Duch Święty pisał scenariusz, Maryja zdobyła finansowanie…

Z Janem Sobierajskim, filmowcem, reżyserem, twórcą filmu “Powołany” już od dwóch lat współpracujemy przy produkcji nagrań na nasz kanał YouTube / Któż jak Bóg. (artykuł ukazał się w “Któż jak Bóg” nr 5/2022 – przyp. red.) O filmowej przygodzie, nadzwyczajnych interwencjach Boga i Matki Bożej, roli Anioła Stróża i św. Michała Archanioła w swoim życiu opowiada w rozmowie z Karoliną Zarembą i Karolem Wojteczkiem.

Jan Sobierajski z czasopismem “Któż jak Bóg”

Przy produkcji nagrań na nasz kanał YouTube / Któż jak Bóg współpracujemy już od dwóch lat. Co w tej rzeczywistości anielskiego świata wydało Ci się najciekawsze, intrygujące czy zaskakujące, najbardziej warte popularyzowania? Czego nowego sam się dowiedziałeś? Czy odczuwasz w trakcie tej pracy obecność św. Michała Archanioła? A może był Ci bliski jeszcze zanim zacząłeś swoją przygodę z naszym pismem?

Współpraca z dwumiesięcznikiem „Któż jak Bóg” to odpowiedź Nieba na moje pragnienie szerzenia Ewangelii w Internecie. Jestem bardzo wdzięczny, że mogę to robić. Zanim się tu pojawiłem, temat aniołów był mi mniej znany. Przyznam, że podczas realizacji nagrań przeżywam prawdziwe Anielskie rekolekcje. Macie świetnych specjalistów w zakresie angelologii, których z przyjemnością się słucha, a potwierdzają to statystyki na YouTubie. Wspólnie wprowadzamy w anielską rzeczywistość tysiące ludzi i Bogu niech będą za to dzięki.

Ekipa filmu “Powołany”

A co z Twoim Aniołem Stróżem? Czy lepiej poznałeś go dzięki tej współpracy?

Z moim Aniołem Stróżem staram się wspólnie odmawiać różaniec. On pierwszą część „Zdrowaś Maryjo”, a ja drugą. Proszę go, by wprowadzał mnie w te święte tajemnice, przy których był przecież obecny. Jest więc doskonałym przewodnikiem w rozważaniach różańcowych. Fascynuje mnie też zażyłość wielu świętych i mistyków z aniołami. W szczególności o. Pio czy o. Dolindo. Zdarza mi się również tuż przed snem zlecać mojemu aniołowi modlitwę w jakiejś konkretnej intencji. Wtedy, kiedy ja śpię, on działa i widać tego konkretne owoce. Nie zapominajmy, że mamy tak wielkich orędowników u Boga, którzy przez 24 godziny na dobę wpatrują się w Jego oblicze. Warto to wykorzystać!

Twój najnowszy film “Powołany” opowiada o znaczeniu powołania kapłańskiego, choć nie tylko. Większość z nas jest jednak powołana do życia w stanie świeckim. Czy swój zawód filmowca również traktujesz jako powołanie w znaczeniu duchowym? Czy masz poczucie, że wykonując go odpowiadasz na wezwanie Pana Boga?

Zdecydowanie. Można powiedzieć, że odkrycie mojego powołania zajęło mi prawie ćwierć wieku. Ale dziś jestem niezwykle szczęśliwy, że mogę robić to, do czego przeznaczył mnie Pan Bóg. Chcę służyć swoim talentem innym. Mnożyć go poprzez rozwój. Zrozumiałem, że zawód to coś, co wybrałem sobie sam. Powołanie zaś to coś, do czego wezwał mnie Bóg. Jest różnica, prawda? Jeśli otrzymałeś konkretne powołanie, Pan Bóg wyposaża Cię we wszystkie środki potrzebne do jego wypełnienia. Sam Stwórca działa poprzez Ciebie i oddziałuje na innych. Stajesz się człowiekiem, który ma realny wpływ na dzieje naszej planety. To niezwykłe, jak wielkie rzeczy można oglądać, kiedy z serca wypowiesz słowa „bądź wola Twoja” i potraktujesz je na poważnie!

Jak wyglądało w takim razie rozeznawanie tej drogi przez Ciebie?

Od najmłodszych lat interesowałem się filmem, a zarazem miałem talent plastyczny. Mama zapisała mnie na zajęcia z rysunku w Miejskim Ośrodku Kultury. Uczęszczałem na nie przez kilka kolejnych lat. Dzięki mojej babci byłem też dobry z matematyki, stąd w liceum myślałem, że zostanę architektem. Myliłem się jednak i ostatecznie ukończyłem studia z Ekonomii Menedżerskiej. Już w ich trakcie kręciłem proste filmiki. Na poważnie zacząłem interesować się tematem filmów, kiedy okazało się, że wygrałem festiwal. Samo kręcenie bardzo mi się podobało i czułem, że się w tym realizuję. Od razu po ukończeniu studiów wylądowałem w telewizji. Będąc współtwórcą wielu programów, założyłem swoją firmę oferującą realizacje filmowe dla firm i klientów indywidualnych. Mimo dużego sukcesu w bardzo młodym wieku czułem jednak, że nadal to nie jest to.

Wszystko zmieniło się pewnego wieczoru, gdy przeglądałem YouTube’a i wpadł mi w oko zwiastun filmu o egzorcyzmach. Zadałem sobie pytanie: dlaczego tak ważne treści są realizowane na tak niskim poziomie? Niewiele myśląc napisałem do producenta, że w 3 dni jestem w stanie zmontować ten zwiastun na zupełnie innym poziomie. To wydarzenie miało miejsce 9 lat temu i od tamtej pory współpracujemy, robiąc filmy dla milionów widzów na całym świecie! Moja działalność mocno przesunęła się z filmów komercyjnych na te, w których można odnaleźć Pana Boga. To dla mnie wielka łaska.

Janek z ks. Piotrem przy produkcji filmowej na YouTube/Któż jak Bóg

W jednym z wywiadów wyznałeś jednak, iż akurat wezwanie Boże do stworzenia “Powołanego” odczytał kto inny, pewien kapłan…

Tak, to natchnienie Ducha Świętego odczytał ks. Piotr Śliżewski. Skontaktował się ze mną i Andrzejem Kocubą, i tak rozpoczęliśmy prace nad filmem, które trwały blisko 3 lata. Trzeba być człowiekiem głębokiej modlitwy, by usłyszeć ten cichy głos Boga, który przemawia w głębinach serca każdego człowieka. W ten sposób można odróżnić dzieło Boże od dzieła na chwałę Bożą. To pierwsze powstaje z inicjatywy samego Stwórcy. Dziś, patrząc na potężne owoce tego filmu, już chyba nikt nie ma wątpliwości co do tego, że to sam Bóg kierował jego produkcją. Miliony widzów i tysiące nawróceń w zaledwie 4 miesiące. Jesteśmy niesamowicie wdzięczni Bogu, że posłużył się tak prostymi ludźmi do objawienia swojej Miłości.

Film “Powołany” – jak sam zauważyłeś w innym wywiadzie – powstaje w dobie kryzysu powołań i, mówiąc oględnie, nienajlepszej prasy ludzi Kościoła. Czy zaplanowałeś go jako swego rodzaju odpowiedź na te zjawiska?

„Powołany” na pewno nie jest odpowiedzią na krytyczne filmy na temat Kościoła. Może jednak przynieść pewną równowagę, ukazując sens kapłaństwa. Zależało nam, by na nowo wzbudzić modlitwę o powołania. Obecnych ich kryzys to zjawisko wymagające rozumowego podejścia. Czy rzeczywiście jest tak, że Pan Bóg przestał powoływać ludzi do kapłaństwa? A może to ludzie przestali na to wezwanie odpowiadać? Żyjemy w czasach rozbicia rodziny, a to przecież rodzina jest fundamentem, pierwszą wspólnotą, w której człowiek powinien nauczyć się kontaktu z Bogiem, słuchania Jego głosu. Nie bez powodu akcja filmu „Powołany” toczy się wokół rodziny…

To w takim razie powiedz wszystkim, którym 86 minut filmu wyda się zbyt długie: po co Ci kapłani, tak często niedoskonali, są nam dzisiaj potrzebni?

W podtytule „Powołanego” napisaliśmy, że jest to film na czasy ostateczne. I jest to prawda. Czasy ostateczne to moment przygotowania się na spotkanie z Bogiem w chwili naszej śmierci. Każdy z nas będzie musiał przez to przejść. Wierzący czy nie – nie ma to znaczenia. Jak więc najlepiej przygotować się na to spotkanie? Tylko i wyłącznie poprzez stan łaski uświęcającej. A stan łaski uświęcającej możemy otrzymać jedynie poprzez posługę kapłanów. To oni są szafarzami sakramentów. Nikt inny. To wielki dar Boga dla ludzkości.

Wspominałeś kilkukrotnie w mediach, że Wasz film wymagał swoistego “oczyszczenia”, na drodze do jego realizacji pojawiło się wiele przeciwności. Stąd też długi cykl produkcyjny…

Trudności są dla dzieła Bożego najlepszą recenzją. Takie jest doświadczenie Kościoła. Im większe ma się rozlać dobro, tym intensywniejsze działanie piekła, aby je powstrzymać. Mieliśmy wiele trudności, często ze stron, których najmniej się spodziewaliśmy. Ale jako że nie jest to film nasz, a Pana Boga, sukcesywnie posuwaliśmy się do przodu. Dla nas był to też czas oczyszczenia dzieła z ludzkich naleciałości. Miesiące i lata wytapiały z tego filmu to, co było nasze, by zostało to, co Boże. Stąd dziś tak mocne oddziaływanie „Powołanego”. Otrzymujemy od widzów opinie, że przez ten film mówi sam Bóg.

Właśnie… W napisach końcowych filmu szczególnie intrygująco podpisany został autor scenariusza… Jest nim… Duch Święty. Jak to rozumieć?

Kiedy film był już na zaawansowanym etapie produkcyjnym, po nagraniach dokumentalnych, przystąpiliśmy do montażu wszystkich materiałów według scenariusza, który sobie wspólnie obmyśliliśmy. Cały plan zmienił się jednak w pewne niedzielne popołudnie, kiedy wybrałem się na Eucharystię w moim parafialnym kościele. Ksiądz powiedział wówczas, że po mszy świętej odbędzie się krótka procesja dookoła budynku. Pamiętam, że szedłem jako pierwszy za Najświętszym Sakramentem i właśnie wtedy zaczęły ukazywać się w mojej głowie dokładne myśli, obrazy scen fabularnych, które powinny pojawić się w tym filmie. To było tak mocne doświadczenie, że z jednej strony byłem przeszczęśliwy, że doświadczyłem takiej łaski, a z drugiej strony pamiętam przerażenie, ponieważ nie mieliśmy już środków na realizację tak wymagających scen, które kosztują kilkadziesiąt tysięcy złotych za jeden dzień zdjęciowy…

I tu dochodzimy do punktu pt. finansowanie. Odpowiadać miała za nie z kolei… Matka Boża…

To dzięki działaniu Maryi udało się sfinansować cały projekt i tu nie mamy żadnej wątpliwości. Najpierw wielka zbiórka środków przez portal udasie.pl, która zaczęła się w pierwszą sobotę października. Jej efekt przekroczył nasze oczekiwania, a zakończenie zbiórki przypadło na święto Niepokalanego Poczęcia Maryi, gdzie w Godzinie Łaski byliśmy gośćmi na antenie Telewizji Polskiej. Finanse na sceny fabularne otrzymaliśmy od osób z wyjątkowym kultem maryjnym. Mógłbym opowiedzieć jeszcze o wielu takich sytuacjach, dlatego w napisach końcowych, w pozycji „Producent” wpisaliśmy Najświętszą Maryję Pannę.

Kilkukrotnie powtarzałeś w różnych wypowiedziach, że “Powołany” to “pierwszy taki film w historii świata”. W jakim sensie? Co znaczą te słowa?

To bardzo ciekawe, że nigdy wcześniej nie powstał film, który łączy posługi zlecane kapłanom z udokumentowanymi przypadkami nawróceń. W filmie zobaczymy 7 spektakularnych, prawdziwych historii. Naszym bohaterom naprawdę nie było z Panem Bogiem po drodze, stąd ich świadectwa są wyjątkowo autentyczne.

Co więcej, „Powołany” to kinowy film, który został oddany ludziom na całym świecie zupełnie za darmo. Bł. Carlo Acutis powiedział niegdyś, że Internet to nowy kontynent. A jako że każdy ochrzczony jest misjonarzem, mamy obowiązek głosić Ewangelię również i tam. Cieszymy się, że ”Powołany” jest dostępny za darmo na YouTubie, bo w ten sposób dociera on również do widzów niewierzących, którzy nigdy nie obejrzeliby go w kinie czy telewizji.

W swoim filmie zebrałeś siedem poruszających świadectw działania Boga: nawróconego przestępcy, rodziców starających się o dziecko, mężczyzny szukającego spełnienia w show-businessie. Jak odnalazłeś tych ludzi i, najważniejsze, jak udało Ci się sprawić, że otworzyli się przed Tobą? Na początku nie byli skorzy, by rozmawiać przed kamerami…

Myślę, że trzeba by zapytać naszych bohaterów, dlaczego zdecydowali się odpowiedzieć na to zaproszenie. Jestem przekonany, że „załatwił” to Duch Święty. Wiem, że każde z tych świadectw musiało „dojrzeć” do tego, by ujrzeć światło dzienne. Było nawet tak, że na jedno z nich czekaliśmy ponad rok. Pan Bóg na przestrzeni lat modyfikował nasze wizje i wprowadzał swoje. Dziś widzimy, że stworzył piękną układankę tworzącą spójną całość.

Które ze świadectw z filmu wywarło na Tobie osobiście największe wrażenie?

Muszę przyznać, że w każdym ze świadectw odnajduje cząstkę siebie i to jest siła tego filmu. Ukazane w nim historie są tak różnorodne, że każdy z widzów odnajdzie tam coś dla siebie. A właściwie to Pan Bóg dotknie serca tego, który zdecyduje się poświęcić chwilę na to, żeby ten film włączyć. To dotknięcie jest na tyle mocne, że już po pokazach premierowych widzieliśmy setki zaszklonych oczu. Żartowaliśmy nawet, że widzowie wraz z biletem powinni otrzymywać chusteczki do ocierania łez. Wystarczy zobaczyć tysiące komentarzy pod filmem, żeby przekonać się jak wiele osób podczas seansu przeżyło intymne spotkanie z Panem Bogiem.

“Powołanego” w ciągu 4 miesięcy od premiery na samym YouTubie obejrzało ponad 2 miliony widzów. To więcej czy mniej niż się spodziewałeś?

Wynik, jaki osiąga „Powołany”, przekracza nasze najśmielsze oczekiwania! Przez 7 dni z rzędu film oglądało codziennie 120 000 widzów, co pierwszy milion odtworzeń dało w 10 dni. Na ten moment jest tylko jeden pełnometrażowy, polski film katolicki w Internecie z większą liczbą widzów, a przecież premiera „Powołanego” miała miejsce niespełna 5 miesięcy temu. Te statystyki robią ogromne wrażenie, natomiast mnie dotyka najbardziej to, że za każdym wyświetleniem stoi konkretne serce, które chociaż na chwilę wystawiło się na promienie Bożej miłości płynące z tego filmu. Mieliśmy takie zabawne wydarzenie, że przygotowaliśmy skromny budżet na promocję „Powołanego” w Internecie. W dniu premiery nagle Google zablokował profil firmy, która miała się tym zająć. Wtedy zrozumiałem, że sam Pan Bóg zajmie się dystrybucją. I tak też się stało…

Czy otrzymujesz od widzów informacje zwrotne po projekcjach? Nie tyle w sensie recenzji, co świadectw… Czy można już mówić o jakichś jego duchowych owocach?

Na samym YouTubie film obejrzało ponad 2 miliony widzów. W rzeczywistości jest ich znacznie więcej, ponieważ wiemy o pokazach w parafiach, szkołach, na lekcjach religii itp. Na ten moment dotarło do nas kilka tysięcy świadectw, natomiast nie mamy możliwości fizycznie ich zliczyć. Być może po naszej śmierci otrzymamy łaskę poznania, ile dobra Pan Bóg uczynił tym filmem. To tylko i wyłącznie Jego zasługa.

Jednym z owoców realizacji filmu “Powołany” jest też powstanie Fundacji Filmowej Powołany. Czym ma się ona zajmować? Jakie macie pomysły na kolejne produkcje?

Przede wszystkim chcemy realizować filmy, których powstania chce Niebo. To trudna sprawa, bo wymaga dobrego rozeznania. Widzimy jednak, że jest to możliwe i zależy nam na tworzeniu takich właśnie treści. Widzimy, że z roku na rok coraz więcej osób „żyje” w Internecie i to tam trzeba głosić Dobrą Nowinę. Chcemy dać ludziom inną perspektywę życia. Dlatego założyliśmy konto na Patronite, gdzie można wesprzeć nasze działania i tym samym stać się współtwórcą kolejnego filmu. Przed nami kolejna duża produkcja, a wspólnie możemy więcej!

Czy wyobrażasz sobie św. Michała Archanioła jako bohatera któregoś z Twoich kolejnych, pełnowymiarowych filmów? Myślałeś kiedyś o tego rodzaju produkcji? Jak mogłaby wyglądać?

Zdecydowanie! Postać św. Michała Archanioła jest niezwykle ciekawa i przybliżenie jej poprzez film jest bardzo potrzebne. W szczególności w kwestii posłuszeństwa i wypełniania woli Bożej, trwaniu przy Bogu mimo przeciwności. Muszę porozmawiać z Panem Jezusem i, jeśli wyrazi zgodę, przyjdę do Waszej redakcji przegadać taki scenariusz!

Z Janem Sobierajskim,

filmowcem,

twórcą filmu „Powołany”

rozmawiali

Karolina Zaremba

oraz

Karol Wojteczek

Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku “Któż jak Bóg” (5/2022)