Początek Ewangelii Jezusa Chrystusa, Syna Bożego. Jak jest napisane u proroka Izajasza: “oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie dla Niego ścieżki”, wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając swoje grzechy. Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym. i tak głosił: “idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby schyliwszy się, rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, on zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym”.
Warto zwrócić uwagę na pierwsze słowo, które pojawia się dziś w Ewangelii. Jest nim wyraz „początek”. To jakieś przedziwne nawiązanie do innej biblijnej księgi – Księgi Rodzaju. Ona też zaczyna się od tego słowa. „Na początku Bóg stworzył niebo i ziemię” – czytamy. Wtedy swój początek wzięła historia stworzenia. Dzisiaj w Ewangelii czytamy także o początku historii, ale jest to historia nowa – historia zbawienia i historia Jezusa.
Nigdy wcześniej nikt nie zachowywał się tak jak on
Wielkie wydarzenia w historii poprzedzone są niezwykłymi znakami. Pamiętamy chociażby jak u Sienkiewiczowskim „Ogniem i mieczem” nad Polską pojawiła się kometa zwiastująca niezwykłe wydarzenia i rzeczywiście niedługo potem rozpoczęło się Powstanie Chmielnickiego na Ukrainie. Znakiem, który poprzedził przyjście na świat mesjasza jest obecność proroka. Proroka niezwykłego. Nigdy wcześniej nikt nie zachowywał się tak jak on.
Jan swoją misję pełni na dwa sposoby. Po pierwsze używa głosu. Gdyby zapisać Jana Chrzciciela do grupy superbohaterów to nazywałby się Voiceman – Człowiek Głos. Głosem przygotowuje drogi, prostuje ścieżki, głosi chrzest i odpuszcza grzechy. Kiedy na niego patrzymy uświadamiamy sobie, jak ważna jest rola głosu. Głosem można kogoś zniszczyć, ale można też pocieszyć i podnieść na duchu. Głos to wielka siła. Zauważmy, że w naszych wspomnieniach często zapamiętujemy głos innych osób. Wspominamy głos mamy, ale pamiętamy też głos, który na nas krzyczał, groził nam. A jaki jest głos Jana? Przede wszystkim jest to głos przepełniony troską o los człowieka. Jan czuje, co się święci. Wie, że na ziemię przyjdzie mesjasz i wielu go przeoczy, pominie. Wzywa zatem do zmiany postawy życiowej, do usuwania wszelkich przeszkód, które mogą stanowić problem w spotkaniu z Bogiem. Jednym zdaniem: wzywa do nawrócenia – do ewangelicznego radykalizmu.
Lubię w nim męską postawę wobec życia, a jednocześnie prawdopodobnie nie był to człowiek kompromisów. U niego świat wydaje się czarno-biały
Jan mnie fascynuje i przeraża jednocześnie. Lubię w nim męską postawę wobec życia, a jednocześnie prawdopodobnie nie był to człowiek kompromisów. U niego świat wydaje się czarno-biały. Myślę, że w obyciu nie był też łatwym człowiekiem, co nie zmienia faktu, że był człowiekiem świętym, a nawet otrzymał od Jezusa pochwałę, że „nie ma nikogo większego od Jana Chrzciciela”. Nawoływanie Jana to Ewangelia (Dobra nowina) dla tych, którzy marzą o miękkich pieleszach, a tu nagle trzeba wstać i wziąć się do roboty.
Drugi aspekt misji Jana to nie tylko głos, ale także czyn. Od Jana rozpoczyna się praktyka odpuszczania grzechów poprzez chrzest. To zupełna nowość. Do tej pory żaden prorok nie odważył się odpuszczać ludziom grzechów. Ta funkcja zarezerwowana była tylko dla Boga. Zresztą sam Jezus spotkał się z tym zarzutem, gdy odpuszczał grzechy innym. Jan praktykował chrzest nawrócenia, czyli symboliczne porzucenie złego życia na korzyść życia z Bogiem. Wiemy, że zgromadził wokół siebie uczniów. Być może niektórzy nawet uznawali go za mesjasza. On jednak z uporem maniaka powtarzał, że nie jest mesjaszem, że to ktoś znacznie mocniejszy. Ta nieustępliwość Jana w uniżaniu samego siebie i oddawaniu chwały Bogu naprawdę zasługuje na uznanie. Wielu by się pewnie nie oparło przed takim wyzwaniem. W naszym podejściu często chcielibyśmy zachować dla siebie część chwały. Co więcej, niektórzy wykorzystują Boga dla swoich własnych celów.
On jednak z uporem maniaka powtarzał, że nie jest mesjaszem, że to ktoś znacznie mocniejszy
Dziś może mało się o tym mówi, ale przecież dobrze wiemy, ile szkód wyrządzają ludziom sekty i pseudoreligie. Dzisiaj coraz częstszym zjawiskiem jest tzw. „korporeligia”, czyli system panujący w dużych korporacjach. Ludzie sami o tym mówią, że zdarzają się tam przypadki indoktrynacji, wyścigi szczurów, rozwiązłość, napastowania, mobbing i wiele innych złych rzeczy. Często jedynym wyjściem jest ucieczka z takiego miejsca, co nie wydaje się wcale takie proste, bo przecież troska o własne utrzymanie nie pozwala człowiekowi na lekkomyślność przy zmianie pracy bądź zawodu.
Na koniec chciałbym wrócić do słowa „początek”. Warto w kolejną niedzielę adwentu zastanowić się nad początkiem własnej Ewangelii. Od czego zaczęła się moja wiara? Kto mi ją przekazał? Kiedy świadomie i dojrzale wybrałem Boga i Kościół? Czy pozostałem wierny pierwotnej miłości? To ważne pytania, które pomogą nam w lepszym przygotowaniu na spotkanie z Panem.
ks. Mateusz Szerszeń CSMA