Bardzo proszę nie pomijać mego listu, choć nie zdecydowałem się go podpisać, za co przepraszam. Mam 16 lat i zdaję sobie sprawę, że nie wszystkich to zainteresuje, ale mam prawdziwy problem, który jest jednocześnie bardzo krępujący… Nie wiem, czy jak się popełniło grzech nie mając świadomości, że to coś złego, to czy trzeba o tym mówić podczas spowiedzi? Mówiąc wprost – parę lat temu kilka razy popełniłem grzech masturbacji, sam nie wiem czy z ciekawości czy z dziecięcej głupoty. Dość szybko przestałem się tak „bawić”, uznałem to po prostu za nieestetyczne. A potem na rekolekcjach dowiedziałem się, że to jest grzech. Do dziś o tym jednak nie powiedziałem na spowiedzi, czy to jest świętokradztwo? Nie ukrywam jednak, że bardzo się wstydzę…
bezimienny
A oto odpowiedź rówieśnika:
Uczyliśmy się na religii, że według prawa Bożego działanie w nieświadomości powoduje, że nie popełniamy grzechu, w przeciwieństwie do np. prawa państwowego, gdzie „nieznajomość przepisu nie usprawiedliwia jego nieprzestrzegania”.
A zatem w tamtym działaniu grzechu nie było. Często jednak w takich wypadkach spowiednicy zalecają wyznanie przeszłego czynu, choćby ze względu na psychikę człowieka, która potrafi jakieś czyny przypominać i niepotrzebnie niepokoić, przeszkadzając w dalszym rozwoju duchowym. Nie ma jednak takiej konieczności, zwłaszcza, że „działalność” została zaniechana.
O grzechach popełnianych w nieświadomości uczyliśmy się, że:
– istnieje pojęcie nieświadomości zawinionej. Oczywiście o winie z powodu zaniechania (lekceważenie lekcji religii, zaniedbanie lektury Pisma Świętego itp.) wie tylko osoba zainteresowana i… Pan Bóg oczywiście. Nie chodzi o to, by się wzajemnie straszyć, ale warto mieć świadomość, że – używając pewnego uproszczenia – Pan Bóg o takie zaniedbanie zapyta przy sądzie po śmierci;
– po drugie, jeśli mamy jakiekolwiek wątpliwości w zakresie naszego postępowania, myśli, słów i czynów, to powinniśmy niezwłocznie przy okazji pierwszej możliwej spowiedzi o to zapytać.
Damian
Artykuł ukazał się w listopadowo-grudniowym numerze „Któż jak Bóg” 6-2013. Zapraszamy do lektury!