Hymn o miłości (1)
Ruchy charyzmatyczne to zjawisko żywe, ale też żywo dyskutowane w naszym Kościele. Jak jednak rozumieć w kategoriach charyzmatu… miłość? I co ma wspólnego z tym fragment Pisma Świętego, tak chętnie odczytywany dziś w trakcie sakramentu małżeństwa?
W „Bogactwie natchnionych ksiąg. Nowy Testament” napisał ksiądz, że 13 rozdział „1. Listu do Koryntian” stanowi klucz do rozumienia całego Listu. Jak ksiądz to odkrył?
Przez ponad rok codziennie, z piórem w ręku, czytałem ten List. Po przeczytaniu rozdziału 13 zrozumiałem, że muszę ponownie odczytać wszystko, bo każde zdanie Listu staje się zrozumiałe dopiero, gdy jest odczytane przez pryzmat Bożej miłości, którą Paweł wielbi w swoim Hymnie.
Powtórzył więc ksiądz lekturę?
Nie tylko powtórzyłem, ale pisemne notatki uzupełniłem bogactwem miłości Boga, której poświęcony jest cały List.
Dlaczego św. Paweł umieścił ten Hymn dopiero pisząc o charyzmatach?
Bo miłość Boga jest największym charyzmatem, który pozwala właściwie wykorzystać wszystkie inne.
Znam z własnego doświadczenia ruchy charyzmatyczne, ale nie spotkałem się z takim podejściem do miłości. Częściej uczestniczyłem w dyskusjach o wielkości poszczególnych charyzmatów. Rzadko kiedy ktoś mówiąc o nich wspomniał o miłości. Teraz rozumiem, dlaczego wiele z tych ruchów wygasa. Czy św. Paweł się z tym liczył?
Dokładnie tak. Dlatego św. Paweł rozważanie o charyzmatach kończy Hymnem o miłości. On na początku tego Hymnu te charyzmaty wymienia i zaznacza, że są one narzędziem miłości Boga. Bez niej nie mają żadnego znaczenia.
Przejdźmy do Hymnu:
„Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący” (1 Kor 13, 1).
Pierwszy charyzmat to dar języków. Mówiąc o nich trzeba jasno rozróżnić dobre opanowanie języka, które jest dziełem człowieka, od daru języka udzielanego przez Ducha Świętego. Są ludzie, którzy potrafią opanować język potrzebny w codziennym życiu w ciągu trzech miesięcy, a na poziomie potrzebnym do czytania literatury w oryginale w ciągu jednego roku. Osobiście znałem takich, którzy dobrze posługiwali się ośmioma językami, w tym greckim, łacińskim i hebrajskim.
Duch Święty udziela daru języka jako sztuki rozumienia Prawdy Objawionej, niezależnie od tego, w jakim języku jest Ona przekazywana. Jedno i drugie podejście do języków ma na uwadze poznanie i przekazywanie prawdy. Ale pawłowa ocena samego daru języka, którym posługuje się człowiek nieumiejący kochać, jest niezwykle negatywna. Taki człowiek to według niego „cymbał brzmiący”.
A drugi charyzmat?
Św. Paweł wymienia ich aż cztery:
„Gdybym też miał dar prorokowania
i znał wszystkie tajemnice,
i posiadał wszelką wiedzę,
i wszelką [możliwą] wiarę, tak iżbym góry przenosił,
a miłości bym nie miał,
byłbym niczym” (1 Kor 13, 2).
Czym jest dar prorokowania?
To udział w Prawdzie Objawionej, która ma dwa wymiary. Pierwszy polega na „nadzwyczajnej dawce” Prawdy Objawionej, którą człowiek otrzymuje albo dla siebie, gdy Bóg powierza mu trudne zadanie do wykonania, albo dla innych, którym ma ją przekazać.
Drugi wymiar tej Prawdy to dawka wiedzy o programach realizowanych przez władcę tego świata, które są objęte tajemnicą. Fragmenty tych tajemnic docierają do człowieka w różny sposób. Człowieka, który wie, co planować może władca tego świata, nic nie zaskakuje.
Słyszałem że ksiądz coś z tego daru posiada. Czy to prawda?
Dziękuję Bogu za to, że od szkoły podstawowej wiedziałem, z kim mam na tym świecie do czynienia i czyje programy realizuje współczesny świat. Ważnym momentem była moja rozmowa z Bogiem na temat przyszłości Kościoła rzymskokatolickiego, kiedy mając 29 lat przebywałem w Rzymie. Ujrzałem wówczas instytucję Kościoła rzymskokatolickiego niczym Titanica, uszkodzonego przez interpretatorów Soboru Watykańskiego II. Pytałem wtedy Boga, co mam robić. Odpowiedział mi, abym sobie zbudował tratwę i był przygotowany do rozstania z instytucją Kościoła, z którą miałem i do dziś mam do czynienia. Zrozumiałem, że tratwa ta ma być zbudowana z umiłowania Prawdy zawartej w Tradycji i Piśmie Świętym.
Czy św. Paweł tego daru nie cenił?
Cenił go bardzo i posiadał w większym stopniu, aniżeli Dwunastu. On tylko zaznaczał, że dar ten jest właściwie wykorzystywany, gdy zostanie „podłączony” do Bożej miłości. Do programów, jakimi operuje władca tego świata, trzeba podłączyć miłość samego Boga. Ten, kto tego nie czyni, a posługuje się darem proroctwa, wg Pawła „jest niczym”.
Podobnie podchodził on do poznawania wszystkich tajemnic i posiadania pełni wiedzy?
Wiemy, że dziś 50% naukowych badań, na które przeznaczone są wielkie pieniądze, jest nastawionych na zdobywanie tej wiedzy, o której pisze św. Paweł, a w Kościele nawet wiedzy która, jest charyzmatem. Jest to próba uchylenia wszystkich Tajemnic. Okazuje się jednak, że jest to niemożliwe, bo to, co zostaje poznane, podprowadza pod kolejne drzwi opieczętowane tajemnicą.
Ksiądz wielokrotnie do tego nawiązuje, czyli tak jakby ksiądz tej prawdy doświadczył?
Święty Paweł w tej właśnie wypowiedzi otworzył mi oczy na to, że zdobywanie wiedzy bez miłości Boga, to kopanie w nieskończoność tunelu, z którego nie ma wyjścia. Ogrom wiedzy staje się wtedy nie do ogarnięcia. Dokładniej wyjaśnił mi to Orygenes, żyjący w pierwszej połowie III wieku.
Wiedza ceniona przez naukę, opieczętowana stopniami naukowymi, to tylko jedna z drabin do doczesnych sukcesów, które mogą być wykorzystywane tak przez dobro, jak i i zło. Wiedza, którą zdobywa się bez miłości Boga, nie może być wykorzystana twórczo. Wiedza bez miłości sprowadza człowieka do zera. On w oczach Pawła „jest niczym”.
Najbardziej szokujące jest jednak ostatnie stwierdzenie, w którym św. Paweł stwierdza, że nawet wiara możliwie największa, taka „iż by góry przenosił” bez miłości też „jest niczym”. Wiara to najbardziej podstawowy charyzmat. I ona może być narzędziem cudów. Ale cuda czynione na własną rękę, a nie w harmonii z miłością Boga, nie tylko wierzącego nie ubogacają, ale go niszczą.
Kolejny charyzmat to wyrzeczenie. Św. Paweł pisze:
„I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją,
a ciało wystawił na spalenie,
lecz miłości bym nie miał,
nic bym nie zyskał” (1 Kor 13, 3).
Św. Paweł wyrzeczenie połączone z jałmużną sprowadza do dobroci, która ma tylko wymiar doczesny i zmierza do tego, aby ten, kto daje jałmużnę, był chwalony, podziwiany i by mu dziękowano. Tymczasem, dopiero gdy jałmużna jest narzędziem miłości Bożej, staje się ona wyjątkowo wielkim dziełem, zdolnym dać człowiekowi wieczne zbawienie.
Dlaczego św. Paweł podaje to wyrzeczenie jako bezowocne, sygnalizując, że bez miłości nic przez nie zyskujemy?
Dobroć może być doceniona w doczesności, ale nie ma wymiaru wieczności. Św. Paweł chce odsłonić prawdę, że ten, kto żyje charyzmatem miłości Bożej, żyje równocześnie w doczesności i w wieczności, bo taka miłość wydaje owoce tak na ziemi, jak i w niebie. Jezus na krzyżu rozdał wszystko, bo dobrowolnie zgodził się na nagość, i aktem miłości zyskał wszystko, to znaczy każdego człowieka, za którego umierał. On, jako Syn Człowieczy, posiadał wszystkie charyzmaty i posługiwał się nimi, zawsze z Boską miłością. Dlatego cokolwiek czynił, było zawsze skarbem doczesnym i wiecznym. Ta miłość jest Hymnem, który wyśpiewuje św. Paweł. Zestawienie jej z charyzmatami to tylko wstęp do jej objawienia.
Czy św. Paweł znał sytuacje, w których człowiek dobrowolnie popełniał samobójstwo przez podpalenie siebie?
Skoro w swoim Hymnie pisze o takiej możliwości, to prawdopodobnie takie sytuacje miewały wówczas miejsce. Na pewno znał podpalenie kogoś jako karę. Dożył nawet tego, że w samym Rzymie Neron ustawił żywe pochodnie. Trzeba pamiętać, że taką śmierć św. Paweł postrzega jako wartościową. I dlatego pisze o wystawieniu swego ciała na spalenie.
Z ks. prof. Edwardem Stańkiem
rozmawiał
ks. Piotr Prusakiewicz CSMA
Artykuł ukazał się w dwumiesięczniku „Któż jak Bóg” (1/2022)