedy na spotkaniu z niesłyszącymi rodzinami w Mall of Asia Arena w Manilii i uczynili gest, który w języku migowym używanym w Filipinach oznacza „kocham Cię” oraz „chcę dla Ciebie dobrze”. Niefortunnie jest on nieco podobny do znaku satanistów.
Podobne przykłady można mnożyć. Tropiciele satanizmu w posoborowym Kościele katolickim „odkryli” chociażby, że logo Światowych Dni Młodzieży w Krakowie w 2016 roku to połączenie okultystycznego krzyża „anakh” z cyfrą 6 (a przecież wiadomo, że trzy szóstki to liczba Bestii). Ekscentryczny polski polityk Janusz Korwin-Mikke podzielił się nawet na Twitterze ze swymi zwolennikami taką refleksją: „Nie oglądam telewizji, a wczoraj po raz pierwszy obejrzałem w sieci przez dłuższą chwilę Franciszka. Moim zdaniem to wcielenie Lucyfera. Ten wzrok! Czasem ciarki przechodzą. Zawsze bałem się oo. Jezuitów… Warto spytać, dzięki jakim piekielnym sztuczkom usunął on z Tronu Benedykta XVI?!”.
Nabożeństwo ku czci Lucyfera?
Jako najnowszy „dowód” satanizmu praktykowanego w Kościele katolickim postrzegane jest nagranie, które można znaleźć na YouTubie i które ma świadczyć o tym, że papież Franciszek podczas liturgii modlił się do Lucyfera. Anonimowi youtuberzy wytropili rzekomy spisek satanistyczny z udziałem papieża i dostojników Kościoła, a temat natychmiast podchwyciły lubujące się w teoriach spiskowych portale. Na jednym z nich czytamy: „Wszystko zaczęło się od dziwnej ceremonii, transmitowanej na cały świat, w której odprawiono rzekomo chrześcijański obrzęd zwieńczony jednak łacińską inwokacją do Lucyfera zamiast do Jezusa Chrystusa”. Cytuję dosłownie, aby pokazać, na jakie manowce można wkroczyć z powodu własnej ignorancji.
Ta „dziwna ceremonia”, transmitowana na cały świat, to po prostu wigilia paschalna odprawiana w Wielką Sobotę. Exsultet, starożytna pieśń, przypisywana św. Ambrożemu i w obecnej formie znana od VII wieku, zawiera fragment, który po łacinie brzmi: „Flammas eius lucifer matutínus invéniat: ille, inquam, lucifer, qui nescit occasum. Christus Filius tuus, qui, regressus ab inferis, humano generi serenus illuxit, et vivit et regnat in saecula saeculorum”. W tłumaczeniu na język polski znaczy to: „Niech ten płomień zostanie znaleziony wciąż płonący przez Gwiazdę Poranną: jedyną Gwiazdę Poranną, która nigdy nie zachodzi, Chrystusa, Twojego Syna, który wracając z królestwa śmierci, rzucił swoje światło pokoju na ludzkość, który żyje i króluje na wieki wieków”.
Słowa te wypowiadane są podczas zapalania świecy wielkanocnej i wywodzą się z Nowego Testamentu: „Mamy jednak mocniejszą, prorocką mowę, a dobrze zrobicie, jeżeli będziecie przy niej trwali jak przy lampie, która świeci w ciemnym miejscu, aż dzień zaświta, a Gwiazda Poranna wzejdzie w waszych sercach” (2 P 1, 19). A zatem rzekoma inwokacja wygłoszona przez papieża Franciszka do Lucyfera, to śpiewany od czasów starożytnych hymn do Chrystusa, w którym nazwany On jest Gwiazdą Poranną lub Niosącym Światło (po łacinie – lucifer). Podobnie jest w brewiarzowym hymnie na jutrznię Aeterne rerum Conditor św. Ambrożego.
Lucyfer, który… został świętym
Może to oczywiście trochę dziwić, bo słowo „Lucyfer” kojarzy nam się obecnie dość jednoznacznie z osobistym imieniem Szatana. Już kiedyś o tym pisałem, ale warto przypomnieć, jak to się stało, że tradycja chrześcijańska nadała Szatanowi takie imię. Św. Hieronim, który w IV wieku tłumaczył Biblię na łacinę, użył słowa „lucifer” (dosłownie – „Niosący światło”) we fragmencie z Księgi Izajasza o pysznym babilońskim władcy, wywyższającym się ponad samego Boga (Iz 14, 12-15). Tekst hebrajski określa go mianem „Helel ben Szachar” („Jaśniejący Syn Jutrzenki”), a grecka wersja ma w tym miejscu słowo „ho heosforos” (czyli „gwiazda poranna”), co było starożytną nazwą planety Wenus (która o poranku jest widoczna tuż przed wschodem Słońca, kiedy innych gwiazd już nie widać). Słowo „lucifer” jest więc synonimem „gwiazdy porannej”.
Ojcowie Kościoła przywoływali satyrę o upadku tyrana z Księgi Izajasza, widząc w niej alegoryczne nawiązanie do buntu najpotężniejszego z aniołów, skutkiem czego słowo „lucifer” z łacińskiej Wulgaty zaczęło z czasem potocznie funkcjonować jako imię upadłego anioła. Pierwotnie jednak nie kojarzyło się ono wcale z Szatanem. Z historii Kościoła znamy chociażby biskupa Lucyfera z Cagliari na Sardynii, który zmarł ok. 370 r. i został uznany świętym. Jego imię wówczas nikogo nie szokowało, choć współcześnie, gdy turyści zwiedzający Sardynię natrafią na kościół pod wezwaniem św. Lucyfera, czują się prawdopodobnie nieco skonfundowani. Zupełnie, jak widać, niepotrzebnie.
Już w łacińskiej wersji Nowego Testamentu słowo „lucifer” odnosiło się do Jezusa jako Gwiazdy Porannej (por. 2P 1, 19; Ap 2, 28; 22, 16 – Vlg). W łacińskich starożytnych i średniowiecznych tekstach termin ten oznaczał Chrystusa, niosącego światło prawdy (Augustyn, Enarrationes in Psalmos 51, 13; Grzegorz I Wielki, Moralia 18, 34; Alkuin In Evangelium Joannis 11). Exultet powstał zanim chrześcijanie zaczęli traktować słowo „Lucyfer” jako imię Szatana. Warto wiedzieć, że Jezus Chrystus do dziś w łacińskich tekstach liturgicznych bywa tak określany, aby nie powtarzać głupot, że Kościół oddaje cześć Lucyferowi-Szatanowi.
Fakt, że zarówno Jezus, jak i Szatan są określani tym samym słowem, nie jest zresztą wcale aż tak niezwykły. Na przykład w Nowym Testamencie Szatan został porównany do lwa: „Przeciwnik wasz, diabeł, jak lew ryczący krąży szukając kogo pożreć” (1 P 5, 8), a zarazem Lwem nazwany jest Jezus: „Oto zwyciężył Lew z pokolenia Judy, Odrośl Dawida” (Ap 5, 5). W szerszym kontekście biblijnym ma to sens. Tylko Chrystus naprawdę zasługuje na miano „Nosiciela Światła”. To On jest prawdziwą Gwiazdą Poranną i przynosi prawdziwe światło, podczas gdy Szatan, przybierający postać anioła światłości (por. 2 Kor 11, 14-15), mami nas jedynie złudzeniami i pozorami dobra. Jezus niesie światło Bożej prawdy, podczas gdy Szatan daje nam iluzoryczne „światło”, które prowadzi na manowce.
Warto też dodać, że Gwiazda Poranna to także metaforyczny tytuł maryjny, symbolizujący doskonałość, piękno i wzniosłość Matki Bożej jako poprzedniczki Mesjasza, zwiastującej nadejście zbawienia i rozproszenie mroków grzechu światłem wiary. Tytuł ten również nawiązuje do tekstów biblijnych (Pnp 6, 10; Syr 50, 6).
***
Podane powyżej przykłady rzekomych „dowodów” na satanizm w Kościele Katolickim świadczą o ogromnej ignorancji oraz często złej woli ich głosicieli. Dlatego zawsze warto podchodzić do teorii spiskowych z dystansem i starać się weryfikować „sensacyjne” odkrycia domorosłych „tropicieli ukrytej prawdy”. Aby wykazać, na jak bardzo kruchych podstawach są zbudowane pewne oskarżenia, wystarczy czasem naprawdę niewiele wysiłku.
Roman Zając
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (6/2022).