Szata Chrystusa

Kościół – szata Chrystusa, o którą rzucają losy

Pod krzyżem Jezusa rzymscy żołnierze rzucili losy o Jego tunikę. Była to szata bez szwu, „cała tkana od góry do dołu” (J 19,23). Nie chcieli jej rozdzierać, bo była zbyt cenna. Paradoksalnie – nie rozdzierając jej fizycznie, duchowo dokonali profanacji: zamienili ją w trofeum, w przedmiot gry i interesu.

Od dwóch tysięcy lat ta scena powtarza się symbolicznie – tym razem nie pod Golgotą, lecz w świecie, w którym Kościół – Mistyczne Ciało Chrystusa – staje się tą samą szatą, o którą rzuca się losy.

W swojej niezwykle poruszającej powieści „Szata” (oryg. The Robe), Lloyd C. Douglas opowiada historię trybuna rzymskiego, Marcusa Gallio, który jako jeden z żołnierzy nadzorujących egzekucję Jezusa, przypadkiem staje się właścicielem Jego tuniki. Od tego momentu życie Marcusa zaczyna się zmieniać. Szata – materialny przedmiot – staje się znakiem duchowej przemiany. Symbolizuje nie tylko świętość Chrystusa, ale też dramat człowieka rozdartego między starym porządkiem a nową prawdą, jaką niesie Ewangelia.

W powieści Douglasa szata staje się narzędziem nawrócenia. Dziś – przeciwnie – staje się przedmiotem walki. Świat, który nie chce przyjąć Chrystusa, nadal rzuca losy – nie po to, by Go poznać, ale by rozdzielić Jego szatę. Rozedrzeć Kościół. Wyrwać z niego to, co wygodne. Resztę – odrzucić.

Szata Chrystusa

W epoce, gdy religia nie jest już ostoją wspólnoty, lecz narzędziem strategii politycznych, Kościół nie raz staje się zakładnikiem układów, sojuszy, kalkulacji. Partie polityczne – lewicowe i prawicowe – niekiedy traktują Kościół jak tło do autoprezentacji. Jedni chcą go oswoić, inni „wskrzesić” w duchu narodowym. Rzadko kto pozwala mu być sobą.

Kościół, który mówi o prawdzie, o grzechu, o sumieniu – przeszkadza. Lepiej, żeby milczał albo mówił tylko o ekologii, o pokoju i opartej na humanizmie dobroczynności. To się lepiej sprzedaje. To nie wywołuje kontrowersji.

Ale Ewangelia nie została napisana po to, by nikogo nie urazić. Została napisana krwią męczenników – i dlatego zawsze będzie znakiem sprzeciwu. Dlatego polityka próbuje Kościół rozegrać, a nie uszanować. Próbuje z niego uczynić stronnika lub ubranie na miarę, nie – szatę bez szwu.

Dziś najbardziej niebezpieczne są ideologie, które Kościół próbują przerobić od środka. Nie atakują wprost – chcą „modernizacji”, „reformy”, „otwartości”. Ale pod tymi pięknymi słowami często kryje się ciśnienie, by Kościół przestał być Kościołem. Żeby się ugiął. Żeby „przestał ranić” tym, co niewygodne: nauką o małżeństwie, życiu, seksualności, cierpieniu.

To próba sprytna – nie rozdziera się szaty, ale delikatnie ją się przycina. Tu trochę skrócić. Tam przefarbować. Tu zmienić wykończenie, tam dodać modne dodatki.

Ale szata Jezusa – jak w powieści Douglasa – była nienaruszona. I nie wolno jej zmieniać, jeśli naprawdę chcemy dotknąć tajemnicy Boga.

Szata Chrystusa

Jezus w przypowieści o miłosiernym Samarytaninie mówi o człowieku, który „wpadł w ręce zbójców”. Niestety, są momenty, gdy także Kościół – nie jako idea, ale jako wspólnota ludzi – trafia w ręce tych, którzy chcą go wykorzystać. To bolesna prawda.

Zgorszenia, zaniedbania, pycha, dwuznaczność – to wszystko rani Kościół od środka. I jakże często staje się argumentem dla tych, którzy chcą go zniszczyć całkowicie. Bo łatwiej mówić: „to zgnilizna”, niż „to świętość w walce”.

W powieści Douglasa Marcus Gallio długo nie mógł zrozumieć, jak można kochać Tego, który pozwolił się ukrzyżować. Ale jego przemiana nastąpiła nie przez słowa, lecz przez spotkanie z żywą wspólnotą uczniów – z Kościołem. Choć prześladowany, ubogi, niedoskonały – ten Kościół dawał nadzieję.

Współczesna gra o Kościół jest w istocie grą o jedność. O to, czy szata Chrystusa pozostanie „bez szwu”. O to, czy Kościół zachowa swoją tożsamość, czy stanie się zlepkiem ruchów, opinii i poglądów.

A przecież Jezus modlił się: „Aby byli jedno, jak Ty Ojcze we Mnie, a Ja w Tobie” (J 17,21). Jedność Kościoła to nie tylko sprawa struktury – to wyraz Jego Boskiego pochodzenia.

Dlatego każdy podział, każda ideologia, która rozciąga szatę w swoją stronę, każda ambicja, która chce Kościół wykorzystać – uderza w samego Chrystusa.

Lloyd C. Douglas w „Szacie” nie pisze tylko o materiale, który spoczywał na ramionach Jezusa. Pisze o obecności, która przemienia. O Kościele, który nie jest teorią, lecz znakiem. Pisze o wierze, która – nawet jeśli prześladowana – przynosi pokój.

Dlatego dziś trzeba nie tylko „wrócić do szaty”, ale też jej bronić. Nie pozwolić jej rozdzierać. Nie rzucać o nią losów.

Bo szata nie należy do świata. Należy do Chrystusa.

A kto jej dotknie z wiarą – jak Marcus Gallio – ten zacznie widzieć inaczej.

Ks. Mateusz Szerszeń CSMA