Kto wejdzie do Nieba?

Czy ateiści i wyznawcy różnych religii będą zbawieni?

Jak to jest, że jedni są wierzący, a inni nie? Od czego to zależy? Czy gdybym urodził się w Indiach, to byłbym hinduistą, a jakbym pochodził z rodziny mieszkającej w Kuwejcie, to wyznawałbym islam? Jak to się ma do zbawienia? Chciałbym się w niebie spotkać z kolegami, z których jeden jest ateistą, drugi wyznaje religię mojżeszową, a jeszcze inny jest protestantem…

Kuba z liceum

Pewien profesor seminarium mawiał, że Pan Bóg przyjmując do nieba uczciwych ateistów przywita ich zdaniem „Akuku, a właśnie, że istnieję!”.

Mówimy, że wiara jest łaską, to znaczy, że nikt nie jest w stanie sam, bez Bożej pomocy, podjąć taką decyzję, by nazywać się wierzącym. Ale przecież wiemy też z nauczania Kościoła, że każdy człowiek jest powołany do zbawienia, że Pan Jezus umarł na krzyżu, aby każdego człowieka odkupić.

Sobór Watykański II naucza, że dar zbawienia otrzymają wszyscy, którzy uczciwie Pana Boga szukali i na miarę swoich możliwości Go czcili oraz próbowali wprowadzać w życie prawdy, które rozpoznali. Oczywiście tylko Pan Bóg jest w stanie obiektywnie, czyli uczciwie, rozpoznać starania człowieka. Tylko Pan Bóg zna wszystkie nasze uwarunkowania wynikające z miejsca, w którym się urodziliśmy i z rodziny, która nas wychowała. Tego możemy być pewni – że zostaniemy sprawiedliwie osądzeni; więcej – że prawda o Bożym Miłosierdziu obejmie wszystkie nasze myśli, słowa i czyny, w których z pełnym przekonaniem postępowaliśmy zgodnie z własnym sumieniem.

Ze słów Objawienia wynika, że tylko tych Pan Bóg nie przyjmie do Swego Królestwa, którzy świadomie i dobrowolnie podczas swego życia odwrócili się od Niego. Inaczej mówiąc – nikogo na siłę do nieba nie wepchną. Możemy być zatem pewni, że niezależnie od tego, jak człowiek Pana Boga nazwie i niezależnie od tego, jak będzie oddawał Mu chwałę – jeśli tylko uczciwie Go poszukiwał – będzie zbawiony.

Czy moi Rodzice spotkają się w niebie?

Odczuwam niepokój patrząc na swoich Rodziców: bardzo się kochają, ale Mama jest wierząca, a Tata nie – czy jest możliwe szczęście Mamy w niebie, jeśliby Tata się tam nie znalazł?

Asia, 18 lat

Dotykamy jednej z tajemnic związanych z wiarą, ale z tego co naucza Kościół wynika, że osobom, które doszły do Królestwa Bożego niczego do szczęścia brakować nie będzie. Również dogmaty podpowiadają nam, że „miłość jest z Boga” i każdy, kto prawdziwie kocha nie będzie przez Niego odrzucony.

Nikt poza Panem Bogiem nie wie, co działo się w duszy człowieka, który teraz nazywa siebie niewierzącym: może nie było mu dane poznanie prawdy o Stwórcy, może osoba, którą pokazywano mu jako Boga była tylko Jego lichą karykaturą, może zabrakło bliźniego, który by pomógł przejść przez jakieś cierpienie, a teraz niewierzący posądza Boga o to, że Ten jest źródłem tamtego cierpienia… Karykaturę Boga odrzuci każdy myślący roztropnie człowiek, wypaczony obraz świata też do prawdziwego Stwórcy i Zbawiciela nie przyciągnie.

Na szczęście pamiętamy ostrzeżenie Pana Jezusa „nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni” i staramy się powstrzymać od osądzania ludzi, bo każdy człowiek jest tajemnicą. A jedyną Osobą, która zna prawdę o tej tajemnicy jest Bóg Wszechmocny i Wszechwiedzący. Niech On sądzi, a przecież ujawnił nam prawdę o Swym Miłosierdziu, którym ogarnia każdego, kto nie jest zuchwały.

Ks. Zbigniew Kapłański

Artykuł ukazał się lipcowo-sierpniowym numerze „Któż jak Bóg” 4-2017. Zapraszamy do lektury!