Chociaż życie rzuca nam ciągle nowe wyzwania i składa się z sukcesywnie zdawanych egzaminów, każdy z nas z satysfakcją pokonuje te z nich, które wiodą do atrakcyjne¬go celu, jaki sobie wyznaczyliśmy. Wówczas obawę przed niepowodzeniem pokonuje ciekawość przyszłości. Jednak każde nasze działa¬nie ma sens dopiero wówczas, gdy spełnia dwa warunki: zmierza ku dobremu celowi i realizuje się przy pomocy środków dobrych nie tylko dla nas, ale też prawdziwie dobrych dla innych. Ostateczne osiągnięcie zamierzonego celu wiąże się z trudem pracy na wielu poziomach naszego życia. Według ks. Bronisława Markiewicza człowiek powinien wykonywać pracę potrójną: fizyczną, umysłową i duchową. Zachodzi jednak między nimi wyraźna róż¬nica, i to nie tylko ze względu na płaszczyznę wysiłku. O ile po pracy fizycznej i intelektualnej cieszy¬my się zasłużonym odpoczynkiem, o tyle pracę wewnętrzną nieustannie pobudza wezwanie Chrystusa: „Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie” (Mt 26, 41a). To prawda, że nawet w życiu duchowym są momenty mniej i więcej wytężonego wysiłku, lecz w żaden sposób nie możemy z niego zrezygnować. Ryzykowalibyśmy wówczas zbyt wiele, ponieważ przeciwnik diabeł Jak lew ryczący krąży, szukając, kogo pożreć” (1 P 5, 8b).
Do podjęcia nieustającej pracy duchowej potrzebujemy zatem środków zdolnych podtrzymać nasze ludzkie siły, ale nade wszystko musimy odkryć, że cel, do którego dążymy, jest atrakcyjny i możliwy do osiągnięcia. Rzeczywistość, którą pragniemy odkryć poprzez pracę duchową, ks. Markiewicz opisuje w sposób następujący: „(…) budzi się zaraz w sercu naszym obowiązek pracy duchowej ze wszystkich sił i z całej duszy, aby ten cel ostateczny osiągnąć, w nim bowiem zawiera się królestwo Boże, czyli zbiór wszelkich radości, wszelkich zaszczytów i wszelkich dóbr; tymbardziej, że kto je osiągnie, a przynajmniej szczerze dąży do niego, tymsamym osiąga wszystkie najszczytniejsze dobra, jakie zgotowane są dla człowieka na tym pa¬dole ziemskim, to jest zadowolenie wewnętrzne, spokój sumienia i słodkość niewymowna posiadania najwyższej mądrości” (Przewodnik dla wychowawców młodzieży opuszczonej…, t. 2, s.237).
Wobec słów Błogosławionego po¬zostaje jedynie pytanie: czy wartości duchowe Królestwa Niebieskiego, takie jak zadowolenie wewnętrzne, spokojne sumienie i dar prawdziwej mądrości, która bierze początek w Bogu, posiadają jeszcze dzisiaj dla człowieka wysoką atrakcyjność wyzwalającą pełne zaangażowanie serca i wszystkich sił? Z pewnością tak. Pragniemy szlachetności, którą wyżej wymienione wartości ze sobą niosą, szukamy jej w nas samych i w drugich. Jednocześnie czujemy, że osiągnięcie wymienionych wartości stanowi owoc pracy duchowej „wysokich lotów”. Czy jednak jest coś nie-możliwego dla tego, kto wierzy? (por. Mk 9, 23b). Przecież i tak nie liczymy na własne siły, które w końcu zawsze ustają, lecz na łaskawość Boga, który nie odmawia wysłuchania próśb i udziela Ducha Świętego temu, kto prosi (por. Łk 11, 13).
Królestwo Boże, jako rzeczywistość zawierającą wszystkie pożądane przez nas prawdziwe i nieprzemijające dobra, zdobywa się tego rodzaju „gwałtownością”, która po¬lega na całkowitym powierzeniu siebie Bogu wraz ze swoimi ułomnościami, i przyjęciu – wypełnieniu siebie po brzegi – łaską udzielaną przez Niego. Jeśli zaś sakramenty pozostawione nam w Kościele są „najszerszymi kanałami” przepływu Bożej serdeczności i łaskawości, to pośród nich w centrum stoi Eucharystia – „Pokarm na wieczność”, umocnienie słabych, sakrament miłości i najgłębszej jedności z Chrystusem i drugim człowiekiem. Jak mówi ks. Markiewicz: „Przez Komunię świętą, która nazywa się «Chlebem niebieskim», dusza utrzymuje się przy życiu i zapewnia sobie żywot wieczny. Ona jest lekarstwem oczyszczającym nas od zmazy grze¬chów powszednich, a chroni nas od upadków w grzechy śmiertelne” {Ćwiczenia duchowne, s. 218).
Każdemu natomiast, kto odrywa się od Źródła życia i nie podejmuje wysiłku duchowego grozi unicestwienie oraz jakby cierpienie mąk piekła: „Bez religii i pracy duchowej niema moralności. Człowiek odrzucający pracę duchową, nie zdolny jest utrzymać w karbach swojej roznamiętnionej wyobraźni ani uczuć swego zepsutego serca i musi się stawać pastwą niczem nieokiełznanych chuci i namiętności swoich. I tym sposobem już w tem życiu ogołocony z miłości czystej Boga i bliźnich nosi w zanadrzu swojem jakby katusze piekielne; nienawiść, zazdrość, chciwość, zemstę, obłudę itp. niskie żądze, które go zaniosą, dokąd rozum jego nie będzie chciał” {Przewodnik dla wychowawców młodzieży opuszczonej…, t. 2, s.238).
Jeśli więc w życiu duchowym Bóg z całą swoją hojnością udziela nam darów, to znaczy stosownych środków do osiągnięcia celu naszej drogi – Niebieskiej Ojczyzny – to po¬zostaje nam jedynie podjąć, pociągający swoją głębią, prawdziwością i miłością, cel – przebywanie z Tym, który nas bezgranicznie umiłował. Jak stwierdza Błogosławiony-. „Co zaś stanowi istotę nieba i najwyższe szczęście w niem, to jest ogląda¬nie Boga w Trójcy jedynego twarzą w twarz i miłowanie Go. On bowiem jest «zapłatą naszą zbytnie wielką» (por. Rdz 12, 1)” {Ćwiczenia duchowne, s. 123).
Joanna Krzywonos