To było miłe zaskoczenie. Gdy tuż przed Świętami wróciłem na Białoruś z rekolekcji adwentowych prowadzonych w Kanadzie, po Mszy świętej podeszła do mnie najstarsza parafianka i wręczając trzy skserowane, niewielkie karteczki, powiedziała: „To od nas dla księdza”.
Był to maleńki bukiecik „Margaretek” – siedem listków kwiatu z umieszczonymi imionami i nazwiskami oraz obietnicą modlitwy aż do śmierci. W drodze na plebanię myślałem: „Chłopie, jeśli oni nie zapomną, to codziennie przynajmniej trzy osoby z parafii będą się za Ciebie solidnie modlić”.
Po Świętach dostałem maila zatytułowanego „Paczka św. Mikołaja”. Młoda dziewczyna znad morza, spotkana w tym roku na Camino de Santiago, przysłała… kolejną Margaretkę. Odpisałem jej, że pewnie trzeba się szykować na jakąś większą duchową batalię i Pan „szaniec usypuje”.
Pani Zosia napisała o niedawnej śmierci znajomego księdza. Oczywiście, jak prawie zawsze, przedwczesnej śmierci. I nie chodzi tylko o wiek, ale także o to, że nie wszystko zdążyło się powiedzieć. „A szkoda. W Roku Wiary chyba będzie dla mnie ważne, że mogę wyznać to kapłanowi”. Od zmarłego księdza usłyszała dwie krótkie rady, w dwóch trudnych momentach swojego życia: „Nie wolno sprzeciwiać się woli Bożej” oraz „Za wszystko, co robisz, nie oczekuj ani podziękowań, ani pochwał, a będzie ci z tym lżej”. I kończy: „Tak niewiele, a tak dużo. Krótka nauka, a potrafi zmienić życie”.
W pierwszy piątek grudnia pomagałem spowiadać w naszej parafii w London w Kanadzie. Mnóstwo ludzi, dzieci i dużo spowiedzi. Przyszedł mężczyzna, po pięćdziesiątce, dobrze wykształcony. Spowiadał się po angielsku, ale rozumiał język polski. Na koniec, gdy już miał wstawać od konfesjonału, powiedział, pokornie schylając głowę: „Thank you for your priesthood” („Dziękuję za twoje kapłaństwo”). Pierwszy raz w życiu ktoś przy okazji spowiedzi powiedział do mnie takie słowa. Byłem bardzo wzruszony.
Kończy się powoli stary rok, zostały jeszcze dwa dni. Za oknem ciemność, śnieg i szczekanie psa. Nim pójdę spać powtarzam, Panie, krótką modlitwę: „Za kapłaństwo Ci dziękuję. Za krótkie rady, jakie przez nas dajesz, a które zmieniają życie innych – dziękuję. I za Twoją wierną przyjaźń. Choć nieraz musimy obmywać ją łzami samotności i boli dojmująco, nie zrażaj się naszymi brakami… Usypuj szańce i ochraniaj nas. Jest jeszcze wiele do zrobienia. Wiele modlitw do odmówienia. Wielu ludzi do wyspowiadania. Niech nie spoczniemy, nim dojdziemy”.
Krzysztof Poświata CSMA