Niewielu chyba kapłanów w naszym kraju miało okazję obserwować z bliska tak wiele dokonanych za wstawiennictwem św. Michała Archanioła łask i darów. Czy peregrynacja figury Anielskiego Wodza stanie się okazją do rozlania tych łask wśród wiernych w polskich parafiach? Dlaczego w ogóle te odwiedziny są dla nas tak ważne? I co zrobić by nie zmarnować ich owoców? Na te wszystkie pytania spróbował odpowiedzieć ks. Henryk Skoczylas CSMA.
Zacznijmy może od początku – skąd w ogóle michalici wzięli się na Gargano?
W roku 1995 dotarła do nas wiadomość, że Stolica Apostolska poszukuje rodziny zakonnej, która podjęłaby się pracy duszpasterskiej w Sanktuarium św. Michała Archanioła w Monte Sant’ Angelo. I zwróciła się z taką prośbą również do nas. Potraktowaliśmy to jako niezwykłą łaskę i dobro, ale też dowód ogromnego zaufania, jakim obdarzono naszą, małą jeszcze, rodzinę zakonną. Zgodziliśmy się oczywiście z dużym entuzjazmem, ale też poczuciem szczególnej odpowiedzialności, jaka miała na nas spocząć. Opieka nad tym świętym miejscem niewątpliwie wymusza na nas wzmożoną gorliwość.
Tak więc już wiosną 1995 roku na Gargano zostało wysłanych 3 michalitów, m.in. ks. Władysław Suchy, który do dziś jest rektorem tamtejszego Sanktuarium. Niewątpliwie jest to kapłan obdarzony niezwykłym charyzmatem, nawet kolejni biskupi domagają się jego pozostania na dotychczasowym stanowisku…
13 lipca 1996 roku, w rocznicę urodzin naszego Ojca Założyciela, Sanktuarium zostało już oficjalnie przekazane pod samodzielną opiekę naszego Zgromadzenia. To był dla nas znak, bardzo wymowny znak od Opatrzności.
A skąd wziął się tam ksiądz osobiście?
Ja zostałem przez księdza Władysława zaproszony do pomocy z racji tego, że już wcześniej przez 11 lat mieszkałem we Włoszech i znałem dobrze język włoski, posługiwałem się również sprawnie angielskim. I tak już od 17 lat, rokrocznie, jeżdżę tam w wakacje na 2-2,5 miesiąca, pomagać w spowiedzi i opiece nad Sanktuarium.
To był pierwszy księdza kontakt z Grotą Objawień?
Nie, już wcześniej, mieszkając we Włoszech, byłem tam bodaj w 1986 lub 1987 r. I to było moje pierwsze spotkanie z tym świętym miejscem, spotkanie, które wywarło na mnie olbrzymie wrażenie.
A nie myślał ksiądz już wtedy, że to michalici pasowaliby najbardziej do posługi w tym szczególnym Sanktuarium?
Nie, nie myślałem. Tym niemniej pamiętam, że na rok przed moją pierwszą wizytą na Gargano, podczas odwiedzin składanych we Włoszech przez naszego ówczesnego Ojca Generała, ks. Aleksandra Ogrodnika, któryś z moich współbraci rzucił luźno, że może dobrze byłoby, aby michalici znaleźli się kiedyś na Monte Sant’ Angelo.
No bo wydaje się, że to najbardziej naturalne miejsce dla Zgromadzenia, które ma w nazwie świętego Michała Archanioła…
Teoretycznie tak, ale wtedy, w połowie lat 80’, wydawało nam się to jedynie pozostawać w sferze marzeń. A już 10 lat później okazało się być rzeczywistością…
A jak z tej perspektywy 17 lat pracy w tak niezwykłym miejscu ocenia ksiądz jej owoce? Czy Gargano zmieniło się w tym czasie?
Z roku na rok widziałem jak Gargano dzięki naszej pracy pięknieje. Każdy rok przynosił tu coś nowego, coś się w tym miejscu cały czas działo. Największym chyba i najpiękniejszym takim sukcesem było otwarcie na 2000 rocznicę chrześcijaństwa, kaplicy Sakramentu Pojednania. Wcześniej spowiadać musieliśmy w ciasnych, dusznych konfesjonałach w Grocie, gdzie hałasowali przechodzący pielgrzymi, dochodziły liturgiczne śpiewy. Teraz mamy nowe, piękne, klimatyzowane konfesjonały w formie wyciszonych pokoików…
Gargano się rozwija, to i odwiedzających przybywa…
To prawda, szacuje się, że co roku przybywa ich tam ok. 2 milionów, ale są to oczywiście i pielgrzymi i zwykli turyści…
A niektórzy wchodzą jako turyści i wychodzą jako pielgrzymi…
Tak, w tym tkwi niewątpliwy fenomen tego Sanktuarium. Dokonuje się tam jakieś niezwykłe dotknięcie świętością tego miejsca, czuje się tu szczególną obecność św. Michała Archanioła i z całą pewnością jest to jakiś rodzaj łaski. I my również robimy wszystko, by wizyta w tym miejscu, nawet u turystów „zadziałała w duchu” tak, by wyszli odmienieni bądź zapragnęli kiedyś tam wrócić. I wielu przyjeżdża ponownie, bo i to miejsce ma swego rodzaju magnetyzm, chce się do niego powracać. Mało tego, ludzie zachęcają swoich bliskich, by i Ci odwiedzili św. Michała Archanioła. Bardzo wielu pielgrzymów przybywa tam właśnie za namową tych, którzy byli tam wcześniej i doznali takiego właśnie duchowego dotknięcia.
Jak się dokonuje taka przemiana z turysty w pielgrzyma?
Niemało z moich penitentów przyznaje na przykład, że wchodząc do Groty wcale nie mieli się zamiaru spowiadać, ale coś ich do tego pchnęło od wewnątrz. Takie świadectwa poruszają mnie zawsze najbardziej, one pokazują nam, że nasza posługa ma sens.
Pamiętam taką historię sprzed kilku lat, gdy ktoś zapukał do mojego konfesjonału. Już to mnie zdziwiło – ktoś zapukał do konfesjonału jak do pokoju. Weszła młoda dziewczyna, studentka, która, przed spowiedzią, chciała mi opowiedzieć swoją historię. Jej brat, również student, zapadł na nowotwór mózgu. Którejś nocy, w szpitalu, nagle obudziło go światło. Myślał, że do jego sali weszła pielęgniarka izolatki i je zapaliła, ale ku jego zdziwieniu żadna żarówka się nie świeciła, ani nikogo innego poza nim tam nie było. Po chwili z tego światła wyłoniła się postać Anioła, który przedstawił się jako św. Michał Archanioł. Zapowiedział, że za 3 dni przyjdzie zaprowadzić go przed Tron Ojca i polecił przygotować się do tego przejścia w Sakramencie Pokuty i Pojednania. Tak też się stało, po 3 dniach wyspowiadany brat tej dziewczyny odszedł do Pana. I teraz najważniejsze – w momencie widzenia tego chłopaka, on i cała jego rodzina byli Świadkami Jehowy. Po tym wydarzeniu wszyscy oni wrócili na łono Kościoła. Tamta dziewczyna, Laura, przyjechała podziękować św. Michałowi Archaniołowi za otrzymaną w chorobie brata łaskę. Bo pojednanie z Bogiem, możliwość pokuty i uzyskania przebaczenia jest dla człowieka chyba największą łaską, największym dobrem.
I z takich historii bierze się kult św. Michała?
W człowieku w ogóle naturalnie zakodowany jest zmysł religijny, jak u noworodka, który pamięta bicie serca własnej matki. On może być zapomniany, „zakurzony”, ale w takich miejscach jak Grota Objawień on się odzywa, budzi. I to jest impuls niekiedy tak silny, że może być początkiem przemiany naszego życia, uporządkowania go.
Ale jest przecież Lourdes, Watykan, są sanktuaria w Hiszpanii… Dlaczego więc akurat Święty Michał? Czyżby ludzie odczuwali dzisiaj jakąś szczególną potrzebę oddania się pod jego opiekę i wstawiennictwo?
Cóż, wierni niewątpliwie dostrzegają coraz bardziej rolę aniołów w życiu duchowym każdego człowieka. Coraz więcej się o tym mówi, coraz więcej pielgrzymek po Włoszech „zahacza” o Monte Sant’ Angelo, tym bardziej, że jest to też w pobliżu San Giovanni Rotondo, miejsca kultu św. o. Pio.
Taki trochę uświęcony, anielski region…
Myślę, że można tak powiedzieć. Tym bardziej, że Sanktuarium w San Giovanni Rotondo odgrywa dużą rolę również dla kultu św. Michała Archanioła, nie tylko ze względu na odległość. Ojciec Pio sam bardzo często wysyłał wiernych na Gargano, też z uwagi na szczególne odpusty, które można tu uzyskać w ciężkich przewinieniach. Niewątpliwe świątynia, którą osobiście poświęcił św. Michał Archanioł, jest świątynią pokutną, miejscem szczególnie skutecznej walki ze złem.
Ksiądz osobiście też doznał w swoim kapłaństwie jakichś szczególnych łask czy też ubogacenia duchowego dzięki temu miejscu?
Cóż, wzrastanie jest naturalnym procesem na drodze kapłaństwa. A Grota Objawień daje do tego wzrostu duchowego wprost cudowne warunki, czuję się w niej jak ryba w wodzie. Mam tam okazję do szczególnego przeżywania swojego powołania – na co dzień, prowadząc wykłady, nie mam tylu okazji do kontaktu z wiernymi, co tam. Na Gargano czuję się szczególnie potrzebny. I jestem głęboko przekonany, że ten wzrost we mnie dokonuje się w tym miejscu ze zdwojoną siłą.
Czy jednak te łaski z Groty Objawień można przenieść, „rozwieźć po całym świecie”, dzięki np. peregrynacji?
Ja nie mam wątpliwości, że świat ducha nie zna granic materialnych i nie ma żadnych przeszkód, aby Święty Michał Archanioł był obecny tutaj w znaku tej Figury z Gargano. A widząc tę radość ducha, entuzjazm wiernych w parafiach, gdzie św. Michał już zagościł, nabrałem pewności, że Wódz Anielski był pośród nich realnie obecny.
Ale skąd ta ogromna radość?
Cóż, my, jako Zgromadzenie Św. Michała Archanioła, mówimy o tym Archaniele bardzo dużo i dla wiernych z naszych parafii ta wizyta to coś absolutnie naturalnego. Powiedziałbym, że Wódz Anielski jest dla nich takim „nadprzyrodzonym znajomym”. A odwiedziny przyjaciela, kogoś nam bliskiego, zawsze przyjmujemy z radością. Sam św. Michał zresztą ze swym zawołaniem „Któż jak Bóg” wyraża radość z życia Bogiem. Ale też, dostrzegając jak bardzo człowiek został przez Boga ukochany, św. Michał woła niejako: „Któż jak człowiek”. Bo też i jego zadaniem jest walka o człowieka.
Nie wszyscy jednak są tak dobrze zaznajomieni z anielską misją i duchowością, jak wierni z parafii michalickich. Jak więc wytłumaczyć sens peregrynacji reszcie?
Sens ten bardzo dobrze oddaje hasło, pod jakim jest ona prowadzona: „Czas mocy i łaski”. Ja dodałbym jeszcze, że jest to również czas duchowej kuracji. Święty Michał Archanioł zna doskonale pragnienie Boga wobec nas. A jest nim nasze uświęcenie i zbawienie. I Wódz Anielski przybywa, aby ta łaska uświęcenia i zbawienia w nas zaistniała i ugruntowała się.
Wszelkie formy nabożeństw, jakie łączą się z peregrynacją – błogosławieństwo dzieci, osób chorych i starszych, modlitwa prostym egzorcyzmem, nałożenie Szkaplerza – to też dla wiernych doskonała forma katechezy. Jeśli widzę, że ktoś modli się o uwolnienie, przypomina mi to o istniejącym niebezpieczeństwie zniewoleń. Jeśli odnawiam swoje przyrzeczenia chrzcielne, to muszę sobie przypomnieć ich znaczenie.
Podobnie z nabożeństwem do aniołów – jest chyba nadzieja, że wierni zdadzą sobie pełniej sprawę z wagi ich opieki i wstawiennictwa…
Owszem, jeżeli tylko to doświadczenie religijne peregrynacji zostanie przedłużone przez odpowiednią formację w grupach modlitewnych, Zastępach Rycerskich, parafiach. W grupie jest łatwiej tego rodzaju przeżycia pielęgnować i my na pewno stoimy w tym względzie przed wielką szansą, tylko musimy kuć żelazo póki gorące.
I wtedy może taka katecheza zaobfitować w trwałe owoce?
Owoc tak naprawdę jest jeden, podstawowy – jest nim pogłębiona wiara. Im głębsza będzie nasza wiara tym bardziej chrześcijańskie będzie się też stawać nasze życie, nasze myślenie i uczynki, a to promieniować będzie na całe nasze otoczenie, środowisko, w którym żyjemy.
A na przykład przyjmowane tak licznie anielskie Szkaplerze? To też chyba trwały owoc…
To, że my np. przyjmujemy Szkaplerz, wraz z wynikającymi z tego zobowiązaniami, to tylko znak, znak wtórny wobec tego właśnie pogłębienia wiary. On tylko poświadcza, że my dokonaliśmy otwarcia na rzeczywistość Bożą.
W peregrynacyjnych homiliach kapłani też podkreślali kilkukrotnie, że podróżująca po parafiach Figura jest właśnie w pierwszej kolejności znakiem… Jak to rozumieć? Czy to jest „tylko znak” czy „aż znak”?
Powiedziałbym, że raczej „aż”… Za znakiem stoi realna obecność św. Michała Archanioła, o której ten znak nam przypomina. I przy okazji spotkania z tym znakiem zaistnieć mogą rozmaite duchowe łaski czy ten pewien rodzaj wewnętrznego dotknięcia, o którym mówiłem już przy okazji rozmowy o Sanktuarium. Zresztą odrzucenie znaków obecności Boga prowadzi do przyjęcia przez człowieka znaków innych bóstw, różnego rodzaju bożków, bowiem ludzkie serce nie znosi pustki.
Różni się więc ta peregrynująca Figura od tych wszystkich figur św. Michała, które mamy w naszych parafialnych Kościołach?
Ja traktuję tę jej obecność jako takie bezpośrednie, wręcz „przewodowe”, połączenie z Sanktuarium św. Michała Archanioła na Gargano. A to już miejsce otoczone szczególną łaską, omadlane przez kilkanaście stuleci, prowadzące do szczególnego otwarcia serc.
I te nasze serca otworzą się szerzej po tej peregrynacji?
Jestem o tym przekonany… To samo, co czyni św. Michał Archanioł na Gargano, może czynić i tutaj…
rozmawiali ks. Piotr Prusakiewicz CSMA
i Karol Wojteczek
Artykuł ukazał się w lipcowo-sierpniowym numerze „Któż jak Bóg” 4-2013. Zapraszamy do lektury!
m numerze „Któż jak Bóg” 4-2013. Zapraszamy do lektury!