Niech mi będzie wolno zacząć od muru. Takiego zwykłego, ceglanego muru, który oddziela, powiedzmy, ogród różany od ruchliwej ulicy. Otóż, wyobraźmy sobie człowieka, który staje przed tym murem i krzyczy: „Ten mur nie istnieje! Jest wyłącznie społecznym konstruktem!” — i domaga się debaty. Otóż nie, drogi przyjacielu. Z murem się nie dyskutuje. Mur się albo przeskakuje, albo rozbija głową — i wtedy z reguły przestaje się mieć ochotę na dalsze rozmowy.
-
Królowa Aniołów + Olej św. Michała Archanioła (Zestaw)45,00 zł z VAT
-
Post Świętego Michała Archanioła + Olej św. Michała Archanioła (Zestaw)45,00 zł z VAT
-
5 książek ks. Mateusza Szerszenia CSMA + Olej św. Michała Archanioła (1 buteleczka) (Zestaw)120,00 zł z VAT
-
Wielkie Zawierzenie Świętemu Michałowi Archaniołowi + Olej św. Michała Archanioła (Zestaw)45,00 zł z VAT
Są w świecie rzeczy, które nie poddają się debacie, ponieważ nie są poglądami — są faktami. Można, rzecz jasna, rozważać, czy grawitacja to tylko „narracja ciążenia ku dołowi”, ale próba zaprzeczenia jej prawom zazwyczaj kończy się bardzo dramatycznym upadkiem.
W kulturze, która stawia rozmowę na piedestale, postulując nieustanny dialog jako lekarstwo na wszystkie społeczne choroby, coraz trudniej przyznać, że są sytuacje, w których debatowanie nie ma sensu. Mówi się, że z każdej rozmowy może wyniknąć coś dobrego. Że nawet najgłębsze różnice zdań można przezwyciężyć dzięki szczerej wymianie argumentów. Że wystarczy rozmawiać — a reszta się ułoży.
Tymczasem historia i codzienne doświadczenie uczą czegoś zgoła innego: że debata jest sztuką, która ma swoje prawa, warunki i granice. I że czasami milczenie bywa nie ucieczką od prawdy, lecz jej najpełniejszym wyrazem.

Debata z definicji zakłada istnienie pewnej wspólnej płaszczyzny. Można spierać się o kształt mostu, ale tylko wtedy, gdy obie strony zgadzają się co do potrzeby jego budowy. Jeśli jedna strona mówi o konstrukcji, a druga o tym, że rzeka nie istnieje — nie ma debaty. Jest rozbieżność tak fundamentalna, że rozmowa staje się jedynie zderzeniem dwóch światów, nieporównywalnych i nieprzekładalnych.
Podobnie w sporach światopoglądowych: nie można sensownie dyskutować o wartościach, jeśli nie istnieje choćby minimalna zgoda co do tego, czym one są i skąd pochodzą. Debata bez wspólnego gruntu to jak gra w szachy, w której jedna strona uznaje pionki, a druga gra patelnią.
Kiedy debata ma sens?
Debata ma sens tylko wtedy, gdy jej celem jest dojście do prawdy — a przynajmniej zbliżenie się do niej. Jeżeli celem jednej lub obu stron jest wyłącznie zwycięstwo, upokorzenie przeciwnika albo zdobycie uznania widowni, debata staje się spektaklem. Wtedy argument przestaje być środkiem poszukiwania, a staje się bronią. A z bronią nie rozmawia się po to, by zrozumieć — ale po to, by wygrać.
W takich warunkach nie ma przestrzeni na przemianę, refleksję czy uznanie cudzej racji. Istnieje tylko scenariusz konfliktu, który musi się zakończyć oklaskami dla jednej ze stron — bez względu na to, czy miała rację.
Istotą rozmowy jest słuchanie — nie tylko słyszenie słów, ale rzeczywista gotowość do przyjęcia cudzej perspektywy. Debata bez tej gotowości staje się równoległym monologiem. Czasami lepiej wtedy nie mówić wcale, bo każda wypowiedź, choćby najtrafniejsza, spada na grunt, który od początku był zamknięty.
Nie jest to argument za rezygnacją z przekonywania. Ale jest to przypomnienie, że nie każda sytuacja jest ku temu odpowiednia. Czasami potrzebna jest nie mowa, lecz przykład. Nie argument, lecz świadectwo.
Co nie podlega debacie?
Są rzeczy, które nie podlegają debacie — nie dlatego, że są święte lub zakazane, lecz dlatego, że są podstawowe. Na przykład godność człowieka nie jest tematem do rozważań w trybie „za i przeciw”. Nie wszystko, co da się postawić w formie pytania, zasługuje na odpowiedź. Nie każda teza zasługuje na przeciwnika. Czasami sprzeciw nie przyjmuje formy debaty, ale ciszy. I nie dlatego, że brak argumentów, lecz dlatego, że nie wypada ich używać tam, gdzie wystarczy człowieczeństwo.
Bywają też sytuacje, gdy nawet sensowna i potrzebna debata musi ustąpić miejsca milczeniu — nie z powodu braku odwagi, ale z powodu właściwego rozeznania. Po tragedii, w obliczu cierpienia, wobec tajemnicy — debata, choćby najbardziej racjonalna, staje się nie na miejscu. Są momenty, gdy mądrość polega na powściągliwości.
Nie jest to wyraz zniechęcenia wobec dialogu. Wręcz przeciwnie — to uznanie jego powagi. Tylko to, co ma swoją granicę, może być naprawdę wartościowe.
Debata jest jednym z największych osiągnięć ludzkiego rozumu. Ale właśnie dlatego wymaga szacunku, rozeznania i pokory. Tam, gdzie ich brak — przestaje być drogą do prawdy, a staje się pustą grą w słowa. Dlatego warto wiedzieć nie tylko jak debatować, ale też kiedy nie warto tego robić. Bo czasem to właśnie odmowa debaty staje się najmocniejszym argumentem w jej obronie.
ks. Mateusz Szerszeń CSMA