Trudne relacje – rodzinne, w pracy czy w sąsiedztwie to nic nowego. Przeżywa je każdy, a nawet możemy o nich przeczytać w Biblii.
W Księdze Rodzaju czytamy o historii Józefa Egipskiego, syna Jakuba i Racheli. Był znienawidzony przez swoich braci, którzy czuli, że ojciec kochał go „najbardziej ze wszystkich synów”. Bracia chcieli go zabić, ostatecznie, sprzedali go w niewolę Izmaelitom. Stał się niewolnikiem Potifara – dowódcy straży przybocznej faraona, a dzięki temu, że tłumaczył sny, stał się zarządcą całego Egiptu – tym samym uratował lud przed głodem. To właśnie głód sprawił, że ponownie spotkał się ze swoimi braćmi, którzy go nie rozpoznali. Wydawałoby się, że jego powitanie było wobec nich oschłe, jednak każde z pozornie niezrozumiałych poleceń Józefa wobec jego braci miało sens – było procesem uzdrowienia relacji. Uzdrowienie zaś, może dokonać się tylko wtedy, gdy wyjdziemy z własnego zakłamania, staniemy w prawdzie, doświadczymy skruchy. Dopiero wykonanie owych poleceń Józefa, przybliżało jego braci do stanięcia w prawdzie o sobie samych.
Józef przebacza braciom i dostrzega większy obraz danej sytuacji. Próbuje zobaczyć, jak Pan Bóg wyprowadza dobro ze zła.
“Ale teraz nie smućcie się i nie wyrzucajcie sobie, żeście mnie sprzedali. Bo dla waszego ocalenia od śmierci Bóg wysłał mnie tu przed wami”. (Rdz 45, 5)
Jakiej wiary potrzebujemy i zasłuchania w Boże Słowo, by ufać, że to, co nas spotyka (bracia Józefa chcieli go zabić, sprzedali go do niewoli i żyli w kłamstwie) może przerodzić się w dobro (dzięki temu od głodu została uratowana nie tylko rodzina Józefa, ale i inni ludzie). Nie chodzi o to, że Pan Bóg zsyła zło jako karę. Niektóre sytuacje nie mają sensu, nie wszystko jest po coś. To my często mamy nadać im sens, aby były sensowne. Bóg nie zsyła zła, choć je dopuszcza. Widzi większy obraz, a my mamy jedynie wycinek rzeczywistości.
Warto przeczytać historię Józefa Egipskiego, kiedy przeżywamy trudne relacje we własnej rodzinie. Wtedy jego wzruszenie, będzie i naszym wzruszeniem. Zobaczymy, jak żywe są te postaci. Dostrzeżemy, że one do nas mówią.
Józef Egipski nie mści się, nie odpłaca złem za zło. Nie rzuca się też od razu na szyję, gdy rozpoznaje swoich braci. Uzdrowienie wymaga również procesu, dojrzewania, odpowiedniego momentu. On na taki moment czeka, choć jego serca pęka z bólu.
Jak radzić sobie z trudnymi ludźmi?
Kilka miesięcy temu na kanale YouTube/Któż jak Bóg ukazała się konferencja ks. Mateusza Szerszenia CSMA, pt: “Jak radzić sobie z trudnymi ludźmi?”
– Jeżeli spotykasz się z trudnym człowiekiem, nie możesz go nigdy traktować tak, jak on traktuje ciebie – tak uczy Biblia – podkreślał w nagraniu ks. Szerszeń
To my sami jesteśmy odpowiedzialni za to, jak zareagujemy na trudnego człowieka. Czy pozwolimy mu się okraść z radości, wyprowadzić z równowagi. Największą walkę jaką mamy do stoczenia, jest walka nie z tą trudną osobą, ale z samym sobą. Wypowiadanie kolejnych zdań w przepychance słownej nigdy nie doprowadzi do dobrego celu, szczególnie gdy towarzyszą temu emocje i gdy “nie ma właściwego momentu”.
W nagraniu ksiądz Mateusz przywołuje krótką propozycję modlitewną na czas konfliktowej sytuacji: “Boże stocz za mnie tę walkę. Panie przemieniaj mnie wewnątrz”.
Kiedy ktoś nas zrani lub rani, trudno się modlić wyuczonymi formułkami. Czasem czuje się tylko pustkę czy złość, smutek i głębokie zranienie, które krwawi. Dominuje poczucie niesprawiedliwości, niezrozumienia czy odrzucenia. Jeżeli jest się osobą wierzącą, dochodzi czasem fałszywe poczucie winy, bo chciałoby się, by wszyscy traktowali nas, jak sami innych staramy się traktować. Trzeba nauczyć się żyć z myślą, że inni są wolni, a jedyny wpływ ma się na samego siebie. Można w takich chwilach modlić się również słowami “Boże, nie umiem kochać tak, jak chcesz bym kochał. Wypal mnie i kochaj Ty we mnie, bo ja nie potrafię.”
Naprawianie trudnych relacji
Czasem mamy potrzebę naprawiania relacji na siłę. Tymczasem nigdy nie można być terapeutą we własnej rodzinie czy wśród własnych znajomych. Trzeba uczyć się odpuszczać.
W Ewangelii czytamy, jak Jezus przyszedł do swego miasta rodzinnego, a choć jego nauczanie wywoływało zdumienie, został zlekceważony i odrzucony. “I nie mógł tam zdziałać żadnego cudu”. Był Bogiem, a czytamy, że przez postawę mieszkańców miasta rodzinnego, nie mógł działać, prócz kilku uzdrowień. Co zrobił? Po prostu odszedł i głosił innym.
Nie chodzi o strzelenie focha i odwrócenie się na pięcie. Chodzi o sytuacje, w których należy zaakceptować wolność drugiego człowieka, a wskutek tej akceptacji wolności – odejść, bo pozostanie zrodzi tylko niezrozumienie i eskalację.
Często zatracamy się w poczuciu doznanej krzywdy. Nie chodzi również o jej bagatelizowanie. Przyjmij ten fakt, gorzkie poczucie niesprawiedliwości, przykrości. Tak. Stało się. Nie jest to Twoją winą. Jest nieprzyjemne. Ale nie grzeb w niej już. Nie przeżywaj na nowo. Idź dalej.
O pójściu dalej mówi choćby Psalm 45:
“Posłuchaj, córko, spójrz i nakłoń ucha,
zapomnij o swym ludzie, o domu swego ojca.
Król pragnie twego piękna,
on twoim Panem, oddaj mu pokłon”.
Bóg pragnie Twego piękna. Gdyby Józef Egipski został w swoim poczuciu krzywdy, Bóg nie byłby w stanie wyprowadzić dobra z tego zła. Przebacz natychmiast. Przebaczenie nie oznacza zapomnienia. Przebaczenie służy temu, by Twoje serce zostało uwolnione z tej bolesnej krzywdy, niemożności kochania. By pozostało otwarte. Fiksacja na własnym bólu sprawia, że zapominamy, że to Bóg jest Panem. Bożkiem może być również nasza rana. Oddaj to zranienie Panu Bogu. Oddaj tego człowieka, który krzywdzi.
Jak pisał o. Adam Szustak OP w książce pt: “Rozplątani”, są takie relacje, które trzeba odciąć. Gdy wpiszemy w wyszukiwarkę Google “Jak dogadać się z osobowością narcystyczną” pojawią się jedynie odpowiedzi: uciekaj.
Tylko osoby o dobrej woli będą chciały znaleźć odpowiedzi na pytania jak sobie radzić z trudnymi relacjami, jak je naprawiać i uzdrawiać, osobowości narcystyczne nie mają takich przemyśleń, dlatego dla własnego dobra (a przecież kochaj bliźniego swego, jak siebie samego) należy toksyczne relacje ograniczać, a czasem, jeśli to możliwe, nawet zerwać.
Ważne, by nie pozwolić sobie, by okradli nas z radości życia. Jednak nigdy nie wolno przestać się za nich modlić w duchu błogosławieństwa. (Nie: “Panie Boże, a żeby się zmienił”, ale “Panie Boże, błogosław temu człowiekowi, niech mu się wiedzie, a mnie przemieniaj, bym zawsze i wszędzie mogła powściągnąć swój język od narzekania i obgadywania, daj mi nowe spojrzenie, bym dostrzegała dobro i przymnóż mi wiary, bym nigdy nie zwątpiła, że to Ty panujesz nad tym światem, widzisz szerszy obraz, daj mi nowe uszy, by słyszały Twój głos i były gotowe za Nim iść i serce zdolne do miłości).
Jeżeli natomiast wiemy, że druga osoba ma dobrą wolę naprawienia relacji, mamy wspólny cel, którego możemy się chwycić. Można siebie przeprosić, wyjaśnić swój punkt widzenia, a przede wszystkim słuchać. Aby zrozumieć drugiego, trzeba go wysłuchać. Trzeba wyjść spoza czubek własnego nosa, spróbować przymierzyć buty drugiej osoby. Będąc w swoich butach nigdy siebie nie zrozumiemy, a będziemy jedynie oceniać, “wiedzieć lepiej”, choć nie przeżyliśmy tego co ta druga osoba, nie znamy jej historii, możliwości poznawczych czy cech charakterologicznych i okoliczności, w których się znajduje. Wtedy nigdy się nie dogadamy.
Pokora. Jak zwykle na wszystko odpowiedzią jest pokora. Celem jest świętość własna i dopiero drugiej osoby.
Modlitwa o służbę Bogu:
Słowo Odwieczne, Jednorodzony Synu Boży,
proszę Cię, naucz mnie służyć Ci tak,
jak tego Jesteś godzien.
Naucz mnie dawać, a nie liczyć,
walczyć, a na rany nie zważać,
pracować, a nie szukać spoczynku,
ofiarować się, a nie szukać nagrody innej
prócz poczucia, że spełniam
Twoją Najświętszą wolę. Amen
św. Ignacy Loyola
Walczyć, a na rany nie zważać. Czasem tylko głód może doprowadzić do zgody.
Karolina Zaremba