Przeidealizowany może wydawać się pogląd, że liczbę obecnych osób zawsze należy pomnożyć przez dwa, ponieważ do każdej z nich należy doliczyć jeszcze niewidzialnego osobistego anioła. A jednak, zaufanie tylko do własnych fizycznych oczu rzeczywiście może nam płatać figle.
W wielu miejscach w Biblii jesteśmy wzywani do walki o oczy duchowe, czyli takie, które potrafią zobaczyć rzeczywistość duchową. Można zapytać: ale po co? Nie wystarczy opierać się na faktach? Problem polega właśnie na tym, że fakty wydarzają się w oparciu o dwie rzeczywistości – fizyczną i duchową.
Jednym z bardzo wymownych przykładów potwierdzających tę prawdę jest epizod z życia proroka Elizeusza, gdy ścigał go król aramejski. Kiedy wódz Aramejczyków otoczył proroka wojskami w Dotan, wywołało to wielki strach i przerażenie u sługi Elizeusza. Ten natomiast pocieszał go: „«Nie lękaj się, bo liczniejsi są ci, co są z nami, aniżeli ci, co są z nimi». Potem Elizeusz modlił się tymi słowami: «Panie! Racz otworzyć oczy jego, aby widział». Pan otworzył oczy sługi, a on zobaczył: oto góra pełna była ognistych rumaków i rydwanów otaczających Elizeusza” (2 Krl 6, 16-17). Dzięki łasce sługa proroka zdołał zobaczyć, jaką duchową pomoc Bóg posyła Elizeuszowi i jak trafne decyzje prorok podejmuje, gdy posiada widzenie nadprzyrodzonych, a nie tylko fizycznych rzeczywistości.
Niewidoczny, lecz bliski
Można dociekliwie pytać dalej: jaką wagę posiada zdolność oglądania nadprzyrodzonych spraw i na ile rzeczywiście możemy dzięki niemu zmienić bieg wydarzeń? Ks. Bronisław Markiewicz zapewnia nas, że widzenie świata duchowego w sposób radykalny powinno zmienić przede wszystkim nasze życie i nasze postępowanie: „Należy nam zawsze pamiętać na obecność Pana Boga. Już Abrahamowi Pan Bóg oświadczył: <<Chodź przede mną, a uczynię przymierze między Mną a tobą>>. To znaczy: miej zawsze oczy zwrócone na Mnie i noś Mnie w swoich myślach i w swoim sercu. Pan Bóg bowiem jest obecny na każdym miejscu, ale my, niestety, nie widząc Go oczyma, łatwo przestajemy o Nim myśleć i Nim się zajmować, natomiast spontanicznie całą naszą uwagę zwracamy na rzeczy ziemskie, przemijające, na to, co nas widzialnie otacza. Ponadto, nieraz przedstawiamy sobie Pana Boga jako Pana i Stwórcę mieszkającego w niebie, nie pamiętając o tym, że On jest ciągle blisko nas, że jest przy nas, koło nas i pośród nas. Gdy tak pod Bożym okiem będziemy żyć i działać, wszystkie nasze sprawy staną się dobrymi, a nawet zasługującymi na życie wieczne. (…) Jest to bowiem niezawodna droga wytrwania w dobrym, prowadząca także do coraz większego wzrostu doskonałości”.
Następnie Błogosławiony zauważa, że wielu ludzi powstrzymuje się nawet od gniewu czy agresywnie wypowiadanych słów, gdy uświadamiają sobie, że są obserwowani przez innych. W żadnym wypadku nie chodzi w tym miejscu o kontrolowanie nas przez Boga. Rzecz polega na czymś zgoła innym. Gdy uświadamiamy sobie wśród nas obecność Niebieskiego Ojca, a ponadto czuwających duchowych pomocników, jakimi są aniołowie, wówczas dopiero możemy działać prawdziwie racjonalnie. Ile razy świadomość tego, że ktoś ma o nas dobre zdanie, powstrzymywała nas od robienia rzeczy, które mogłyby położyć w gruzach to przekonanie? O ileż bardziej może zmienić się nasze postępowanie, gdy zobaczymy nad nami oczami duchowymi twarz kochającego nas Boga?
„Święty nałóg”
Ks. Markiewicz gorąco zachęca, abyśmy wyrobili w sobie „święty nałóg” przywoływania na myśl prawdy, że Bóg jest przy nas, widzi nasze działanie, spostrzega nasze myśli i słyszy każde uderzenie naszego serca. Błogosławiony podaje ten nawyk jako jeden ze skutecznych sposobów ścisłego jednoczenia się z Bogiem. Jest on o tyle ważny, że możemy sięgać po niego nawet w sytuacji największego zaangażowania w sprawy widzialne, kiedy nie możemy sięgnąć po Pismo Święte czy modlić się.
Wiele spraw mogłoby potoczyć się w naszym życiu inaczej, gdybyśmy posiadali tę istotną umiejętność, zdolność widzenia, odczuwania i przekonania o obecności Bożej, gdybyśmy od samego rana posłusznie i z oddaniem pytali: Panie jak chcesz aby mój dzisiejszy dzień wyglądał i co mam robić? Pan chce do nas przemawiać i prowadzić nas przez życie, tak jak powiedział przez proroka Jeremiasza: „Będziecie Mnie szukać i znajdziecie Mnie, albowiem będziecie Mnie szukać z całego serca. Ja zaś sprawię, że Mnie znajdziecie – wyrocznia Pana – i odwrócę wasz los, zgromadzę spośród wszystkich narodów i z wszystkich miejsc, po których was rozproszyłem – wyrocznia Pana – i przyprowadzę was do miejsca, skąd was wygnałem” (Jr 29, 13-14).
Joanna Krzywonos
Artykuł ukazał się lipcowo-sierpniowym numerze „Któż jak Bóg” 4-2017. Zapraszamy do lektury!