W tym roku zdałem maturę, zacząłem dobre studia, w czasie wakacji uczestniczyłem w doskonałych rekolekcjach, można powiedzieć, że Pan Bóg mi szczególnie błogosławi… Ale też w najbliższym moim otoczeniu zaistniały wydarzenia bardzo trudne, z których wynika, że jestem zupełnie niedojrzały… Niektórym spośród moich najbliższych nie potrafię pomóc, a nawet nie za bardzo umiem spojrzeć im spokojnie w oczy.
Nie potrafię rozmawiać z moją cioteczną siostrą, która przeżyła śmierć swojego sześcioletniego syna – z jego rakiem walczono ponad dwa lata, na końcu się okazało, że bezskutecznie.
Syn mojej ciotki, o kilka lat starszy ode mnie, zakochał się w dziewczynie, która jakoś przedziwnie go omotała – on, który nigdy nie kłamał posługuje się naiwnymi oszustwami, przerwał studia, w których już i tak miał dwa lata zmarnowane, rodzice nie wiedzą nawet czy nadal chodzi do kościoła. Też nie wiem, jak pomóc.
Niedawno podczas kazania w jednej z wakacyjnych miejscowości kapłan przypomniał słowa świętego Pawła: „Za wszystko dziękujcie Bogu!”. Sam wiem, że mam za co dziękować, ale jak mają rozumieć te słowa osoby, o których wspomniałem? Czy tu rozum nie przeszkadza w dziękczynieniu?
Nikodem (to prawdziwe moje imię, ale chyba dobre jest też skojarzenie z biblijnym rozmówcą Pana Jezusa)
Najpierw kilka zdań wprowadzenia, abyśmy mieli się do czego odwołać.
Pismo Święte rozpoczyna się od wspaniałego hymnu wdzięczności wyśpiewanego Stwórcy. Nie jest to przecież opis poszczególnych wydarzeń czy „czynności” podejmowanych przez Pana Boga – autor biblijny powtarza z konsekwencją: „Widział Bóg, że było dobre”. Dzieje się tak dlatego, by od wdzięczności za dar stworzenia rozpoczynać każdy dzień, by we właściwym porządku postrzegać wszystko, co nas otacza. Czyli – dziękowanie nie tylko za to, co się stało, ale za to, co Pan Bóg dla nas przygotował, przede wszystkim za zbawienie, za wszystkie dary, które możemy przyjąć w rozpoczynającym się dniu.
Dziękowanie za Jego miłość przygotowuje nas do jej dostrzeżenia, usposabia serce do zauważenia, że w każdej sytuacji można się do Niego zwrócić. On nie obiecał, że naprawi wszystkie skutki grzechu pierworodnego, że odwróci konsekwencje wybranego przez człowieka zła, że zniszczy wszelkie choroby, skoryguje błędy wychowawcze każdej rodziny i nauczy ludzi podejmowania nieomylnych decyzji. Obiecał natomiast, że da siłę w każdej sytuacji życiowej, podtrzyma, pozwoli stać się kimś dojrzalszym, piękniejszym, lepszym, jeśli tylko z Nim zdecydujemy się przeżywać chwile radości i smutku, decyzji i trosk.
Jak zatem spojrzeć w oczy rodzicom na pogrzebie ich ukochanego dziecka, jak rozmawiać z kimś, kto czuje swą bezsilność wobec napotykanych zdarzeń?
Przypomina mi się biblijna postać proroka Jeremiasza, który wierzy w to, że Bóg-Jahwe zamieszkał w świątyni Jerozolimskiej i jednocześnie – jako wszechwiedzący – widzi jej zniszczenie przez wrogów. Czemu Bóg na to pozwala? Przypomina mi się postać świętego Jana Chrzciciela, który traci życie przez zawiść grzesznej kobiety. Czy taka śmierć proroka pańskiego ma sens? Czy w ogóle śmierć ma sens? Można mnożyć takie pytania, ale chodzi o to, by spojrzeć na otaczające nas wydarzenia z zupełnie innej strony. Nie znajdziemy odpowiedzi na pytanie dlaczego to czy tamto się wydarzyło, nie umiemy tłumaczyć rzeczywistości splecionej z dobra i zła, z łaski i odwracania się od Boga, ze świętości i nawróceń.
Nie da się do końca zrozumieć świata, ale można sprowadzać łaskę Bożą przez własną modlitwę, przez stawanie, nawet w milczeniu, obok osób cierpiących, przez wypraszanie nadziei w serca ludzi przytłoczonych okolicznościami.
Nasze dziękczynienie zakłada miłość Pana Boga i Jego troskę o każdego człowieka – to założenie jest słuszne, a zatem na nim można oprzeć dalsze szukanie… Mądrością tego szukania jest omijanie niepotrzebnego pytania „dlaczego?”, a na jego miejsce stawianie pytania „jakie dobro może z tego wyniknąć i jak mogę pomóc, by to dobro się ujawniło i rozwinęło?”.
Ze swego doświadczenia wiem, że dziękować warto zawsze, niekiedy dopiero po jakimś czasie widzimy to dobro, które przez uprzednie dziękczynienie zostało przyjęte.
Ks. Zbigniew Kapłański
Artykuł ukazał się w listopadowo-grudniowym numerze „Któż jak Bóg” 6-2013. Zapraszamy do lektury!