Wyobraź sobie ogród. Nie przypadkowo obsadzony kwiatami kawałek terenu, ale dokładnie zaplanowany i pieczołowicie doglądany każdego dnia park pełen drzew cedrowych, cyprysów i fig. Takie ogrody nie utrzymują się same, to nie bałagan, który zawsze robi się sam, ale owoc pracy Adama, pierwszego człowieka.
Często słyszę z ust innych osób, że «gdyby Adam i Ewa nie popełnili grzechu wtedy my nie musielibyśmy tak ciężko pracować». Zgadzam się. Ciężar pracy, a więc chwasty, ciernie, zające obgryzające marchewki, powodzie czy inne plagi, które są przyczyną zniszczeń, nie zdarzały się Adamowi. Pierwszy człowiek otrzymał od Boga zadanie troski o ogród, ale była to praca przyjemna i Adam nie miał powodów do narzekania. Otrzymał on w momencie stworzenia wszystko co człowiekowi jest potrzebne do szczęścia: kolory, które cieszyły jego oczy; śpiew ptaków wypełniający jego uszy przyjemnymi tonami; owoce, które aż prosiły się, aby ich skosztować; zapachy unoszące się ponad roślinnością i nie powodujące kataru siennego, a przede wszystkim obecność Boga! I tylko jeden zakaz: «nie jedz tego, co znajduje się na drzewie poznania dobra i zła» (por. Rdz 2,16-17)! Dla każdej kobiety, która chociaż raz w życiu myślała o diecie, taki zakaz jest czymś fantastycznym, gorzej jednak z mężczyznami. W tym przypadku chodzi jednak o poznanie zła i to nie poznanie teoretyczne, ale bezpośrednie, wręcz namacalne. Nasz Ojciec chcąc uchronić człowieka przed konsekwencjami owego poznania zabronił mu tylko jednego!
Równi, choć różni
Bóg stworzył człowiekowi zwierzęta i nie były to jedynie psy, koty, rybki i kanarki, ale wiele innych stworzeń, i Adam miał mnóstwo pracy z nadawaniem imion futrzastym i pierzastym stworzeniom. Mimo to pomiędzy człowiekiem a zwierzętami pojawiły się różnice nie do pogodzenia i pierwszy człowiek mimo iż był posłuszny Bogu, był jednocześnie bardzo samotny (por. Rdz 2,20). Z ludźmi bywa naprawdę różnie: jedni uciekają w samotność, inni uciekają od samotności. Przykładem jest jeden z moich uczniów o imieniu Michał, który nie chce siedzieć sam w ławce i kiedy jego kolega jest chory, zawsze na początku lekcji pyta, czy może się do kogoś dosiąść. Gdyby w klasie nie było nikogo oprócz mnie, pewnie usiadłby ze mną przy biurku, byle tylko nie siedzieć w ławce samemu.
Odpowiedzią Boga na samotność mężczyzny było powołanie do życia Ewy (por. Rdz 2,18). To nie była Randka w ciemno, albo teleturniej Jedna z dziecięciu, ale „pomoc”, współpracownica Adama, wartościowa partnerka, towarzyszka życia, obraz Boga (por. Rdz 2,18). Dlaczego Bóg stworzył Ewę właśnie z żebra mężczyzny, a nie z jego głowy? Dlatego, by mężczyzna jej nie podlegał, nie z jego nóg, aby jej nie podeptał, ale z jego boku, aby mu była równą, spod jego ramienia, aby ją chronił, i blisko jego serca, aby była przez niego kochaną (M. Henry). Stworzył ją z żebra, by mieli jednakową godność (D. Lifschitz). I mężczyzna i kobieta właśnie dzięki sobie nawzajem stanowią jedność, posiadają jednakową godność, chociaż są różnorodni. Wzajemne i uzupełniające się zróżnicowanie między mężczyzną i kobietą sprawia, że każde z nich do bycia sobą potrzebuje drugiego, niezależnie od tego, że pozostają różni w niezmiennej tajemnicy, której prawda odsłania się jedynie we wzajemnym obdarowaniu (por. C.M. Martini).
„Ta, i żadna inna”
Bóg wyrzeźbił kobietę z kości, obdarzając ją idealnymi proporcjami. A skoro ominęło ją dzieciństwo i okres dojrzewania nie miała również żadnych blizn po ospie wietrznej i trądziku; nie odziedziczyła żadnych chorób genetycznych czy płaskostopia. Była również bez grzechu! Ewa była definicją kobiecego piękna, z nikim nie musiała współzawodniczyć, bo oprócz niej nikt nie był wyższy, szczuplejszy, czy piękniejszy. Dlaczego zatem to wszystko zaprzepaściła? I dlaczego my, współczesne kobiety musimy korzystać z różnych kosmetyków, aby polepszyć swój wygląd? Katować się dietami, aby zachować szczupłą sylwetkę, a i tak znajdzie się ktoś, kto zmieści się w rozmiarze 34/36? Dlaczego każdego dnia musimy wciąż na nowo stawać przed pytaniem: co zrobić, aby być doskonalszą wersją samej siebie? No cóż…, a dlaczego my, Ty i ja, popełniamy nieraz głupie błędy, podejmujemy nieprzemyślane decyzje czy ulegamy pokusom? Odpowiedzcie sobie same, bo wiem, że znacie odpowiedź!
Tymczasem mamy Adama, który z podziwem patrzy na kobietę i myśli: «ta i żadna inna» (por. Rdz 2,23). Ilu współczesnych mężczyzn tak myśli? I ilu z Was jest niezmiennych w tym podziwie? Ilu z Was nie skacze z kwiatka na kwiatek? A Bóg przecież ustanowił małżeństwo, czyli jedną kobietę połączył z jednym mężczyzną; jeden współmałżonek na całe życie, a nie na chwilę (por. Rdz 2,24).
„Nie bierz cukierków od obcych!”
I nagle pojawia się wąż, który będzie precyzyjnie dobierał słowa tak, aby zasiać w sercu kobiety wątpliwości wobec Boga, a raj już za chwilę zostanie utracony… Jeśli w tym momencie zgrzytasz ze złości zębami myśląc, że Ewa była głupia, skoro dała się nabrać, to przypomnę Ci, że Szatan był i nadal jest najinteligentniejszym i najprzebieglejszym ze wszystkich stworzeń. I Ciebie też potrafi przechytrzyć, prawda? W każdym razie wąż zagaduje kobietę, która popełnia błąd, przed którym chyba każda matka ostrzega swoje dziecko: «Nie rozmawiaj z obcymi! I nie bierz od nich cukierków!».
Szatan nie bez powodu nazywany jest ojcem kłamstwa. Prześledźcie dialog węża z kobietą, a zrozumiecie co mam na myśli. Szatan wmawia jej, że Bóg wypowiedział właśnie takie, a nie inne słowa, czyli tak jakby wkładał zmienione kłamliwie słowa w usta Stwórcy. I w ten właśnie sposób Szatan postępuje po dzień dzisiejszy. Kiedy w naszym życiu wszystko układa się dobrze, czyli po naszej myśli i zgodnie z naszymi planami z łatwością oddajemy Bogu należną mu chwałę, problem pojawia się w momencie choroby, utraty osoby, którą kochamy, pracy, która pozwala nam przeżyć… Wtedy Szatan podsuwa nam myśl: czy gdyby Bóg był dobry, pozwoliłby na to wszystko? I nasz obraz Boga zaczyna się zniekształcać.
Naiwni jak Ewa
Pierwsza kobieta stara się poprawić to, co mówi wąż i nieopatrzenie wdaje się z nim w dialog (por. Rdz 3,2), a to jest najgorsze co możemy zrobić. Szatan potrafi przechytrzyć najbardziej wygadaną osobę; niejednego prawnika, który na sali sądowej nie ma sobie równych zostawi z kompletną życiową dezorientacją. Błąd, który popełnia Ewa, będzie miał dalekosiężne skutki: wejście w dialog z pokusą, wejście w dialog ze złem. Bóg nie potrzebuje obrońcy, bowiem prawda broni się sama. Podejmując rozmowę kobieta dodaje coś od siebie do słów wypowiedzianych przez Boga (por. Rdz 3,3), w konsekwencji zwodząc samą siebie. Zadowolony wąż w kolejnych słowach oferuje jej poznanie, które będzie prowadziło do śmierci (por. Rdz 3,4), a ona zasłuchana w to, co mówi Szatan, odwraca się od Boga, coraz bardziej skupiając na kolejnych śmiertelnych ofertach (por. Rdz 3,5). Śmiejesz się z naiwności kobiety? A ile razy w Tobie rodziło się pragnienie bycia jak Bóg? Wielu ludzi chciało i nadal pragnie stać się bogiem, ale tylko jeden Bóg stał się człowiekiem. Ile razy Ty uważałeś, że Bóg jest Twoim konkurentem; że broni Ci dostępu do szczęścia; że ogranicza Twoją wolność, a Ty musisz walczyć o swoje prawa?! W każdej chwili, kiedy tak myślisz, Szatan próbuje podważyć Twoje zaufanie względem Boga i wmówić Ci, że już w tym życiu możesz posiąść mądrość, potęgę i nieśmiertelność. I okazujesz się wtedy tak samo naiwny, jak pierwsza kobieta.
„O, gdyby nasza prosta Ewa przejrzała iluzję”, pisze R. Hodgson. Gdyby odwróciła oczy od zła i utkwiła spojrzenie w Bogu…, ale ona – co może dziwić – poszła za głosem żołądka i kubków smakowych (por. Rdz 3,6), a nie za głosem serca, w którym do niedawna królował Bóg. To, co kierowało Ewą w tym momencie: ciekawość, która nakazuje nam pytać i poszukiwać odpowiedzi; odwaga, aby dążyć do wyznaczonego celu i ambicja, która determinuje nasze działanie, mogą przydać się misjonarzowi, ale wtedy przyniosły więcej szkody niż pożytku: «ten owoc będzie mi smakował. Bóg nie wiedział co mówi, kiedy zabronił mi go skosztować, wcale nie chciał mojego dobra, nie chciał żebym była taka, jak On» – być może myślała Ewa. A Ty ile razy zamiast uciec od pokusy wykazujesz się «odwagą» i jej ulegasz?
Pierwsza kobieta skosztowała owoc (por. Rdz 3,6), a ziemia boleśnie odczuła jego smak… tyle słów na dzisiaj wystarczy. Mimo iż zapewne wiesz jak potoczyły się losy pierwszych ludzi, zapraszam Cię do lektury tekstu w kolejnym numerze „Któż jak Bóg”, w którym będę kontynuowała powyższy temat. A więc do zaczytania!
Anna Gładkowska
Artykuł ukazał się w marcowo-kwietniowym numerze „Któż jak Bóg” 2-2017. Zapraszamy do lektury!